11. Plakaty

50 10 53
                                    

Cześć!

Jestem ciekawa waszych opinii. 

#movingonwatt 

Miłego!

Rhett Collins 

Nie mogłem w spokoju zająć się sobą, bo zaraz po wyjeździe mamy, zostałem wezwany na poważną rozmowę.

— Masz zejść na dół — powiedział ostrym tonem ojciec, nie wchodząc nawet do pokoju. — Mamy do porozmawiania.

Odłożyłem czytaną na bok książkę, wyciszyłem muzykę i z bojowym nastawieniem ruszyłem za nim. Zamierzałem bronić swoich racji. Broniłem przyjaciela. Zrobiłbym to po raz kolejny. Poza tym, jeśli ktoś inny padłby ofiarą Dereka, też bym stanął w jego obronie. Miałem gdzieś konsekwencje. Trzeba pokazać dupkom, że trafili na kogoś mocniejszego.

Ojciec stanął na środku salonu. Alice patrzyła przez okno.

— O czym chcesz rozmawiać? — zapytałem. — Przecież o wszystkim wiesz. Chyba nie muszę ci tego dwa razy powtarzać.

Ojciec aż się zagotował od złości. Jego dziewczyna rzuciła mi wściekłe spojrzenie. Akurat ją zignorowałem. Miała tutaj najmniej do gadania. Takie życie.

— Naprawdę, Rhett? — zakpił. — Co ty sobie myślisz? Że bijąc się z innymi doprowadzisz do czegoś dobrego?

— Może nie. — Wzruszyłem ramionami. — Ale miałem satysfakcję, że w końcu Martin poczuł się jak jego ofiary.

Mężczyzna chwycił się za głowę.

— O czym ty mówisz? Tak nie wygląda życie. Nie można bić się z każdym, bo ktoś krzywo na ciebie spojrzał, do cholery!

Teraz to podniósł mi ciśnienie.

Przecież nie biję się z nikim bez powodu. Nie szukam też na siłę takich sytuacji.

Krzywo spojrzał? To nie są zwykłe zaczepki. To jest znęcanie się nad innymi. Doprowadzanie ich do stanu, gdzie mają dość, poddają się i podejmują ostateczne decyzje. Jak mam patrzeć, kiedy mojemu przyjacielowi dzieje się krzywda? Co byłby ze mnie za człowiek?

— Czy ty siebie słyszysz? — parsknąłem. — To nie było krzywe spojrzenie. Widzę, że nawet o tym nie powiedziała ci ta flądra, wicedyrektorka....

— Rhett...

— No co? Martin i Jones dopadli Charliego — ciągnąłem z coraz większą irytacją. Nie mogłem już patrzeć na tego człowieka. Podobnie jak na Alice, która uśmiechała się arogancko. — Zniszczyli mu telefon, wylali jogurt na głowę i wyzywali od podrzutków! Jak mam patrzeć na coś takiego?! — warknąłem.

— Nie podnoś na mnie głosu — ostrzegł mnie ojciec. — Jak będziesz już dorosły, to będziesz wiedział, co ludzie myślą na temat bójek. To nie załatwi sprawy. — Zaczął chodzić po salonie. — Poza tym mogłeś mi powiedzieć, a nie od razu prosić matkę o pomoc. Mam więcej znajomości niż ona.

Denerwowała mnie ta rozmowa. Nie mogłem go słuchać. Wychodziło na to, że on był zazdrosny.

— I tak byś mi nie pomógł — stwierdziłem. — Nie lubisz Charliego. On cię nie interesuje. I nie mów mi, jak wygląda dorosłe życie, bo nigdy mi nic na ten temat nie powiedziałeś.

Mężczyzna zastanowił się nad moimi słowami. Widziałem jak zaciska szczęki.

— I serio myślisz, że będę ci się zwierzał? Wiele razy cię prosiłem, żebyś był milszy dla Nygardów. Nie musiałeś się z nimi przyjaźnić, ale widać jak krzywo na nich patrzysz. Oni to wiedzą. Charlie mi to powiedział. Wiele razy.

Moving onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz