Rozdział 10 | 5424 słów

376 39 71
                                    

Jimin

Kolejnych kilka dni chodziłem z szerokim uśmiechem na ustach, nie mogąc się doczekać spotkania z Min Yoongim. Przez zajęcia w szkole muzycznej oraz jego obowiązki nie mieliśmy czasu, by zobaczyć się i porozmawiać na osobności na temat planowanej przez niego wystawy. A prosił mnie, bym w niej uczestniczył! Nie znałem szczegółów, ale na pewno chciał pokazać coś mojego! Tylko ciekawe, czy zgodzi się, by to było związane z moim głównym kierunkiem... No nic, czas pokaże!

Tyle się działo w międzyczasie - prezentacja, projekty i spotkania Tae z Hoseokiem, że nawet nie zdążyłem opowiedzieć o tym mojemu przyjacielowi. Ale Taehyungie wiedział doskonale, że coś między mną, a naszym prowadzącym będzie. Chyba. Bo chyba nie tylko ja się w nim zakochałem, a on odwzajemniał moje uczucia... Musieliśmy tylko być z tym bardzo ostrożni. Spędzając czas sam na sam w jego gabinecie, nie raz słyszałem piękne komplementy, które najpierw skupiały się na moich pracach, a z czasem na mojej osobie. Chłonąłem każde jego słowo, spragniony jednak także dotyku, którego mi nie dawał. To trwanie w niepewności między tym, co dostawałem, a tym, czego pragnąłem, było na swój sposób ekscytujące.

Dopiero pod koniec tygodnia, na jednym z nudniejszych wykładów z kaligrafii, kiedy nawet robienie notatek było zbyt trudne, aby nad nimi nie zasnąć, miałem okazję porozmawiać szeptem z Tae. Ale to on zaczął temat, bo ja nadal próbowałem skupić się na monotonnym tonie prowadzącego.

- Idziesz po wykładach? Wiesz gdzie... - wyszeptał, a ja od razu poczułem lekki rumieniec i kiwnąłem głową z uśmiechem.

- Mam dzisiaj zrobić z nim coś nowego - zdradziłem i tak jak sądziłem, Tae nachylił się jeszcze bardziej, zainteresowany.

- Co takiego?

- Nie zdradził mi szczegółów, ale to dotyczy czegoś związanego z jego wystawą.

- Oo, Minnie. To naprawdę fajna okazja do promowania i pokazania swojego talentu. Gratulacje - powiedział cicho, niezwykle podekscytowany, łapiąc moją dłoń i ściskając ją. - O ile to będzie tym, co zakładamy.

Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo nagle poczułem dotyk na kręgosłupie, który na chwilę mnie zmroził. I to w paru miejscach, w dość regularnych odstępach. Zaskoczony odwróciłem się, patrząc prosto na Jeona, który najwyraźniej postanowił urozmaicić sobie wykład żartami ze mną.

- Co tam? - zapytałem spokojnie.

- Nic, nic, nie przeszkadzajcie sobie papużki. Miałeś jakiegoś włosa na koszuli - stwierdził i wrócił do swojego tableta.

What the...?

Odwróciłem się przodem do prowadzącego i próbowałem znów skupić na wykładzie. No dobra, na rozmowie z Tae, bo gościa nie dało się słuchać.

- W każdym razie - cokolwiek to będzie, na pewno będzie super - powiedziałem cicho, wracając do przerwanego wątku.

Na tym jednak zakończyliśmy rozmowę, bo do naszych uszu dobiegły słowa "to jest ważne do państwa zaliczenia", więc chcąc nie chcąc wzięliśmy się za notowanie. I przez kolejnych dziesięć minut panowała względnie leniwa cisza, przerywana tylko biadoleniem profesora i stukaniem rysikami po kartkach lub tabletach, gdy poczułem wibrację na ręce, informującą mnie o powiadomieniu w telefonie. Zerknąłem na tarczę, a widząc, że Jeongguk coś chce, wyjąłem telefon i sprawdziłem wiadomość.

W pierwszej kolejności moim oczom ukazał się digitalowy rysunek, przedstawiający mnie, siedzącego tyłem, ale lekko z profilu i bez koszulki. A moje plecy, podobnie jak w rzeczywistości, wzdłuż linii kręgosłupa zdobiły różne fazy naturalnego ziemskiego satelity. Dopiero po tym zobaczyłem wiadomość: "Czemu księżyc?".

Rume | Jeon Jeongguk x Park JiminOù les histoires vivent. Découvrez maintenant