16. Mała impreza

61 12 30
                                    

Cześć! 

Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba. 

Możecie się podzielić swoimi wrażeniami pod #movingonwatt

Rhett Collins 

W Halloween na moment zostałem sam w domu.

Ojciec z Alice, ciotką, wujkiem i Atticusem pojechali na zakupy. Wymigałem się od tego cudownego pomysłu, mówiąc że mam coś ważnego do załatwienia. W sumie to zbytnio nie skłamałem. Musiałem zadzwonić do mamy, żeby z nią pogadać na temat przeprowadzki. Ojciec wczoraj wieczorem dał mi jasno do zrozumienia, że zostało mi mało czasu i chce się mnie jak najszybciej pozbyć. Ojciec roku. Nie powiedziałem o tym Atticusowi. Jakoś nie mogłem się na to zdobyć. Jeszcze wybuchłaby kolejna afera. Jedynie Charlie o tym wiedział. Powiedział, że jeśli chcę, to mogę zatrzymać się u niego. Jego rodzice nie mają nic przeciwko. Ta opcja też odpadała. Bycie dla kogoś ciężarem, nie wchodziło w grę.

Było gdzieś po dziesiątej. Ubrałem czarną bluzę z kapturem, chwyciłem szlugi i wyszedłem na taras. Nim mama odebrała, zdążyłem pstryknąć zapalniczką.

— Słyszałam — rzuciła na przywitanie. — Rick zdążył mi powiedzieć, że zmieniasz adres zamieszkania.

— Niesamowite — mruknąłem. — Może podam wam losową informację i będziecie szybsi niż Wikipedia?

— Bardzo zabawne, synu — odparła mama. — Więc kiedy do mnie przyjeżdżasz?

— A masz już gotowy pokój? — zapytałem.

— Tak. Pomalowaliśmy ci ściany na różowo — zakpiła. — I wstawiliśmy kilka słodkich ozdób.

— A ludzie się dziwią, że mam dziwne poczucie humoru. — Usiadłem na schodach, patrząc na okolicę. Wszędzie znajdowały się wydrążone dynie, drzwi obwieszono sztucznymi pajęczynami, ktoś ustawił dwa szkielety obok wejścia, przez co wyglądały jak strażnicy posesji. — Przyjmujesz to bardzo spokojnie.

Usłyszałem ciche prychnięcie.

— Rick mnie już niczym nie zaskakuje — stwierdziła. — Prędzej czy później byś do mnie przyjechał. A nie pozwolę, żebyś się włóczył gdzieś po ulicy.

— No jasne — przytaknąłem. — Jeszcze by mnie napadli albo coś w tym stylu.

— Nie żartuj — skarciła mnie.

— Będę dopiero w poniedziałek — odparłem, wypuszczając dym. — Na razie w domu jest ciotka i nie będę robić halo z tego powodu.

— Dobrze — zgodziła się. — Nie przejmuj się Rickiem. Ma kryzys wieku średniego.

— Nie chcę wiedzieć nic więcej na ten temat — powiedziałem, krzywiąc się lekko. — Dzięki, mamo.

— Nie masz za co. Nie zostawiłabym cię, synu. Może nie jestem idealną matką, ale się staram, dobra?

— I tak jesteś najlepsza — przymiliłem się. — Kocham cię.

— Ja ciebie też.

Pożegnałem się z nią i rozłączyłem.

Cóż. Przynajmniej nie była zaskoczona. Jeszcze by tego brakowało, gdyby zamknęła mi drzwi przed nosem. Wtedy faktycznie musiałbym się zatrzymać u Charliego. Innej opcji bym nie miał. Albo wyjechać do Filadelfii i rozpętać kolejną awanturę rodzinną.

Przydeptałem trampkiem niedopałek.

Nie chciało mi się o tym wszystkim myśleć.

Dobrze, że jechaliśmy dzisiaj na imprezę do Charliego.

Moving onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz