Rozdział 2

1.4K 171 8
                                    

Stałem przed domem Martina. Słońce było już nisko, zalewało miasteczko ostatnimi swoimi promieniami. W kieszeni mocno ściskałem nóż kuchenny. Zrobię to.. Zrobię to.. Tak szczerze, nie byłem pewien. Dziękuję za powiedzenie oczywistego, tak tak. Na podwórku stała mała szopa na narzędzia. Postanowiłem tam poczekać. Czas mijał powoli. Słychać było ćwierkanie ptaków, które kładły się do snu, nawoływania rodziców aby ich pociechy wreszcie wróciły do domu. Spojrzałem na zegarek - 21:00. Za oknem było już nawet ciemno, nie biorąc pod uwagę światła rzucanego przez lampy. Ścisnąłem mocniej nóż. Czy jestem gotów to zrobić? Czy jestem gotów odebrać życie drugiemu człowiekowi? Całe życie byłem uczony żeby nie krzywdzić innych. Nieważne jaki ktoś ci zadał ból - ty go nie odwzajemniaj. Byłem empatycznym dzieckiem. Nieważne jak kogoś nienawidziłem w danym momencie, po jakimś czasie to uczucie znikali. Gdy widziałem jak pijany człowiek próbuje zjeść coś, płakałem. Płakałem nad jego losem, nad tym, że próbuje zjeść, zjeść coś co mu smakuje, że chce zaspokoić swoją potrzebę. Gdy widziałem jakąś biedną osobę, która chciała coś kupić ale okazywało się, że nie starcza jej pieniędzy - również płakałem. Jak ten świat może być taki niesprawiedliwy? Byłem dobrym dzieckiem.. Byłem.. byłem.. byłem.. tak, byłem. Podniosłem się z ziemi i wyszedłem z szopy. Nikogo nie było. Światła w domu świeciły się. Obszedłem dom dookoła, szukając dogodnego miejsca na wspinaczkę. Przecież nie mogłem wejść drzwiami. Znaczy, niby mogłem ale nie byłoby niespodzianki. Wreszcie znalazłem małą przybudówkę z tyłu domu, która była wystarczająco wysoka by sięgnąć parapetu okna. No troszkę wyżej, można było spokojnie wejść przez to okno. Wspiąłem się na nią i z całej siły rozbiłem szybę kamieniem, który wziąłem z dołu. Szkło rozbiło się w drobny mak. Wszedłem do środka. Byłem w łazience. Położyłem kamień tuż obok odłamków szkła. Idealne miejsce.. Schowałem się w kabinie prysznicowej czekając na kogoś kto przyjdzie sprawdzić co się stało. Po krótkiej chwili drzwi pomieszczenia otworzyły się, a do środka weszła wysoka kobieta. Miała blond włosy, kilka zmarszczek tu i tam. Ładna na swój wiek. Ścisnąłem nóż. Teraz albo nigdy. Po cichu odsunąłem zasłonkę i podszedłem do kobiety, która zbierała resztki szyby. Mój oddech był ciężki, ręce pociły mi się niemiłosiernie. Zrobię to? Jeszcze mogę się cofnąć, zapomnieć o tym. Trzęsłem się. Przełykanie śliny przychodziło mi z trudem. Kocham ludzi.. Przecież każdy żyje swoim życiem. Ma rodzinę, pracę.. Każdy jest wyjątkowy. A gdybym to ja był na miejscu tej kobiety? Nie.. nie.. nie zrobię tego. Nie chcę.. I właśnie w tej chwili przypominały mi się wszystkie złe chwile. Zdrada przyjaciół, odrzucenie przez rodziców, pobicie siostry. Moje uczucia krążyły w mojej głowie. Z każdym z nich przychodziło bolesne uczucie utraty czegoś wartościowego. Ten ból.. Kobieta właśnie zaczęła się obracać. Pewnie mnie wyczuła.. I wtedy to się stało. Wyciągnąłem nóż i z całej siły wbiłem go w głowę obracającej się kobiety. Jej wyraz twarzy prześladuje mnie do dziś. Wystraszone oczy, otwarte usta.. Ten strach.. To uczucie, gdy nóż wbija się w czaszkę.. Lubię to.. Bardzo to lubię.. Uczucie spełnienia i ekstazy przeszyło moje ciało, gdy wyciągnąłem nóż z martwego ciała. Tak.. Jak łatwo można przerwać linię życia człowieka.. Tak krucha.. Po paru sekundach otrząsnąłem się i wyszedłem z łazienki. Po schodach wchodził właśnie mąż kobiety. Spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. No tak, jestem cały we krwi. Skoczyłem na niego wbijając mu nóż w środek klatki piersiowej. Spadliśmy ze schodów z hukiem. Jego ciało wygięło się nienaturalnie. Podniosłem się z martwych zwłok, po czym wyciągnąłem ostrze z trupa.
- Kurwa mać.. - popatrzyłem na bluzę, która przybrała już kolor krwi.
Nagle usłyszałem odgłos otwieranych drzwi.
- Co się stało ? - usłyszałem Martina. Wystraszyłem się. Nie spodziewałem się, że tak szybko zareaguje. Trzęsłem się jeszcze bardziej. Mój oddech był ciężki, bardzo ciężki. Z każdym momentem oddychanie sprawiało mi coraz większy problem. Oczy zaszły mi łzami. To koniec.. Wpadłem. Zamkną mnie i do końca życia będę siedział w więzieniu. Co ja zrobiłem ? Zacząłem płakać. Martin patrzył z przerażeniem na martwe ciało ojca. Popatrzyłem prosto na niego. Mój płacz zamienił się w śmiech. Gdy widziałem jak się trzęsię, oczy ma pełne łez, zaśmiałem się głośniej. Gdy zwymiotował na widok martwego ciała matki w łazience, zacząłem się śmiać jak opętany. Mój szalony, żądny krwi śmiech słychać było w całym domu. To ja.. to prawdziwy ja.. Hahaha.. Śmierć.. Zemsta.. Hahaha.. Już nie żyjesz śmieciu! Rzuciłem się pełen gniewu na wystraszonego chłopaka i złapałem go za szmaty. Wyciągnąłem go z łazienki. Wyrywał się i szarpał. Nic to nie da.. Płakał. I wymiotował.
- Zostaw mnie.. B..błagam cię.. - wykrztusił z trudem, pomiędzy łzami i wymiocinami wylatującymi z jego oczu i ust. Podniosłem go, po czym popatrzyłem mu prosto w oczy. Widać w nich było śmiertelny strach, ale i smutek. Ból utraty bliskich.. Hahahaha. Należy ci się śmieciu! Zniszczyłeś mi życie! Przyjaciele mnie zostawili, rodzice odrzucili.. To twoja wina! Zraniłeś moją siostrę! Jesteś martwy!
- Oj mój drogi Martinie.. Nie błagaj, bo nic to nie da.. Zniszczyłeś mi życie, więc za to zapłacisz! - wykrzyknąłem przez łzy, które zaczęły napływać do moich oczu. Chwyciłem nóż i przysunąłem mu do gardła. Popatrzyłem na jego wykręconą w przerażeniu twarz. Uśmiechnąłem się.
- Żegnaj.. Martinie.. - przesunąłem ostrze po jego gardle. Metal z łatwością przeciął skórę. Wchodził coraz głębiej, aż wreszcie rozciął jego aortę. Z szyi wytrysnęła krew, ochlapując moją twarz. Czułem ciepło czerwonej cieczy cieknącej z mojej twarzy. Cóż za piękne uczucie.. Z jednym pociągnięciem noża jego linia życia została przecięta niczym zwykła nitka. Życie ludzkie jest takie kruche.. Uczucie euforii i ekstazy powróciło. Opuściłem jego martwe ciało na ziemię. I zacząłem płakać. Co ja zrobiłem? Zabiłem człowieka.. A nawet trzech.. Czy to jest moje prawdziwe ja? Czy tak teraz będzie wyglądać moje życie? Nie wiem co robić.. Hahaha! To jestem JA! Garrett Miller! W mgnieniu oka moja rozpacz i bezsilność zamieniła się w radość i pewność siebie. Schowałem nóż i wyszedłem z domu przez okno łazienki. Czas wracać do domu..

Granica życia i śmierciWhere stories live. Discover now