Rozdział 25

1.8K 227 91
                                    

Jak czasami ktoś potrafi człowiekowi zepsuć humor jednym zdaniem to masakra.

Rozdział 25

Cały widownia zebrana na trzecim zadaniu turnieju zamarła, kiedy przy próbie dotknięcia pucharu, nastąpił ogłuszający wybuch. Trójka zawodników upadła nieprzytomnie na ziemię, a z pucharu zaczął unosić się ciemny dym, który uformował się w znak Voldemorta.

– Wrócił! Udało mu się! – zawołał nagle Alastor Moody i zaczął się śmiać, a Severus poczuł, jak jego Mroczny Znak zaczyna piec.

Chwilę później zrobiło się zamieszanie. Moody został unieruchomiony i zabrany do gabinetu Albusa, a reprezentanci szkół trafili do skrzydła szpitalnego. Szybko okazało się, że były auror to tak naprawdę młody Barty Crouch, który przez cały rok szkolny był pod wpływem działania eliksiru wielosokowego, a prawdziwy Moody był oszołomiony i zamknięty w jego kufrze.

Po podaniu mu Veritaserum Crouch przyznał się do wszystkiego. Do ucieczki z Azkabanu z pomocą rodziców, do ciągłego ukrywania się, jak ojciec rzucał na niego Imperio, żeby nie uciekł z domu i innych rzeczy. Nawet do tego, że w końcu pozbył się ojca. Oczywiście Minister Magii nie zamierzał przyjmować do wiadomości, że Voldemort powrócił i postanowił pozbyć się skutecznie głównego świadka.

– Czy ty oszalałeś Korneliuszu? – spytał Albus, kiedy dotarło do nich, że Knot sprowadził dementora, który zajął się Śmierciożercą. – Teraz już nie powtórzy niczego przed Wizengamotem!

– Nie pozwolę, żeby jakiś szaleniec straszył nas wizją kolejnej wojny! To był tylko idiotyczny żart jakiegoś małolata i dowiem się którego! – powiedział stanowczo minister i opuścił szkołę, zanim dyrektor zdążył coś powiedzieć.

– Wiesz, co będziesz musiał zrobić Severusie? – spytał Dumbledore, kiedy po szybko zorganizowanym spotkaniu zaufanych osób, zostali we dwóch. – Nie mam wyjścia, jak prosić cię o narażanie życia.

– Braliśmy pod uwagę, że to się w końcu stanie – odpowiedział. – Nie mogę uwierzyć, że nikt z nas niczego nie zauważył. Wyczułbym zapach eliksiru wielosokowego, gdybym stanął blisko Croucha.

– Biorąc pod uwagę, że w przeszłości Alastor najchętniej widziałby cię w Azkabanie, miałeś pełne prawo omijać go szerokim łukiem – westchnął. Starszy czarodziej wyglądał, jakby nagle przybyło mu lat. – Musimy zacząć poszukiwania Harry'ego na większą skalę. Może Syriusz i Remus nam pomogą.

– Mówisz poważnie Albusie? – Mistrz Eliksirów popatrzył na niego spod oka. – Black ci nie pomoże. Nie po tym, jak zostawiłeś jego chrześniaka na progu domu Petunii w środku nocy. Jestem pewien, że od kiedy odzyskał wolność, sam szuka chłopaka i nie podzieli się z tobą informacją, czy natrafił na jakiś ślad.

– Zapytać nie zaszkodzi.

– Rób, jak uważasz, ale moim zdaniem ten kundel każe ci spadać.

Na miejscu Blacka Severus tak by właśnie zrobił. I podzielał zdanie Minerwy, że w tym przypadku Dumbledore zachował się jak ostatni kretyn. Już sam pomysł, żeby zostawić dziecko pod opieką Petunii Dursley, był szaleństwem, a co dopiero zostawienie go pod drzwiami jej domu. Skutkowało to zaginięciem chłopca i zanikiem wszelkich śladów, skoro przez dziesięć lat nikt nie sprawdził, czy wszystko jest w porządku. Albus ponosił teraz konsekwencje swoich nie do końca przemyślanych działań.

Severus nie miał czasu zastanawiać się nad tym, kogo Dumbledore zwerbuje do walki z Czarnym Panem. Musiał się przygotować ponownie do roli szpiega w tym całym bałaganie i skupić na tym, żeby nikt go nie podejrzewał o lojalność względem jasnej strony. Plusem było to, że od zawsze miał w Hogwarcie opinię nieczułego drania, który uwielbiał pastwić się nad uczniami. Teraz będzie musiał tylko pogłębić uczucie niechęci względem jego osoby i jeszcze bardziej faworyzować Ślizgonów. Zdecydowanie musiał się zrelaksować.

SpotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz