P. XXX / PIERWSZE ODNALEZIONE ZAPASY

48 4 1
                                    

Miłego czytanka kochani!


Leo spojrzał na samochód, który zostawili już ładny kawałek za sobą, jakby żegnał się z domem. Z bezpieczną przystanią. I tak, jak Thomas potrafił to zrozumieć, tak ogromnie go to bawiło. Nie komentował jednak niczego. Ba, nie pozwolił sobie nawet na lekko złośliwy uśmieszek, który byłby czyimś najmniejszym utrapieniem w jakiejkolwiek innej sytuacji. Doskonale rozumiał stres związany z byciem poza Obiektem, gdy nie było się obeznanym z tym otoczeniem. Miał też wystarczająco wyobraźni żeby przewidzieć, że dla Leo sama myśl o opuszczeniu Obiektu była równoznaczna z natychmiastową śmiercią. A mimo wszystko śmierć była czymś, z czym Thomas nigdy nie chciał nikogo oswoić. Wszyscy powinni walczyć aż do samego końca, wszyscy powinni starać się przeżyć za każdą cenę. I jasne, rozrastała się między nimi jakaś świadomość, że mieli pewną siatkę bezpieczeństwa, że nawet, gdyby stało się coś naprawdę złego, gdyby mieli umrzeć, to że to nie było ostateczne. Że śmierć Thomasa mogła wszystko zrestartować a oni obudziliby się w Wewnętrznym Okręgu Obiektu i przeszli całą tę ścieżkę jeden raz.

Tommy zdawał sobie sprawę z tego, że w którymś momencie będzie musiał solidnie usiąść i przegadać z Minho, Newtem i prawdopodobnie paroma sztamakami i spośród towarzyszących im Zwiadowców, i paru z tych, którzy wciąż w niewiedzy tkwili zamknięci w Wewnętrznym Okręgu, kwestię swoich śmierci. Sztamak nie zamierzał się w najmniejszym stopniu wahać, gdy miało chodzić o Newta czy Minho, bo niezależnie od wszystkiego ta dwójka była dla niego najważniejsza na całym świecie. i jasne, chciał żeby co do jednego dali radę dobiec do mety. Ale im dłużej myślał o swoim kolejnym restarcie, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że musi gdzieś wyznaczyć linię. Bo przecież nie wiedział o tych restartach zupełnie niczego. I to najbardziej go przygnieżdżało.

Czy miał nieograniczoną ilość resetów? Czy naprawdę z każdym kolejnym będzie coraz bardziej osłabiony i w którymś momencie doprowadzi się do stanu, w którym nie da rady ponieść się z łóżka? Czy resety miały jakiekolwiek ograniczenie czasowe czy zawsze miały przenosić go do jego pierwszej podróży w Pudle? Naprawdę chciałby znać odpowiedź na wszystkie z powyższych i naprawdę doceniłby, gdyby wszyscy dookoła niego nie tracili tego grama czujności, który mieliby w przypadku wierzenia w jedną i jedyną rzeczywistość. Thomas z jednej strony nieco cieszył się, że jego przyjaciele i koledzy mogli mieć tę delikatną siatkę bezpieczeństwa, ale z drugiej doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że będą zdarzały się nadużycia i potknięcia tylko i wyłącznie dlatego, że sztamaki opuszczą nieco gardę. A Thomas naprawdę nie chciał umierać za nich wszystkich raz za razem i przepuszczać Chrystusa w rankingu męczenników tylko dlatego, że był miły, a nie dlatego, że poświęcił mniej.

Tak naprawdę pewna niepewność, którą widział w ruchach Leo, była dla niego w pewien sposób uspokajająca. Była jasnym znakiem, że jeszcze nie doszli do tego etapu, gdzie ktokolwiek z jego znajomych przyjmowałby jego śmierć tak lekką ręką, że zachowywałby się absolutnie bezmyślnie. Tommy miał szczerą nadzieję, że taka sytuacja potrwa możliwie najdłużej. 

Ostrożnie przekroczyli próg najbliższego budynku, a Thomas gestownie wskazał, w którą stronę powinni pójść. Jego stres też przekroczył wszelkie możliwe skale. Jasne, w pierwszej rzeczywistości zdarzyło im się wejść do miasta nawet na dłuższy czas. Ba, nawet do kilku większych ludzkich skupisk. Ale nie oznaczało to nagle, że magicznie Tommy znał lokalizację każdej mniejszej grupki ludzki, każdej możliwie zastawionej pułapki czy każdej przestrzeni, w której zasiedlili się Poparzeńcy. A teraz poza swoim przeżyciem miał na głowie jeszcze przeżycie sztamaka, który nie miał bladego pojęcia o zewnętrznym świecie i jak wrócić do obiektu na własną rękę.

Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłościWhere stories live. Discover now