11. Kiedy nie wiesz, co zrobić.

73 19 112
                                    

Patrząc na swoje odbicie lustrzane, czekała jedynie jak na skazanie. Oczy jej mimowolnie opadały pod naporem zmęczenia, a głowa zagłuszała tysiącem chaotycznych myśli kompletnie ze sobą niepowiązanych. No przesadziła trochę z tym alkoholem. Nie ma opcji, że ogarnie się do przybycia Malfoya.

Właściwie to ile czasu już minęło odkąd...?

Trzask drzwi z dolnego piętra dał jej szybką odpowiedź. Sporo czasu upłynęło, odkąd przekroczyła próg swojej sypialni, a najdroższy narzeczony zdążył się pojawić. Cudownie.

Rozległo się pukanie do drzwi jej pokoju, a sądząc po nieśmiałości odgłosów, był to zapewne skrzat domowy.

- Panienko Gaunt... - zaczął strachliwe i niedane mu było dokończyć, kiedy zamaszyście oberwał w twarz otwieranymi gwałtownym ruchem drzwiami. Dinah widząc krew spływająca z nosa skrzata, uśmiechnęła się złośliwie.

- Słyszałam. Już idę. - powiedziała przesłodzonym głosem i dumnym krokiem skierowała się ku schodom.

W połowie drogi zdążyła zauważyć Magnusa rozmawiającego o czymś z Marvolo. Spod pół przymkniętych powiek dostrzegła, że był ubrany wyjątkowo elegancko, co nie zwiastowało niczego dobrego.

Na jej widok Malfoy rozszerzył znacznie kąciki ust ku górze.

- Dinah skarbie. Tęskniłaś?

No chyba sobie żartujesz w tym momencie.

- Oczywiście. - zdobyła się na tak fałszywy uśmiech, że każdy głupi zauważałby w nim kłamstwo. Niemniej jednak nie mogła poczynać pochopnych kroków. Nie przy Marvolo. A ten pieprzony platynowy łeb doskonale wykorzystywał obecność starszego brata obok.

Schodząc całkowicie na dół, podeszła do nich obu. Kiedy Magnus schylił się, aby ucałować ją w policzek, nie oponowała, starając się nie strzelić mu w twarz za tę świetną grę aktorską. Łajza jedna. Pomimo ich rozejmu i tak szukał okazji do zdenerwowania jej. A skoro miał przestać z donoszeniem do Marvola, to musiał znaleźć inne ujście w swoich zagrywkach.

- Rozmawialiśmy właśnie o kolacji. - oznajmił radosnym tonem Magnus, skacząc jasnymi oczyma między nią, a Marvolem.

- Ach tak? - udała miłe zaskoczenie, a w środku już wybierała narzędzie tortur, którym by potraktowała tego aktorzyne.

- Magnus zaprosił nas całą czwórką do posiadłości Malfoyów. - wyjaśnił Marvolo. - Więc idź się lepiej przygotuj Dinah, a ja wrócę po Estelle.

Nie mając wyjścia, posłała bratu jedno z ostatnich pięknie fałszywych uśmiechów i zaczęła kierować swe kroki z powrotem na górę. Aby utrzymać tę szopkę do końca, nie może się zdradzić ze swoimi nienawistnymi uczuciami. Zdążyła udobruchać całą rodzinę, że jest wielce zadowolona z narzeczeństwa i tak muszą myśleć. Przynajmniej aż nie doprowadzi spraw do końca.

Znikając za ostatnim schodkiem, przybrała mocno zirytowany wyraz twarzy i z hukiem wparowała do swojej sypialni. Nie zdążyła porządnie się uspokoić, kiedy usłyszała za sobą dźwięk otwieranych drzwi.

- Dobrze się bawisz? - rzuciła ostro zza pleców, wiedząc doskonale, że Malfoy wparował jej bezczelnie do pokoju. - W co ty sobie pogrywasz, hm?

- To już nie można wyjść z najukochańszą i jej rodziną na kolację? - westchnął teatralnie i tyle wystarczyło Dinah, aby rozjuszyć ją do cna.

Wściekła ogromnie podeszła do niego i łapiąc go za skrawek koszuli przy piersi, wyciągnęła tuż przed jego twarzą różdżkę. Tym mocniej jej złość wzrastała, kiedy ten bezczel wyginał usta w aroganckim uśmieszku.

I że cię pomszczę | Gaunt's FamilyМесто, где живут истории. Откройте их для себя