P. XVII / NIE JEST TEGO WART

173 15 1
                                    

Mimo początkowych sprzeciwów, chłopcy poszli za strażnikami. Atmosfera była wybitnie napięta i nikt się do nikogo nie odzywał, choć strażnicy dali radę dostrzec kilka sygnałów przekazywanych bezdźwięcznie między Zwiadowcami. Nie żeby którykolwiek z nich dali radę zrozumieć, co to, to nie. Wyhaczenie ich kątem oka leżało w samiutkich granicach ich możliwości. Wszelka jednak podejrzliwość Zwiadowców zniknęła w momencie, w którym weszli do jednego z pustych pokojów i gdy tuż po zapaleniu światła, ich oczom ukazały się piętrowe łóżka, na które rzucili się z biegu, niemal taranując w walce o górne posłania. Nie żeby którykolwiek z nich coś pamiętał, więc średnio mieli porównanie, a jednak i tak z absolutną pewnością uznali, że były to najwygodniejsze materace na jakich przyszło im leżeć. No i łazienka, która znajdowała się za drzwiami na końcu pomieszczenia przekraczała ich wszelkie oczekiwania. Cały ten standard był niczym niebo w porównaniu z tym, do czego przywykli w Strefie.

W czasie gdy chłopcy pozwalali sobie na odpoczynek, Thomas uważnie obserwował Newta i wyświetlające się na bieżąco na ekranach wyniki chłopaka. Nim pozwolił na pobranie od siebie większej próbki, musiał się upewnić, że z blondynem wszystko było w porządku. Bo niby z danych przewijających się przez komputer wynikało, że tak, jednak z widoku Newta na żywo, wynikało, że bardzo nie. Chłopak cholernie zbladł, co skłoniło Thomasa do porzucenia niezbyt wygodnego obrotowego krzesełka i powtórnego zajęcia miejsca obok ukochanego na szpitalnym łóżku. Pomysł okazał się więcej niż słuszny, gdy blondyn zaczął niebezpiecznie się powolutku kiwać, a wreszcie opadł, niemal mdlejąc i zatrzymując się fizycznie dopiero na Thomasie. Brunet cholernie się o niego martwił, co rusz delikatnie odgarniając włosy z czoła blondyna żeby sprawdzić temperaturę, mimo że jej dokładna wartość wyświetlała się na ekranie tuż przed nim.

Skończyło się na tym, że Newt zapadł w bardzo płytki sen, oddychając nieregularnie i z potem zraszającym jego czoło, mimo nie dość, że braku podwyższonej temperatury, to zanotowania, że jest ona zdecydowanie zbyt niska. Blondyn nie zamierzał jednak narzekać, leżał w końcu, z głową na udach bruneta, przykryty kocem, który przyniosła dla niego Kanclerz Paige we własnej osobie i tylko czuł, jak Thomas wolną ręką delikatnie gładzi go po ramieniu. Wybitnie przyjemna i zdecydowanie pomagająca w uśnięciu czynność, mimo dreszczy, które przechodziły całe jego ciało. Wszyscy naukowcy, bardziej z powodu rozkazu Kanclerz Paige, niż z własnej domyślności, opuścili pomieszczenie, zostawiając chłopców samych. Thomas, nie zaprzestając drobnych czułości w stronę ukochanego, zaczął przeglądać dane Newta, jakby od tego zależało jego życie. Wprowadził nawet wyniki, które uzyskiwał w różnych stadiach Pożogi. Zestawił wszystkie możliwe dane ze sobą nawzajem i z wyjściowymi, ale nic nie wskazywało, że chłopakowi coś mogłoby dolegać poza efektami ubocznymi Leku niszczącego zalążki Pożogi w krwi Newta. Thomas obserwował tę powolną walkę pełen wiary, że to ostatnie dogorywania Pożogi, która miała właśnie stracić szansę na zabicie blondyna.

Minęło kilka godzin. Dla niektórych był to czas pełen snu, dla innych czas obliczeń, a dla Thomasa czas ogromnego zmartwienia. Niemniej jednak, Newt wreszcie się obudził, co nie oznaczało, że zamierzał w jakikolwiek sposób się ruszyć. Przynajmniej na początku. Leżał, czując się dosłownie jak kupa klumpu i sam nie widział, czy to kwestia bardziej psychiczna czy fizyczna i wpatrywał się tępo w przestrzeń przed nim. Chwilowo nie potrafił nawet spojrzeć w Thomasowi w oczy. Zamiast tego sięgnął jednak po dłoń, której brunet używał do operowania na ekranach i splótł ze sobą ich palce, uniemożliwiając chłopakowi dalszą pracę.

- Jak się czujesz? - spytał cicho Thomas, starając się mówić ciepło i nie dać zmartwieniu wybrzmieć w jego głosie.

- Trudno określić - odparł wykrętnie blondyn, próbując zyskać sobie nieco więcej czasu na zebranie myśli, mimo że wiedział, że brunet nijak by go nie pospieszał. - Fizycznie czuję się lepiej, niż gdy zasypiałem. O wiele. I czuję, że Lek zadziałał. I to bardziej niżbym chyba chciał.

Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłościWhere stories live. Discover now