Rozdział 2 | 3656 słów

361 49 13
                                    

Jeongguk

Nie spodziewałem się, że gagatek, który ośmielił się zwrócić nam uwagę na wykładzie, będzie na tyle odważny, aby próbować wyciągnąć ode mnie kasę za upuszczony tablet. Jebnął to jebnął, na chuj drążyć temat? Mógł się nie odzywać. Ewentualnie kulturalnie poprosić o ciszę, a nie wyskakiwać z jakimiś prowokacyjnymi teksami. Ale skoro tak się lubił bawić, to nie ma problemu, zabawimy się. I za tamtą imprezę, za prowokacje i za teksty pod salą przed zajęciami z rysunku, przez które pewnie Min Yoongi będzie teraz krzywo na nas patrzył.

Nie musiałem go bić i zastraszać. Wystarczy trochę dokuczania, trochę wyzwisk i może w końcu podkuli ogon, przepraszając i zamykając swoją gębę do końca studiów. A jak nie, moje otoczenie i znajomości pośród różnych dziwnych, czasami niebezpiecznych osób, zrobią swoje. Bo na pewno nie pozwolę, aby jakiś Sm(p)ark Jimin mi podskakiwał. Czasy, w których pozwalałem komukolwiek pokazywać swoją wyższość się skończyły. I nigdy nie powrócą, już ja o to zadbam.

Po tych kilku pierwszych dniach na malarstwie mogłem już otwarcie stwierdzić, że zanudzę się na tych studiach. Zakładałem, że będą one dość kreatywne. A przez niektórych obłąkanych profesorków - tak jak Kim Heechul, a innych sztywniaków - jak Min Yoongi, sczeznę tam. Jednak coś sobie obiecałem, dlatego nie mogę ich porzucić, po prostu musząc do tego przyzwyczaić. Wiedziałem, że to kwestia mindsetu. Bo tak, jak przez liceum jakoś przeszedłem, moja frekwencja i zaangażowanie pozostawiały wiele do życzenia. Często olewałem lekcje, zrywając się z nich. Więc prowadziłem dość chaotyczne życie, z którym miałem skończyć na studiach. Teraz już tylko zaangażowanie i dobrze zorganizowana rutyna. Oczywiście, jak już przywyknę do tych sztywniaków i obłąkańców.

Te kilka pierwszych dni przetrwaliśmy. I nie obyło się bez spotkania kilku fanów MMA w budynku mojego kierunku. Na szczęście była to dość zamknięta grupa ludzi, którzy nie podbiegali do mnie jak szaleni, krzycząc moje imię, jak te fanki-wariatki k-popowych idoli. Po prostu kulturalnie podchodzili, prosząc o zdjęcie albo autograf. Czasami sobie pogaworzyliśmy o ostatnich waleczkach. Ponarzekaliśmy na kartę pojedynków, zachowanie któregoś z zawodników, czy też słabą bitkę. I nawet damska widownia MMA była dość stonowana z komplementami kierowanymi do mojej osoby. Dziewczyny się nie narzucały, nawet jeśli, jak twierdziły: „były we mnie zakochane". Ale w takich momentach przypominałem im, że w takim diable niełatwo się kochać, co było poniekąd prawdą, ale bardziej nawiązywałem do mojej kreacji publicznej - niebezpiecznej, diabelskiej, gotowej rozerwać każdego przeciwnika.

A skoro te kilka dni przetrwaliśmy, trzeba się było trochę odstresować. I tym razem nie planowałem imprezki, po prostu nie mając do tego głowy. Wolałem pogaworzyć z moim nowym kumplem, z którym ostatnio dość dobrze się dogadywałem.

Moja baza, w przeciwieństwie do innych koreańskich większych, bądź mniejszych celebrytów, nie znajdowała się w Gangnam lub innej, bogatszej lub po prostu atrakcyjniejszej pod względem mieszkań, dzielnicy. Wolałem się lepiej ukryć, dogadując z rodzicami mojego kumpla z dzieciństwa. Oni wiedzieli, jaka jest sytuacja. Dlatego postanowili mi udostępnić część swojej obszernej piwnicy, abym mógł tam sobie urządzić swój kącik.

Nie potrzebowałem zbyt wiele na początek i ten okres przejściowy. Miałem tutaj wysuwany narożnik, służący mi również za łóżko. Biurko z komputerem. Oczywiście duży telewizor, aby móc sobie popykać w gierki. Mini lodówkę. Kilka szafek i komodę. Półki na trofea i inne głupoty. A w drugiej części pomieszczenia - sprzęt w postaci worka treningowego, bieżni oraz maszyny do ćwiczeń na nogi i ręce. Wszystko wyglądało dość nowocześnie, a zarazem miało chłodny charakter, taki w moim stylu. I nawet damska ręka Sayi, która pojawiała się tutaj co jakiś czas, nic na to nie zaradziła. Bo każda roślina, którą tu przytargała, lub dekoracja, zaraz umierała, bądź przypadkiem się tłukła. I oczywiście niespecjalnie! Po prostu czasami nie byłem zbyt ostrożny.

Rume | Jeon Jeongguk x Park JiminTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon