Rozdział 29 | 4720 słów

173 34 10
                                    

Macie tak na lepszy dzień i w ramach przeprosin za opóźnienie w ostatniej publikacji. ;)



5 LAT PÓŹNIEJ

Saya

Kook dopiął swego. Wygonił mnie aż do Bostonu. I choć na początku mocno przed tym oponowałam, w końcu przekonałam się do studiów w USA. Szczególnie, że była to całkowicie inna kultura. Nie tak sztywna, konserwatywna i tradycyjna jak ta koreańska. I choć sam poziom studiów był równie wysoki jak ten w topowych, seulskich uczelniach, panująca tam atmosfera i otaczający mnie ludzie mocno różnili się od tych w Korei. A to ułatwiało codzienne funkcjonowanie i naukę.

Zdobyłam tutaj naprawdę dużo fajnych znajomych. Jedną z nich była moja współlokatorka Sharon, z którą dzieliłam pokój w akademiku. Oczywiście nie takim zwykłym, a prywatnym, na co Kook nalegał, abym „mogła skupić się na nauce, a nie na imprezach". Ale czy tak to działało? Raczej niezbyt. Skoro przez ostatnie dwa lata pobytu tutaj zdążyłam poznać wszystkie bostońskie kluby. I jak na złość zawsze znajdowałam w nich kolejne problemy w postaci facetów. A raczej chłopczyków, którzy udawali, że mnie kochają, a potrafili jedynie ranić...

Przez te kilka lat zdążyłam popracować nad swoim charakterem, stylem i wyglądem. Już nie byłam tą samą uroczą i czasami nieco roztargnioną dziewczyną. Sharon zadbała o to, abym ubierała się i malowała stosownie do wieku, a nie jak nastolatka, co miało pomóc w przyciągnięciu do mnie odpowiedniego faceta. Ale chyba podświadomie wybierałam sobie samych łobuzów... Bo jednak żaden z nich nie był mężczyzną, o którym marzyłam od szesnastego roku życia.

Choć jeszcze wiele razy, będąc w Korei, starałam się na niego trafić, los chciał, abym poza tymi dwoma przypadkowymi spotkaniami, już więcej na niego nie natrafiła. Los, albo po prostu mój brat, który zrobił wszystko, aby zabrać mnie od niego jak najdalej...

Ale nawet mój brat nie był w stanie walczyć z przeznaczeniem. Bo skoro jako zatwardziały hetero skończył z osobą, która była mu przeznaczona, tak i ja po tych kilku latach w końcu miałam okazję znów zobaczyć Min Yoongiego. Los postarał się o to, aby jedna z jego wystaw odbyła się akurat w Bostonie! Wystaw rysunków dotyczących dziwnie znajomych mi dziejów Korei. Doskonale wiedziałem, że mężczyzna pojawia się na otwarciu wystaw w każdym zaplanowanym mieście. Więc i w Bostonie na pewno się pojawi!

Sharon o wszystkim wiedziała. O moim crushu na niego, o wszystkich spotkaniach, o nienawiści mojego brata do niego, a nawet o snach z nim związanych! Więc chętnie pomogła mi odstawić się na to wydarzenie.

Nie wiem czemu, ale kiedy o nim śniłam, byłam pełna bólu i rozczarowania, nieraz mając na sobie tradycyjną koreańską szatę w kolorze czerwieni. O tym Sharon też pamiętała, to właśnie w suknię o takiej barwie mnie ubierając. Jak zawsze z odkrytymi ramionami, aby to one przyciągały wzrok, odciągając go od zbyt małego biustu... Włosy upięłam przy tym w kok, aby nie zasłaniały ramion i pasowały do eleganckiej sukni. I aż samej siebie nie poznawałam w lustrze. Bo choć na co dzień lubiłam mieszać styl elegancki z tym casualowym, to w takim wydaniu jeszcze siebie nie widziałam. I tylko w duchu liczyłam, że choć na chwilę przyciągnie to wzrok Min Yoongiego. Choć na sekundę...

Wiosenna pogoda nieco dawała się we znaki. Dlatego oprócz sukni, musiałam zarzucić na siebie płaszcz, ukrywając ją na razie, bo inaczej mocno bym zmarzła przez bostoński wiatr.

Już od wejścia na wynajętą na wystawę salę, mój wzrok zaczął krążyć po zgromadzonych tu ludziach. Było ich dość sporo, ale nic dziwnego, skoro sam koreański rząd włączył się w promowanie jego wystawy za granicą, aby szerzyć kulturę Korei. Nie tylko w Ameryce, ale również w Europie. Bo po trzech miesiącach w Bostonie, wystawa przeniesie się do kolejnego miasta, w innym państwie. A potem kolejnego i kolejnego. I możliwe, że wybiorę się na otwarcie kolejnej z nich, aby znów móc go zobaczyć. Choć na chwilę...

Rume | Jeon Jeongguk x Park JiminWhere stories live. Discover now