25. Ostateczne starcie.

46 15 52
                                    

Dwójka niegdyś dzieci, obecnie była już dorosłymi ludźmi. A ich charaktery rozbiegły się w dwie różne strony. Morfin od incydentu napaści ojca na swoją osobę, był już całkowicie podporządkowany mu i równie jak Marvolo, zaczął wyżywać się na Meropie za jej nieudolność w czarowaniu oraz zbyt otwarte zainteresowanie mugolem Tomem Riddlem.

Meropa jednak dalej brnęła w swe uczucie do mężczyzny, podjudzana bezustannie przez Dinah. Miłość młodej kobiety urosła do takiej rangi, że już nie wyobrażała sobie życia bez Toma u boku. A Dinah miała zamiar sprawić, że na pewno będą razem. Wszelkimi sposobami.

Estelle zmarła rok temu prawdopodobnie przez utratę całkowitą zdrowia psychicznego, którą zafundował jej Marvolo. Kobieta pod koniec swojego życia była chodzącym kłębkiem nerwów, napastowana psychicznie i fizycznie przez męża oraz tracąc obronę swojego syna. Bo córka żyła w swoim odrealnionym świecie podarowanym przez Dinah. Więc opuszczona, bez żadnego wsparcia po prostu któregoś dnia wypiła fiolkę eliksiru trucizny i zasnęła na wieki. Czy Dinah było jej szkoda? Nie. Była losową ofiarą w jej planie mającym doprowadzić Marvolo do upadku.

A przedostatni etap owego upadku miał rozpocząć się dzisiaj.

Z pozoru nudny dzień, który spędzali w tradycyjny sposób, czyli Dinah rozmawiająca szeptem z Meropą, Marvolo będący wrakiem samego siebie, siedział i pił, tracąc coraz bardziej na niegdyś nienagannym wyglądzie. Mystique jej opowiadała skrupulatnie, jak brat przez lata mizerniał i dawne idealnie ułożone włosy pozostały jedynie wspomnieniem, zostawiając mu kępkę marnych kosmyków na głowie. Stalowe spojrzenie, którym kiedyś potrafił sprowadzić do pionu każdego, było teraz żałosnym cieniem przegranego słabeusza, a idealna sylwetka przemieniła się w chuderlawe ledwo widoczne mięśnie, przez które wszystkie ubrania na nim wisiały. Stracił to coś, wyglądając teraz jedynie jak mizerny staruch.

W domu brakowało Morfina. Dinah dowiedziała się od kobry, że młody Gaunt ostatnio zbyt często kręci się po wiosce mugoli. Dinah wiedząc, że nie dopuści się podobnej zdrady wobec ojca jak niegdyś, zastanawiała się, co też ten kretyn mógł wymyślić.

Gdy południe nadeszło, Morfin jak oparzony wpadł do domu, dysząc ciężko. To zwiastowało kłopoty.

- Ojcze! - zawołał donośnie. - Ojcze!

- Przecież cię słyszę idioto. - warknął znad butelki Marvolo, ledwo podnosząc się z siadu z krzesła. - Czego?

- Chyba popełniłem błąd. - mruknął.

- Jakiż znowu błąd!

Rozległo się głośne pukanie, a wręcz walenie w drzwi ich zrujnowanej chaty. Marvolo prychając na lewo i prawo, odsunął gwałtownie syna od drzwi i otworzył je z rozmachem. Jego oczom ukazał się Bob Ogden — szef czarodziejskiej Brygady Uderzeniowej.

- A ty tu czego szukasz? - wybełkotał nieprzyjemnie Marvolo, chwiejąc się cały.

Mężczyzna obrzucił starego Gaunta krzywym spojrzeniem i jednym teatralnym ruchem, wyciągnął z kieszeni płaszcza zwój pergaminu.

- To jest wezwanie na przesłuchanie dla Morfina Gaunta. - powiedział wyniośle. - Za dopuszczenie się nielegalnego użycia uroku na mugolu.

Marvolo spojrzał z tyłu na syna, wyklinając go bezgłośnie, a ten odwrócił spojrzenie w inną stronę, zgrywając niewiniątko. Wywracając oczyma odwrócił się z powrotem do Ogdena.

- Nic złego nie zrobił. Żegnam. - próbował bezceremonialnie zamknąć drzwi przed pracownikiem ministerstwa, ale ten butem nie zezwolił na to.

- Panie Gaunt, chyba nie zrozumiał pan powagi sytuacji. - przemówił zirytowany. - Pana syn...

I że cię pomszczę | Gaunt's FamilyWhere stories live. Discover now