Prolog

204 26 129
                                    


Półmrok panujący w dębowym salonie przyjemnie oddziałowywał na ukojenie niespokojnej duszy Dinah. Potrzebowała odpoczynku od naglących rozmów z rodzicami, którzy tydzień temu w dzień  jej dwudziestych siódmych urodzin oznajmili, że musi w końcu wykonać obowiązki wobec rodziny i poddać się ich woli, kończąc tym samym niefrasobliwość swoich zachowań.

Przekręcała nerwowo dzierżone szkło z alkoholem w dłoni, oczekując na przybycie swojego starszego brata Marvolo, który pełnił funkcję jej nieoficjalnego opiekuna. Obecnie naradzał się w sąsiednim pomieszczeniu z resztą członków Gauntów o przyszłym życiu dziewczyny, które starannie próbowali od zawsze jej układać po swojemu. Jednak nie potrafili być na tyle sprytni co ona, aby mogło im się to udać. Zawsze zrobi po swojemu.

Do jej nóg podpełzła ciemna bordowo kobra, która od dziecka była jej najwierniejszą przyjaciółką oraz powierniczką wszystkich zmartwień. Wsunęła się na kolana Dinah oplatając ją swoim ciężkim cielskiem i głośno zasyczała.

- Coś wymyślimy Mystique. Nie musisz się martwić. - pogładziła węża po nasadzie głowy, a ten lekko pochylił głowę zadowolony z czułej pieszczoty swojej pani. 

Krótką chwilę spokoju przerwał wchodzący do pokoju Marvolo.

- Chodź Dinah. Wszystko jest ustalone. - chłodny głos brata sprawił, że zacisnęła mocniej palce na łuskach kobry, dając tym samym znak, aby podążyła wraz z nimi. 

Wstała gwałtownie ze swojego siedziska, odkładając szklankę z trunkiem na stolik przed nią. Wyminęła bez słowa Marvolo, a gad pełzący za nią zasyczał na niego złowrogo. Podświadomie jej wierna towarzyszka zawsze chciała pokazać innym członkom, kto w tej rodzinie jest najsilniejszą jednostką.

Przeszli przez ogromne mahoniowe drzwi do jadalni gdzie przy progu stołu siedziało kuzynostwo Dinah, a na samym końcu w najważniejszej części pomieszczenia ojciec z matką. Przed nimi było jeszcze jedno wolne miejsce zarezerwowane oczywiście dla starszego brata, a ona miała usiąść w środkowej części, aby mogła poczuć się otoczona. Niedoczekanie.

Wybrała miejsce Marvolo, posyłając bezczelny uśmiech w stronę rodziców i ignorując kompletnie oburzenie reszty członków rodziny. Brat za to wymownie przemilczał zachowanie młodszej siostry i usiadł obok matki. 

- Czas się zreflektować moja droga córko. - bez większych wstępów rozmowę rozpoczął ojciec, który stanowczo wpatrywał się w dziewczynę. 

Nie miała zamiaru wdawać się w zbędne dyskusje, toteż rozłożyła ręce na stole i z uwagą czekała na dalszy monolog rodziciela. 

- Jak dobrze słyszałaś pogłoski wcześniej, zaręczyliśmy cię oficjalnie z Magnusem Malfoyem, za niedługi czas planujemy odbyć uroczystą kolację z tego powodu, aby przypieczętować wasze przyszłe małżeństwo.

Uśmiechnęła się diabelsko pod nosem. Wybór jej przyszłego małżonka był dla niej czymś satysfakcjonującym, dzięki niemu tylko jeszcze lepiej nauczy się praktycznej części czarnej magii. Zapewne myśleli, że Malfoy okaże się dla niej największą karą, a to błąd. To ona będzie jego największym koszmarem i zadba o to. 

- Będę najbardziej przykładną żoną. Możecie na mnie liczyć. - wypowiedziała kłamliwe słowa z precyzyjnie fałszywym uśmiechem. 

Ojciec z matką uważnie otaksowali ją wzrokiem, po czym starszy mężczyzna głośno odchrząknął i znów nabrał bezduszną postawę.

- Jest jeszcze jedna kwestia. 

Rozszerzyła oczy, nie zmieniając wcześniejszej miny. Będzie grała zadowoloną do samego końca.

- Ominis.

Na imię młodszego brata, wzdrygnęła się w środku, ale na zewnątrz pozostała uśmiechnięta. Musi pozostać taka do końca.

- Sprowadzisz go z powrotem do domu. 

Nie wiedziała, czy zapytać o więcej szczegółów, czy przystać twierdząco na propozycję, a w sposób, jaki to zrobi, będzie znany jedynie jej. Postanowiła ugryźć problem z innej strony.

- Po co ci on? - spytała, zmrużając jednoznacznie oczy. 

- Należy do rodziny. - spojrzał na nią iście podle, wyrażając natychmiastową niechęć. - I tak jak ty, ma dług wobec rodziny. Twoją zapłatą będzie przywrócenie Ominisa na odpowiednią ścieżkę, a wierzę moja droga Dinah, że ty najlepiej go do tego przekonasz. 

Ścisnęła z całej siły palce pod stołem, aby nie pokazać żadnych emocji na twarzy. Jednak drogi ojczulek potrafił na stare lata zagrać na nerwach, a już myślała, że zniknął mu cały wigor. Drugie zadanie specjalne okazało się sporo trudniejsze, niż początkowo sądziła. Nie może na ten moment zdradzić się, jakie ma uczucia wobec tego, zagra w tę grę. Na jej własnych zasadach.

- Obiecuję ci ojcze, że mój ukochany młodszy brat stanie się najpodlejszą wersją Gaunta, jaki ten świat widział. 

-------------------------------------

Od dawna siedział mi w głowie ten pomysł. Chciałam kiedyś napisać coś powiązanego z Voldemortem, a postać Ominisa w grze stworzyła mi wizję na dość mroczną historię.

W tym ff Ominis będzie kluczową postacią, aczkolwiek drugoplanową, bo pierwsze skrzypce gra główna bohaterka gdzie planuje pisać jedynie z jej perspektywy. Nie zakładam jednak tego na 100%, bo różnie bywa :)

To będzie na pewno krótsze opowiadanie z minimalną dawką słodyczy, a z dużą ponurej atmosfery. Muszę dać upust tej mojej ciemnej stronie duszy, która kocha aż za bardzo charaktery z kategorii "pure evil".

Zobaczymy, jak mi wyjdzie pisanie w takim stylu.

Do miłego ❤


I że cię pomszczę | Gaunt's FamilyWhere stories live. Discover now