7. Nowy członek rodziny

69 13 52
                                    

Cześć!

Oto nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba.

Miłego!

#movingonwatt 

Rhett Collins 

Od tej całej sprawy z Charliem minęły już dwa tygodnie. Była połowa września, coraz więcej nauki i obowiązków. Przez ten czas Martin nie wchodził nam w drogę, ale doskonale wiedziałem, że to cisza przed burzą. Szkolni oprawcy nigdy nie śpią. Czają się w cieniu i czekają na odpowiedni moment, żeby zaatakować cię wtedy kiedy jesteś najbardziej bezbronny. Tak działają takie dupki. Nie mogłem się z tym pogodzić, ale z drugiej strony też nie mogłem na to zaradzić. Chciałem chronić mojego przyjaciela, jednak Charlie to nie jedyna pokrzywdzona osoba. Przez działania Martina wiele dzieciaków w szkole miało pod górkę. Przyprawiało mnie to o skręt kiszek.

Poza tym w domu też nie było kolorowo. Od małej sprzeczki z ojcem, dotyczącej jakieś pierdoły, chyba o coś w szkole, nie odzywał się do mnie za wiele. Pewnie dalej miał mi za złe, że nie trzymam się z tymi wpływowymi dzieciakami, a do tego wymaga ode mnie pójścia na studia związane z informatyką. Ojciec miał zamiar w przyszłości wdrożyć mnie w sprawy firmy. Niestety nie wdałem się w niego. Interesowały mnie inne rzeczy i widziałem dla siebie inną przyszłość. Jeśli wybiorę coś innego, ojciec odetnie mnie od kasy. Dał mi to wyraźnie do zrozumienia. Z matką też się nie widziałem przez ten czas. Wyjechała do Malibu na spotkanie. I nie dawała znaku życia. Zapomniała też o naszym spotkaniu i tym, że miałem zrobić dla niej zdjęcia. Jak przyszedłem do salonu, to pracownica powiedziała o jej wyjeździe.

Wspaniale.

— Słuchasz mnie, Rhett?

Głos ojca przedarł się do moich myśli.

Zamrugałem kilkukrotnie.

— Przepraszam — wymamrotałem, poprawiając się na krześle. Siedzieliśmy w salonie i jedliśmy śniadanie. — Zamyśliłem się.

Mężczyzna zmrużył oczy.

— Dzisiaj przyjeżdża Alice — powiedział. Mimowolnie się skrzywiłem. — Mam nadzieję, że nie padną z twoich ust żadne obraźliwe słowa.

— Oczywiście, że nie — odparłem automatycznie. W sumie to nadal za bardzo nie docierały do mnie jego słowa. Starałem się ignorować Alice, ale ona za każdym razem znalazła jakiś powód, żeby się mnie czepiać. — To wspaniale.

— Jesteś wyjątkowo zgodny.

Napiłem się kawy. Potrzebowałem jakiegoś rozbudzenia.

— Jak zawsze.

I na tym zakończyła się nasza rozmowa. Ojciec chyba chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował z tego pomysłu, a ja też nie ciągnąłem go za język. Oddaliliśmy się od siebie już dawno temu. Nie zapowiadało się też, żebyśmy doszli do jakiegoś porozumienia. Takie życie. Nigdy nie będzie idealnie. Trzeba przejść do porządku dziennego z tym faktem.

Zjadłem szybko jajecznicę, dopiłem kawę i wyszedłem na zewnątrz, aby jeszcze zapalić. Zapiąłem skórzaną kurtkę, bo pogoda nie dopisywała. Zaraz prawdopodobnie się rozpada. Ojciec miał dzisiaj wolne, więc pewnie poświęci ten czas na przygotowanie się do spotkania z Alice. Gdyby na mój widok był tak radosny, to człowiekowi lepiej by się żyło. Widocznie wyczerpał limit cierpliwości co do mojej osoby.

Sprawdziłem wiadomości wysłane matce. Dalej nic.

Bycie ignorowanym przez rodziców, to najgorsze uczucie na świecie.

Moving onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz