20.Fałszywe współrzędne

3 1 0
                                    

Po dłuższej chwilach tak spędzonej w uścisku z Oliverem przerwał nam Ryan, który do nas podszedł i złapał mnie za ramię.

- Mało ci wrażeń Rayna? - Spojrzałem i zapytałem z dość chłodnym tonem głosu.

- Nicolasie chciałem cię, przeprosić nie byłem to ja do końca, jakby ktoś przejął nade mną kontrolę. - W głosie starszego chłopaka było słychać skruchę.

- Rozumie jednak chciałeś mnie twarzy pozbawić! - Podniosłem ton głosu, bo jednak dalej byłem zły.

- Ryan weź, idź do domu i daje nam wszystkim spokój. - W końcu odezwał się Olivera i też chyba nie chciała na razie go widzieć.

- Oli ja naprawdę..- Rayna próbował coś powiedzieć, jednak blondyn go uciszyły spojrzeniem, ponieważ jego oczy przybrały kolor czerwony.

- Naprawdę daruj sobie to, idź sobie i przemyśl co się, dokładnie stało. Jednak ostrzegam cię, jak będziesz coś odwalać bez już zmuszenia przez coś. TO ja nie będę taki milutki dla ciebie, a zwłaszcza jak będzie to tyczyć Niko!! - Blondynek ewidentnie był zły, jednak to jego zachowanie jakoś na mnie działało i jedynie uśmiechnąłem się wrednie do starszego chłopaka.

Ten w końcu bez odezwania się, już ominął nas i wyszedł z budynku. A ja spojrzałem na swojego zaborczego chłopaka z uśmiechem.

- Co tak się uśmiechasz dryblasie? - Oliver spojrzała na mnie.

- A wiesz podoba mi się ta wersja ciebie Alfa Oliverek. - Uśmiechnął się dalej cwanie do niego i puściłem mu oczko.

- To dobrze, jednak więcej nie uwierzę nikomu w to, co o tobie będą mówić. - Mój niższy chłopak przytulił się do mnie.

- Tylko pamiętaj mój ty Alfo, że nie dam się tak łatwo zdominować, a przynajmniej nie w łóżku. - Również przytuliłem się do niego i jednak powiedziałem to na głos zamiast szeptem.

Chłopak odsunął się po przytulasie i był lekko czerwony na twarzy, co było dość uroczę.

- Chłopaki wiemy, że to robicie. Jednak może nie rozmawiacie tu o tym co? - Krzyknął z kuchni Edi.

- A czemu nie chcesz posłuchać może cię to zainspiruję - Ząśmiałem się na całego. Już po chwili znaleźliśmy się przed placówką szpitala i ja bez czekania na chłopaka wysiadłem szybko z samochodu. Po czym pobiegłem do środka budynku i od razu do sali gdzie była moja mama.

- Mamo już jestem!! - Krzyczałem jak głupi przez połowę korytarza, miałem gdzieś wzrok ludzi na mnie.

Wbiegłem od razu do sali, przepychając się przez ludzi stojących na korytarzu.

- Mamo. - Podszedłem do łóżka, na którym leżała mama wyglądała dość nieciekawie.

Po chwili czasu Oliver również przyszedł do pokoju i stanął obok mnie.

A w tym czasie lekarz zaczął mówić, co jest z mamą nie tak.

- Niestety pana mamy, stan się pogorszy i od razu tylko, jak się polepszył. Jakaś nieznana nam substancja trawi pańska mamy od środka. A układ odpornościowy nie daje rady zasklepiać rany i pozbyć się tego. - Skończyły lekarz wypowiedź.

- Jak nie wiecie co, jest z moją mamą!!! - Zdenerwowałem się na te słowa, resztę słyszałem stłumioną.

- Proszę pana, nie ma co się denerwować. - Lekarz zaczął mnie uspokajać, a zadziałało to na mnie odwrotnie.

Shapeshifters Blood: Smocze SerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz