Rozdział 14

1.8K 206 101
                                    

Miło, że tak sobie ostatnio dyskutowaliście, ale miałam na myśli coś troszeczkę innego. Tak czy siak było fajnie, a tematy powalały. A o co mi chodziło, dowiecie się pod tym rozdziałem :3

Rozdział 14

Severus przemierzał korytarze Hogwartu, mając nadzieję, że wydarzy się w końcu coś, co pozwoli im rozwiązać problem z petryfikacją uczniów. Ledwo zaczął się nowy semestr, a przybyły kolejne ofiary. Wszystkie składniki do eliksiru dla nich miał przygotowane. Czekał jedynie na mandragory. Ewentualnie aż ten kretyn od Obrony wyleci. Tak się przechwalał, że rozwiąże zagadkę, a na razie jakoś tego nie zrobił. Mistrz Eliksirów już miał niemal pewność, że tamten idiota nie dokonał tego wszystko, o czym pisał. Wręcz śmierdziało od niego tchórzostwem i nie mógł go sobie wyobrazić w starciu z wampirami czy inną niebezpieczną nacją.

– Co do diabła?! – usłyszał nagle.

Oburzony głos dochodził z pobliskiej łazienki chłopców. Zajrzał tam szybko, mając nadzieję, że przyłapie jakąś parę uczniów, odejmie punkty, wlepi szlaban i poprawi sobie humor. Zdziwił się mocno, kiedy zobaczył na środku łazienki przemoczonego Ronalda Weasleya.

– Panie Weasley – odezwał się. – Może mi pan wyjaśnić, co tu się dzieje? – zapytał, widząc pełno wody na posadzce.

– Dzień dobry profesorze. Sam chciałbym wiedzieć – przyznał. – Myłem ręce, kiedy nagle woda jakby wybuchła z sedesów prosto na całą łazienkę. Dziękuję – powiedział, kiedy Snape szybko osuszył go zaklęciem. – Może to jakiś głupi żarta Irytka?

– On chętnie odkręca kurki z wodą, ale nie bawi się toaletami do tego stopnia, jeśli nie ma widowni – powiedział Mistrz Eliksirów.

– To wszystko dlatego, że wrzucanie śmieci do toalet! – usłyszeli nagle oburzony głos. Popatrzyli w górę na unoszącego się ducha dziewczyny, którą wszyscy znali jako Jęczącą Martę. – Jednym oberwałam w głowę!

– Witaj Marto. – Severus już miał na końcu języka, że duch nie może oberwać czymś w głowę. Powstrzymał się jednak od komentarza, wiedząc, że ten konkretny duch bywa naprawdę dziwny. – Co takiego wrzucili tym razem?

– Ona wrzuciła. To była dziewczyna. Tam leży ta rzecz – powiedziała, wskazują na coś, co wyglądało jak niewielka książka w ciemnej oprawie.

Ron przywołał ją zaklęciem i zmarszczył brwi. Przypominało mu to pamiętnik Ginny, ale ten był pusty w środku. Zero zapisków. Najwyraźniej ktoś miał podobny. Szybko podał go Snape'owi, który gestem nakazał mu to zrobić. Mężczyzna syknął, kiedy tylko dotknął przedmiotu.

– Profesorze? – Rudzielec popatrzył na mężczyznę niepewnie.

– Nie mów nikomu o tym, co tu się stało Weasley – polecił stanowczo.

– Dobrze, ale dlaczego? Co to jest?

– Nie wiem, ale ma w sobie bardzo ciemną magię. Muszę to pokazać dyrektorowi – przyznał. – Coś takiego nigdy nie powinno się znaleźć w murach szkoły – dodał, chowając dziennik do kieszeni. – Widzę, że ma pan nową różdżkę – zauważył, kiedy uprzątnął bałagan i wyszli na korytarz.

– Tak. Dostałem od mojego przyjaciela ze Stanów. Jest świetna, chociaż nieco nietypowa jak na brytyjskie standardy. Klon i włos Bagnowyja – wyjaśnił.

– Faktycznie niecodzienna jak na ten kraj. Tutaj preferuje się pióra feniksa, włosy jednorożców i włókna ze smoczego serca. Amerykańscy twórcy różdżek dość często eksperymentują.

SpotkanieWhere stories live. Discover now