P. VII / STRACIŁEM ICH OBU

233 20 1
                                    

Thomas przymknął oczy i oparł się nieco wygodniej o pieniek. Uśmiechał się lekko słysząc radosny gwar w tle. Naprawdę chciał ich wszystkich uratować. Czy wyrobił sobie syndrom mesjasza? To na pewno. Zastanawiał się tylko, jak silny on będzie. Nie musiał nawet otwierać oczu żeby wiedzieć, kiedy Newt przy nim usiadł. Brunet mógłby przysiąc, że potrafił wyczuwać obecność blondyna i pewnie jakieś ziarenko prawdy w tym było.

Newt spojrzał na względnie zrelaksowanego towarzysza. Niemal rozbolała go głowa, gdy przypomniał sobie niemal identyczną sytuację. Bo przypomniał sobie. Siedzieli w dokładnie tym samym miejscu, z piciem pędzonym przez Gally'ego i śmiali się, że Thomas naprawdę nadaje się na Zwiadowcę po tym, jak ładnie poradził sobie z walką z Gallym w czasie ogniska. Newt przypomniał sobie nawet, jak bardzo martwił się wtedy o Świeżynę, że jednak mogła stać mu się krzywda. Przez chwilę chłopak tak bardzo dał się porwać wspomnieniom, że aż wypuścił to, co aktualnie trzymał w dłoniach i dopiero dźwięk tłuczonego naczynia dał radę wyrwać Thomasa z zamyślenia.

Brunet spojrzał na przyjaciela ze zmartwieniem, cały automatycznie spięty. Przez chwilę zapomniał, że znajdują się w otoczeniu murów i że są względnie bezpieczni. Na Pogorzelisku przecież każdy, nawet najmniejszy hałas, mógł oznaczać Poparzeńca i ryzyko śmierci, więc jego ciało zareagowało niemal automatycznie i chłopak od razu, wciąż nawet na siedząco, gotowy był w pełni do walki.  Newt spojrzał na niego zaskoczony, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje, ale uśmiechnął się uspokajająco.

- Przepraszam, że Cię zestresowałem - oznajmił cicho i z wyraźnym zakłopotaniem podrapał się w tył głowy. - Po prostu przypomniałem sobie taką samą sytuację. Może bodźce działają jakoś tak bardziej pobudzająco na tamto życie?

- Może - zgodził się Thomas z lekkim wzruszeniem ramion, ale odwzajemniając uśmiech. Nie potrafił nie uśmiechać się przy swoim najlepszym przyjacielu. - Niedługo będziesz mógł przetestować tę teorię. Bo bodźców poza Labiryntem to Ci nie będzie brakować. Zdecydowanie nie. No i w Serum Bólu, który przyjedzie z Teresą znajduje się coś, co odświeża wspomnienia. Przynajmniej tak zadziałało, gdy ja go wziąłem, ale to była krytyczna sytuacja. I nie odzyskałem wtedy kompletu tylko kilka wyrywków, przez które czułem się jak śmieć, bo przypomniałem sobie, że to ja Was tu pilnowałem.

- Dlaczego zdecydowałeś się przestać nas pilnować? - spytał szczerze zaciekawiony Newt, przesuwając wszystkie naczynia nieco dalej i siadając tak blisko Thomasa, że ocierali się ramionami. - W sensie, po tamtej stronie musiało być jednak bezpieczniej, prawda? Niż tutaj z Bóldożercami i całym tym syfem.

- Nie wiem, czy było do końca bezpieczniej - odparł Thomas, przez chwilę zupełnie odpływając i zapatrując się w nieokreślony punkt przed sobą. W dłoniach obracał słoik, ale jego myśli bardzo szybko powędrowały do Oryginalnego Zarządu. - Z zewnątrz byliśmy bezpieczni. Żaden Poparzeniec nie miał szansy dostać się do środka, do tego trzeba było masy wejściówek i odcisków dłoni. Gorzej było, że mimo filtrowanego powietrza, zaraza i tak się dostała do środka. Dorośli zachorowali. Może i odseparowaliśmy ich w odpowiednio wczesnym etapie, ale ktoś musiał ich zabić, gdy stali się zbyt niebezpieczni. Dlatego tu czuję się lepiej. Tutaj tylko zawiodłem ludzi. Nie dałem rady ich uratować. Tam to ja pociągnąłem za spust.

- Więc wyrzuty sumienia? Dlatego tu przyszedłeś? - chciał upewnić się Newt.

- Zdecydowanie nie. Zarząd został wymieniony bardzo szybko. Sami wybieraliśmy członków. Zarząd Zastępczy. Pracowałem z nimi chwilę. Kanclerz Paige była nawet zadowolona z rezultatów - odparł Thomas, wciąż nie odrywając wzroku od tego jednego magicznego punktu.

- Więc dlaczego? - spytał zaskoczony blondyn, który wciąż próbował jakoś posklejać sobie historię chłopaka w myślach, tuż obok własnej.

Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłościDonde viven las historias. Descúbrelo ahora