16. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

58 17 149
                                    


Wpadając pod osłoną nocy znów w tereny swojego obecnego zamieszkania, Dinah nie mogła wyzbyć się ciążącego na jej sercu uczucia. Uczucia poczucia winy, porażki, bólu powodowanego przez jej młodszego durnego brata. To wszystko razem połączone sprawiało, że w jej oczach poczęły kręcić się łzy, którym nie chciała dać upustu.

Zza winkla domu wyłoniła się Claudette i widząc Dinah od razu popędziła w jej kierunku, unosząc nieco swą suknię do góry.

- Dinah! - zawołała przestraszonym tonem, kiedy do niej dobiegła. - Merlinie gdzieś ty była?! Martwiłam się o ciebie!

Uniosła głowę do góry na słowa „martwiłam się o ciebie" wręcz z dziwnym niedowierzaniem. Już nie chodziło o to, że praktycznie nikt jej w życiu czegoś takiego nie powiedział. Powiedziała to natomiast Claudette, u której myślała, że przychylności nigdy nie zdobędzie.

- Martwiła się pani...? - zapytała zdziwiona.

- Oczywiście, że tak! - odpowiedziała obruszona. - Jesteś w końcu wyborem mojego wnuczka, a co za tym idzie moją rodziną.

Uśmiech poruszenia mimowolnie pojawił się na twarzy Dinah po tych słowach. Kto by pomyślał, że kiedyś w życiu zrobi jej się miło, bo ktoś uzna ją za swoją rodzinę.

Nim zdążyła otworzyć usta na pierwsze rewelacje swojej podróży, z daleka nadciągał już Daniel, wracający o tej porze z miasta. Widząc obie kobiety w nietypowej sytuacji, od razu ruszył w ich stronę, posyłając zmartwione spojrzenia na jedną i drugą.

Nie odzywając się nic dopadł Dinah w swoje objęcia, czule masując całą skórę jej ramion, od których znajdywała swe ukojenie. Nawet nie musiała nic mówić, a on już wiedział.

- Co się stało? - zapytał cicho, patrząc na jej twarz.

- Ominis. - mruknęła.

Bez zbędnych słów zaczął ją prowadzić do wnętrza chaty, a Claudette za nimi podążyła. W środku kazali jej usiąść. Staruszka zajęła się przygotowaniem herbaty z mlekiem, natomiast Daniel usiadł obok niej, czule pocierając ją po ręce. Nie mogła wyjść z podziwu, ile ciepła ta rodzina potrafiła dostarczyć samymi takimi uprzejmymi gestami. Nie znała tego, więc czuła się z tym nieco obco.

Po wypiciu gorącego napoju, pod ostrzałem ich troskliwych spojrzeń, Dinah zaczęła się uspokajać, choć ledwo zdążyła dać unieść się emocjom. Nie naciskali na nią, nie dopytywali, wręcz miała wrażenie, że daliby jej odejść bez mówienia czegokolwiek. Ale tak nie chciała. Nie z nimi.

- Z moim bratem jest nieciekawie. - odezwała się w końcu po ciągnącej się ciszy, odkąd weszli do domu. - I czuję się z tym źle. Jakby to była moja wina. - przyznała cierpko.

Daniel wzmocnił uścisk na jej ręce i przysuwając się krzesłem do niej, wziął w dłonie twarz Dinah, którą nakierował w swoją stronę.

- Nic nie jest twoją winą. - powiedział pewnie. - Tyle lat temu poświęciłaś, jak możesz tak myśleć?

Posłała mu jedynie lekki uśmiech życzliwości i więcej tematu nie kontynuowano. W samej kuchni cała trójka zaczęła rozmawiać o problemach codziennej wagi, a dopiero po powrocie do swoich pokoi, Dinah pozwoliła sobie uronić kilka łez zalegających jej w duszy, którą każdą po kolei ścierał jej Daniel, będąc obok niej.

~

Od tamtego czasu temat Ominisa przestał być poruszany i Dinah skupiła się na obecnym życiu, próbując sprostać zadaniom codziennym od Claudette. Chociaż staruszka jej by tego nie przyznała, to widziała, że coraz lepiej sobie radziła z obowiązkami domowymi, jak i samą opieką nad zwierzętami. Przynajmniej teraz nie miały ochotę ugryźć ją w jakiś element na ciele.

I że cię pomszczę | Gaunt's FamilyWhere stories live. Discover now