4.Spotkanie na trybunach

22 4 0
                                    

     Wycie syren strażackich rozbrzmiało bardzo głośno i tym razem było głośniejsze niż za pierwszym razem.
Czarna mroczna pustka, która otaczając mnie, zaczęła zmieniać się w ogień. I ten zachowały się jak żyw i rozświetla całą przestrzeń.  Rozprzestrzeniał się,  wszędzie gdzie się dało. Jednak skierował się w moją stronę, jakby wyczuł moją obecność w tym miejscu. Cały pędził jak drapieżnik do mnie.

- Nicolasie chodzi do mnie!!! - Krzyk był bardzo donośny i jakby go słychać było z ognia.

    Naglę każdy dźwięk, po tym krzyku stał się dla mnie zbyt głośny i drażnił mi uszy. Przez to czułem ogromny ból i piski w uszach. A  to sprawiło, że upadłem na kolana. Następnie skuliłem się, zakrywając uszy, by nie słyszeć tego wszystkiego.


- Odkryj te uszy i wstawaj już!! - Znów ten głos krzyczy jakby, był zdenerwowany czymś. Jednak zakrycie tłumiło go dość dobrze.


- Czego ty ode mnie chcesz!!! - Wykrzyczałem ze złość i bólu miałem tego dość.

- Nie możesz do Kurwa dać mi spokoju!! - Z brakiem chęci rozzłoszczony chciałem, już wstać jednak odpuściłem i mocniej zatkałem uszy, by tego nie słyszeć.

- WSTAWAJ, BO INACZEJ OGIEŃ CIĘ POCHŁONIE!!! - Głos był bardzo donośny i już zakrywanie uszu nic nie daje, a do tego od tych ogień zbliżył się do mnie bardzo szybko.

     " Nie odpuści mi ten głos. Mam już go dość." Wkurzony przestałem się kulić i zakrywać uszy, następnie wstałem, tak jak chciał głos.

- Proszę bardzo, wstałem i co teraz mi niby zrobi ten ogień!!! - Złość we mnie buzowała i miałem już dość tego snu albo bardziej koszmaru.

- Mam cię już na teraz dość, więc radzę ci odpuść sobie te podchody. - Powiedziałem już trochę będąc bardziej spokojnym.

- Nicolasie, ale musisz iść za moimi głosem. - Teraz głos wrócił do miłej i ciepłej tonacji jak wcześniej.

      Po słowach muszę, wkurzyłem się niemiłosiernie i coś we mnie zapłonęło, bo poczułem ciepło.

- Nic nie muszę robić, przestań mi rozkazywać!!! - Wydarłem się na całego i nagle zobaczyłem.

     Jak ogień dosłownie zaczął przede mną uciekać. Zmiotło go na boki, przez co się rozdzielił. A głos co kazał mi iść, za nim nie odezwał się już i do tego wszystkie dźwięki ucichły. I ogień całkiem zgasł, przez co zrobiło się znowu ciemno i mrocznie.

- Niko wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły. - Usłyszałem głos mamy i do tego lekkie szturchanie.

     Od razu po tym obudziłem się z tego dziwnego snu czy czym to tam było, nie wiem. Jednak wiem jedno na pewno, strasznie to jest pokręcone i z jakiegoś powodu się ciągle od kilku dni przewija.

- Hej mamo, która to już godzina, że mnie budzisz? - Spojrzałem na nią jeszcze lekko ospały.

- Hej Niko. Teraz jest siódma rano, więc wstawaj i się szykuje do wyjścia. - Poklepała mnie po ramieniu i po czym wyszła z pokoju.

     Po jeszcze chwili leżenia w ciepłym i wygodnym łóżku wstałem, a następnie ruszyłem wziąć szybki prysznic. I to naprawdę taki dość szybki i po czym ubrałem jakieś pierwsze ubrania, co szafa wypluła.

Shapeshifters Blood: Smocze SerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz