Prolog

58 4 1
                                    

    Jestem Nicolas Aron Rodriguez w skrócie dla znajomych Nicolas lub Nick albo Nicko. Jestem dość wysokim chłopakiem, o brązowych włosach i szaro-czarnych oczach, a do tego ma dość jasną karnację. A do Beacon Hills z Glenwood Springs przeprowadziłem się wraz z mamą po śmieci ojca. Wtedy miałem 7 lat, jak to się stało. Mieszkam już w tym mieście z 9 lat, przy czym mam tu dwóch najlepszy przyjaciół mojego kuzyna Scotta i Stilesa. Jednak życia ma inny plan na mnie, jak sam się przekonasz.

༻𓆩⧫𓆪༺

    Siedzę właśnie na tarasie przed domem, gdyż niedawno wróciłem ze szkoły  z myślą, że ten dzień gorszy nie będzie. Jednak jak ja bardzo się z tym myliłem. Nie dość, że zapomniałem kluczy do domu, to jeszcze po kwadransie przyjechała ciocia Melissa wraz z moją mamą. Do tego obie zalane łzami, więc szybko podbiegłem do nich na wjazd. 

-Mamo co się stało? - Spojrzałem na nią zmartwiony.

- Nicolas dziadkowie nie żyją. - Odpowiedziała mi zapłakane mama. Od razu bez wahania przytuliłem kobiety.

- Scott o tym wie? - Spojrzałem na ciocię Melisse z pytającym wyrazem twarzy.

- Nie zdążyłam tego mu powiedzieć.- Odpowiedziała mi wycierając łzy z policzka.

    Na moment zapadał grobowa cisza. Jednak by po chwili tak stania w ciszy mama się odezwał.

-Chodzimy do domu lepiej. - Więc tak jak chciała, poszliśmy do środka.

    A ja przy okazji zgarnąłem plecaka z werandy.
Po jakiejś godzinie mama z ciocią się już uspokoił i przestały płakać. Ja w tym czasie zrobił dla nich herbatę. W tym czasie przyjechał Scott wraz z Stilesem, który podrzucił go do nas do domu. Jednak nie mógł zostać, bo ojciec coś od niego potrzebował. Mama wraz z ciocią powiedział dla mnie i kuzyna, co się stało konkretnie z dziadkami. A następnie, kiedy będzie pogrzeb.

༻𓆩⧫𓆪༺

    Kilka godzin później ja i Scott poszliśmy do Stilesa. By dać mamie i Cioci trochę czasu dla nich we dwie. Po drodze rozmawiałem z kuzynem na różne tematy.

- Najpierw moje ojciec umiera w wypadku, teraz dziadkowie. - Lekko byłem tym faktem załamany.

- Wszystko będzie dobrze. - Kuzyn próbował mnie pocieszyć tymi słowami i przyznam, że mu się nawet udało.

    Po jakieś chwili już byliśmy u naszego przyjaciela. Tylko jak się dowiedział, co się stało. Od razu zaproponował noc filmów, a tylko po to byśmy przestali o tym myśleć i poprawić nam humor. I jednak muszę mu przyznać, że chyba teraz wpadł na najlepszy pomysł od dłuższego czasu.
I w ten sposób zleciało nam większość nocy w postaci sześciu filmów, które zdążyliśmy obejrzeć. Niestety dokonać tego małego maratonu filmowego dotarliśmy tylko ja i Stiles. Bo niestety Scott odpadł w połowie trzeciego z filmów. I kuzyn mój poszedł spać.

-A ten znów zasnął zasnął w połowie. - Powiedział naburmuszony Stiles.

-To przecież u niego normalne. - Zaśmiałem się cicho by go nie obudzić.

    A następnie włączyłem telefon, by zobaczyć godzinę na nim. Na wyświetlaczu była już druga w nocy. Fakt ten trochę mnie zdziwił. Jednak zarazem wiedziałem, że to tak może się skończyć ten cały maraton z .

- Ta racja. - Spojrzał z uśmiechem na mnie.

- Pora iść chyba spać.- Stwierdziłem i pokazałem telefon z wyświetlaną godzina dla niego.

- Jutro i tak sobota zróbmy maraton do rana. - Patrzył na mnie błagalną miną, bo na Scotta to zbyt liczyć nie mógł.

    A to jedynie przez to, że zasnął. A potem kuzyn będzie wyspany, a ja będę chodzący trupem. Nie wiem, jak Stiles może po takim maratonie funkcjonować.

-Dobra masz mnie. Niech ci będzie, ale robisz mi rano kawę. - Zgodziłem się, po tych jego błaganiach.

-Zrobię ci całe wiadra kawy. - Uśmiechnął się zadowolony, jak to miał w zwyczaju.

    Na co ja się godzinę, jednak to chyba przez te całą sytuację.
Jednak wyrwałem mu pilota z dłoni i teraz ja wybieram filmy. Niestety przez to, że to zrobiłem to i szturchnąłem lekko z łokcia kuzyna w ramię.
Na nasze szczęście ten coś tam burknął pod nosem. A my z Stilesem zaczęliśmy się śmiać z tego i po tym wróciliśmy do oglądania.

༻𓆩⧫𓆪༺

Dzień po pogrzebie i powrót do domu.
    No cóż, nie jest to miłe uczucie, traci kogoś bliskiego, jak może pewnie wiecie. Jednak to mnie trochę bardziej przybiło. A głównie fakt, że wpierw ojciec, a teraz dziadkowie równie w wypadku samochodowym. Ciężko będzie się z tym pogodzić i w drodze do Beacon Hills rozmawiałem z mamą.

-Nicko słuchasz mnie w ogóle? - Zapytała mnie lekko zła na mnie.

- Tak słucham cię mamo. - Odpowiedziałem jej, tak by nie wkurzyć jej bardziej.

- To, co mówiłam do ciebie? - Spojrzała się na mnie przez moment, bo jednak prowadzi.

- No dobra masz mnie. Sorki nie mogę się skupić. - Odpowiedziałem jej lekko przybity.

- Dobrze to teraz słuchaj. - W głosie było słychać smutek i powagę jednocześnie.

     Więc zrobiłem to, co kazał i słuchałem uważnie. Chociaż jej słowa mnie trochę zdziwiły i zarazem mnie trochę zatkało. Ponieważ mieliśmy się znów przeprowadzić do Glenwood Springs. Bo mama niechęć by dom, w którym się wychowywał z siostrą, został sprzedany dla obcych. Więc znów powrót na start śmieci i star od nowa się zaczyna.
Jednak o tyle dobrze, że przeprowadzimy się, dopiero jak mama ogarnie formalności z domem i szkołą. A to znaczy, że spędzę czas z przyjaciółmi z Beacon Hills. Więc trzeba jak najlepiej ten czas wykorzystać, bo nie wiadomo kiedy będzie czas i miejsce po wyprowadzce na spotkanie. Myślałem w trasie do domu, czego z nimi nie robiłem jeszcze. A co mógłbym zrobić z tą dwójką.

Shapeshifters Blood: Smocze SerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz