Rozdział 22 | 5448 słów

365 40 5
                                    

Jeongguk

Egzaminy ciągnęły się i ciągnęły. Ale tak jak to z Yu i Jacksonem planowaliśmy, w większości po prostu pobajerowaliśmy wykładowców, nawymyślaliśmy jakichś głupot, które mądrze brzmiały i zdane. Wiadomo, nie ze wszystkimi było aż tak łatwo, bo te praktyczne przedmioty wymagały większego wkładu, przygotowania i zaangażowania. Ale postarałem się, aby nie mieć już żadnych poprawek w lutym, skoro miałem wtedy walkę i to na niej chciałem się skupić.

A skoro egzaminy minęły, przyszedł czas na kolejne randeczki z Jiminem. Bo tak, przez sesję nie mieliśmy na to czasu. Wiadomo widywaliśmy się tu i tam, i dużo pisaliśmy, ale nic poza tym. A to była dodatkowa motywacja, aby szybko przez to przebrnąć i nacieszyć się moim blondynkiem.

Obaj zgodnie uznaliśmy, że na kolejną randkę lepiej znów udać się do mnie. Po prostu w mieszkaniu Jimina nie było za wiele. A skoro już mi zdołał zaufać, wiedziałem, że będzie się tutaj czuł komfortowo i nie musimy już kombinować.

Dlatego przy kolejnym weekendzie odebrałem go z umówionego miejsca, aby nie robić tego pod akademikiem, po czym zabrałem motorkiem znów do mojej piwnicy. Tym razem obaj wiedzieliśmy, że Mimi będzie tu nocował, dlatego zabrał potrzebne mu rzeczy. Choć jak tylko zeszliśmy do mojego pokoju, złapałem za jego plecak, odrzucając go pod ścianę, bo na razie musieliśmy zająć się ważniejszą rzeczą. W końcu nie mogliśmy witać się prawidłowo ze sobą w miejscach publicznych, a mnie aż za bardzo do tego ciągnęło. Zwłaszcza po takim czasie.

Szybko złączyłem nasze usta, pozwalając im na dość intensywny pocałunek. A nasze dłonie chętnie zaciskały się na częściach ciała, na które natrafiły jako pierwsze.

Muskaliśmy swoje wargi dopóki nie mogliśmy już złapać oddechu, będąc zmuszeni do oderwania się od siebie. Choć miałem ochotę już zawsze pozostać przy tych miękkich, Jiminowych puszkach.

- Tęskniłem - przyznał, wtulając się we mnie, a jego dłonie miziały mój kark i włosy, co wywoływało uśmiech.

Cmoknąłem go jeszcze gdzieś w bok głowy, na chwilę chętnie zanurzając nos w jego włosy, bo za nimi też tęskniłem.

- Ja to lepiej ujmę: myślałem, że dostanę bez ciebie pierdolca - oznajmiłem, śmiejąc się z takiego określenia, choć opisywało ono idealnie mój ostatni stan psychiczny. Ale chyba musiałem się powoli przyzwyczajać do tego, że jak na razie to Park Jimin jest mi potrzebny do normalnego funkcjonowania.

- Już dostawałeś. Hoseok mówił Tae, co odwaliłeś na egzaminie u Mina - zdradził, przypominając o incydencie, który również zapadł mi w pamięć.

Od razu się lekko spiąłem, mrużąc oczy na wspomnienie tej jego niewyparzonej gęby.

- Bo śmietnik się będzie czepiał mojej techniki - warknąłem pod nosem. - Jak mi się kiedyś napatoczy po skończeniu studiów... - zacząłem, zaciskając pięść i uderzając nią w powietrze, bo w takim momencie na pewno wykorzystam okazję, aby się odpłacić za te wszystkie krzywe uwagi. A zwłaszcza za podrywanie Jimina!!!

- To się z nim przywitasz i pójdziesz dalej, kupić mi jedzonko - Mimi dokończył to po swojemu, a żeby mnie trochę ogarnąć, złapał mi lekko nos, posyłając jeden z tych swoich uroczych uśmiechów.

Aj ty... Jeden twój uśmiech i padam przed tobą na kolana, Park Jiminnie.

Wpatrywałem się chwilę z uśmiechem w jego twarzyczkę, wędrując wzrokiem od jego ust do oczu, bo nie mogłem się zdecydować, co kocham bardziej. A przy kolejnym spojrzeniu na jego wargi o czymś sobie przypomniałem!

- Ooo, chodź, ugoszczę cię jak na księcia przystało - zapowiedziałem, od razu łapiąc go za rękę. Oczywiście za daleko go nie zabierałem, bo po prostu do biurka, które wcześniej nieco uprzątnąłem, abyśmy mieli tu trochę miejsca.

Rume | Jeon Jeongguk x Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz