9. Bójka

56 11 65
                                    

Hej! 

To ostatni rozdział w tym tygodniu. Kolejny dopiero za tydzień. 

Jestem ciekawa waszych opinii. 

Miłego!

#movingonwatt 

Rhett Collins 

Zaczął się październik.

A dokładniejsza data to piąty października, czyli urodziny mojego ulubionego, a raczej jedynego kuzyna Atticusa. Przerwałem naukę, żeby zadzwonić do tego ciołka. Był już późny wieczór, ale Atticus odebrał po dwóch sygnałach.

— Wszystkiego najlepszego, ciapciaku! — huknąłem do telefonu, więc pewnie słyszało mnie pół osiedla. Nie przejmowałem się tym.

Przełączyłem się na tryb kamery i wyszczerzyłem zęby do chłopaka.

— Obyś przestał być takim dupkiem — ciągnąłem, nie zważając na jego pełne politowania spojrzenie. — Żebyś wygrywał każdy mecz w jakim bierzesz udział i został najlepszym siatkarzem. Oczywiście wróżę ci wielką karierę sportową, mój ulubiony kuzynku. — Uśmiechnąłem się tak szeroko, że rozbolały mnie policzki.

Atticus parsknął w końcu śmiechem. Widziałem, że leżał na łóżku. Na głowie miał założony kaptur ciemnej bluzy.

— Dzięki, tumanie — odparł. — Miło, że nie zapomniałeś.

— Może i mam miano beznadziejnego kuzyna, ale o takich rzeczach nie zapominam, stary. — Puściłem mu oczko. — A ty co? Nie idziesz świętować?

Chłopak poprawił kaptur.

— Nie — odparł dziwnym tonem. Zmarszczyłem brwi. Wyglądał na przygnębionego. — Może w sobotę pojadę do kina i na jakieś jedzenie. Nawet nie mam ochoty, żeby świętować.

— Co jest? — zapytałem, podnosząc się i wychodząc na balkon. Czułem, że zbiera się na poważną rozmowę, dlatego musiałem zapalić. — Pokłóciłeś się z rodzicami czy coś?

— Z nimi w porządku — stwierdził, przewracając się na bok. — Po prostu uświadomiłem sobie, że przez ciągłe treningi zawaliłem przyjaźń z Julesem.

Pstryknąłem zapalniczką, odpalając szluga.

— Jak to?

— Po prostu widzę, że nie spędzamy ze sobą za dużo czasu. Jedynie w szkole, ale kiedy ja mam czas, to on nagle ma jakieś załatwienia ze szkołą i takie tam. To ja ciągle wychodzę z inicjatywą na jakieś wyjścia czy coś. Nawet nie przyszedł mi kibicować na meczu. A obiecał. Dzisiaj też nie znalazł czasu, żeby gdzieś pójść. Masakra.

— I gdzie tu twoja wina, co? Skoro obiecał, to powinien dotrzymać słowa. — Wypuściłem dym. Chłodne powietrze szczypało mnie w policzki. Poznałem kiedyś tego całego Julesa, ale jakoś nie umiałem złapać z nim kontaktu.

— No, ale też mogłem się bardziej postarać i jakoś znaleźć czas. Treningi to nie wszystko — wymamrotał.

— Wiem, ale dla ciebie są ważne — powiedziałem. — To twoja pasja i Jules jako przyjaciel, powinien to zaakceptować. Nie zawsze znajdzie się czas, żeby gdzieś wyjść. Myślę, że jak z nim pogadasz, to się wszystko wyjaśni. I serio, nie łam się. Są twoje urodziny. Ciesz się nimi. Zrób sobie maraton Pottera — zachęciłem go. Atticus uwielbiał książki i filmy o czarodzieju, mogłem nawet stwierdzić, że miał lekko obsesję. — Ułoży się, Atticus.

— Kto by pomyślał, że jesteś takim filozofem — odparł kuzyn.

— Też się sobą dziwię — zakpiłem. — Może uda wam się przyjechać wcześniej niż na same święta, co? My z ojcem raczej nie pojedziemy, bo jest zajęty Alice. — Atticus prychnął pod nosem.

Moving onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz