P. XXIV / POCZĄTEK PRACY

102 11 2
                                    

Przejęty najgorszymi możliwymi myślami Minho zeskoczył z łóżka, zauważając, że jest sam w pokoju. Chłopak nie raczył nawet jakkolwiek się przebrać tylko w białym podkoszulku, szarych dresowych spodniach i na boso zaczął przemierzać korytarze, zupełnie ignorując przechodzących obok niego byłych pracowników DRESZCZu. Niektórzy z nich uciekali od niego wzrokiem i starali się sprawiać wrażenie, jakby ich tam po prostu nie było, niektórzy pozdrawiali go z szacunkiem, niektórzy mu dziękowali. Nikt po prostu zwyczajnie nie przeszedł obok, co powoli zaczynało irytować Azjatę. Nie żeby sam poranek miał zbyt łatwy czy coś, ale zdecydowanie dodatkowa, zupełnie niepotrzebna dawka złości na pewno mogła mu pomóc.

Minho nawet nie zauważył, kiedy przestał iść, a zaczął biec. I to nie jakimś zwykłym truchtem czy jakimś spokojnym rytmem. O nie. Minho biegł tak szybko, jak tylko potrafił, ledwie przytrzymując się krawędzi ścian żeby jakkolwiek wyrobić na zakręcie. Po jakimś czasie nawet ludzie nauczyli mu się schodzić z drogi, bo Azjata wpadł w taki trans, że nawet gdyby zderzył się z kimś czołowo, na pewno by tego nie zauważył. Jego myśli za bardzo przejęte były niepokojem o Thomasa. Był tak przerażony faktem, że nie znalazł chłopaka rano w łóżku, że nie potrafił nawet logicznie myśleć i tylko cały czas wracał do tej jednej nieszczęsnej sytuacji z nadbrzeża, od której zaczął się cały ten kocioł.

Pierwszym miejscem, w które zajrzał Azjata były laboratoria. Jakaś jego część obawiała się, że Thomas znowu zlekceważył zalecenia wszystkich i poszedł oddać więcej krwi, bo jego kompleks Mesjasza działał na pełnych obrotach przez dwadzieścia cztery na siedem. Na całe szczęście znalazł tam tylko lekarzy pracujących nad szczepionką. I choć nie do końca podobało mu się to, że parę szczepionek zostało przekazanych stricte pod badania, a nie do zaszczepienia ludzi, to potrafił zrozumieć, że dzięki temu istnieje minimalna szansa, że znajdą inny sposób na pozyskiwanie Leku i przestaną wykorzystywać Thomasa.

Ignorując protesty lekarzy Minho wbiegł do sfery medycznej, gdzie natychmiast podbiegł do łóżka Newta. Tak na dobrą sprawę to było pierwsze miejsce, o którym pomyślał. Założył, że skoro Tommy tak bardzo chciał iść do Newta, gdy był ledwie przytomny to, że gdy wstanie wypoczęty pewnie tam właśnie się skieruje. Po prostu sprawdzenie laboratoriów uznał za logiczniejszy ruch, bo jakby nie patrzeć, gdyby Thomas planował coś głupiego, miałby chociaż cień szansy żeby go powstrzymać. Jednak poza gorączkującym, bladym Newtem w sali nie było żadnego sztamaka, więc Minho z duszą na ramieniu ponownie rzucił się biegiem przez korytarze. Sztamaków i przede wszystkim bladego Thomasa z podkrążonymi oczami znalazł niedaleko głównego wyjścia, tuż przy głównej sali konferencyjnej i paru laboratoriach, w których pracowali ludzie. Jakaś część Azjaty nie potrafiła opędzić się od myślenia, że dookoła Thomasa po prostu zawsze muszą kręcić się ludzie. Że chłopak nie może być sam, bo jest jak latarnia, która przyciąga do siebie po prostu wszystkich.

Wszyscy spojrzeli na Minho zaskoczeni i z pewną dozą rozbawienia, gdy ciężko oddychając zatrzymał się dopiero tuż przy Thomasie, niezbyt delikatnie kładąc mu rękę na barku. Tommy, w białej koszulce i ciemnych dresach, z poczochranymi w każdą stronę włosami i z zadziwiająco zimną skórą patrzył tylko na przyjaciela, zastanawiając się co jest nie tak i od razu zakładając najgorsze. Że coś stało się Newtowi. Próbował jednak nie pokazać po sobie przerażenia. Wiedział, że jako lider nie miał takiego luksusu. Zwłaszcza, gdy drugi z liderów odwalał absolutną manianę. A jednak przełknął cicho ślinę i w jego wzroku bezproblemowo dało się wyczytać nurtujące go pytanie.

- Z Newtem wszystko w porządku - zapewnił go z miejsca Minho, doskonale wiedząc, jakimi torami pójdą myśli sztamaka.

Coś w jego głosie zdecydowanie wszystkim nie pasowało. I to Leo wychwycił to jako pierwszy, delikatnie zgarniając sztamaków i zamykając ich wszystkich razem w pobliskim laboratorium, gdzie udawali, że bardzo zainteresowali się naprawą kolektorów słonecznych i że wcale ukradkiem nie rzucają zmartwionych spojrzeń w stronę dwójki przyjaciół, która została sama w przestronnym holu. Thomas nijak nie pospieszał Minho tylko czekał, aż Azjata zbierze na spokojnie wszystkie słowa i myśli.

Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłościWhere stories live. Discover now