19. Jesteś wrogiem czy przyjacielem?

52 18 115
                                    


Trzymała się za brzuch, oglądając ostatnie ciepłe promienie sierpniowego słońca zwiastującego koniec lata. Czuła pod dotykiem jak małe stworzonko w jej wnętrzu dawało pierwsze oznaki swojej obecności, zaokrąglając lekko jej brzuszek. Masowała to miejsce, z bladym uśmiechem wciąż wyglądając za okno. Jakby czekała na koniec tej pięknej sielanki, w której żyła, oczekując tego z widoku małej zamglonej szyby.

Wchodzący Daniel do kuchni zauważył swoją ukochaną tępo wpatrującą się przed siebie. Podszedł do kobiety i ujął ją swoimi opiekuńczymi ramionami od tyłu, składając czuły pocałunek w bok jej policzka, od którego mimowolnie przechyliła głową w bok, chcąc się wtulić w niego jeszcze bardziej.

- Coś cię trapi najdroższa? - zapytał.

- Może trochę przyszłość. - mruknęła cicho w odpowiedzi.

Daniel zaczął powoli obracać Dinah w swoją stronę, a kiedy przed nim stanęła, ujął twarz kobiety w swoje dłonie, złączając z nią swoje wargi w pełnej miłości pieszczocie. Oddała mu ją, utrzymując ten pocałunek, najdłużej jakby mogła. Wtedy czuła się najlepiej.

Odchylił lekko swoje usta od niej i szepnął prosto w nie:

- Będziemy w niej razem. Więc będzie idealnie.

Uśmiechnęła się szeroko na te słowa, a Daniel, widząc, że nieco ją uspokoił, przeniósł swoje wargi na jej czoło, skradając w tym miejscu kolejnego pełnego czułości całusa.

- Muszę już uciekać do pracy. - powiedział, unosząc jej twarz do góry, aby spojrzała mu w oczy. - Jakbyś czegoś potrzebowała, babcia będzie obok.

- Wiem, wiem. Leć już, żeby się nie spóźnić.

Posłał jej radosny uśmiech i oddalając dłonie z jej twarzy, złapał po drodze wiszącą na krześle kamizelkę i zaczął iść w kierunku drzwi. Zatrzymał się jeszcze na chwilę, odwracając się w stronę kobiety.

- Dinah?

Spojrzała na niego pytająco.

- Kocham cię. - rzekł, unosząc wysoko kąciki ust.

- Ja ciebie też. - odparła z równie szczęśliwą miną.

~

Po wyjściu Daniela zajęła się małymi porządkami domowymi, aby odwlec z głowy głupie myśli. Claudette pytała parokrotnie, czy nie zrobić tego za nią, ale Dinah zbywała ją, mówiąc, że sobie poradzi. Aż dziwne, że z czasem zajęcia w domu będą tymi, które przynosiły jej ukojenie, a nie męczenie przypadkowych mugoli.

Kiedy chciała udać się do sypialni w celu odpoczynku do chaty weszła pani Sweeting z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Jest sowa do ciebie. - oświadczyła. - Taka biała, dostojna.

Uniosła brew pytająco do góry, ale nie zadając zbędnych pytań, wyszła na zewnątrz. Jej oczom ukazał się biały wielki puchacz spoczywający sobie beztrosko na sznurku od prania z przyczepionym liścikiem do jego łapki.

Dinah podeszła do ptaka, odwiązując z jego nóżki kartkę i zaraz go odgoniła bez żadnych przysmaków, choć Claudette już miała je naszykowane. Poczęła wczytywać się w treść listu i momentalnie zbladła jak ściana, nabierając iście przerażonego wyrazu twarzy.

- Wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona staruszka.

- T-tak. - odpowiedziała z zająknięciem. - Muszę na chwilę wyjść. To pilne.

I że cię pomszczę | Gaunt's FamilyWhere stories live. Discover now