6. Delegacja.

100 21 236
                                    


Delegacja w Hogwarcie to było coś, na co czekała od dawna. W końcu powróci do swojego stałego schematu życia bez upierdliwej rodziny nad głową i już nieco mniej, ale dalej irytującego narzeczonego.

Popalając cygaro w dalszej odległości od wszystkich, czekała aż Magnus, skończy wszystkie oficjalne rozmowy z pracownikami Ministerstwa, jak i innymi czystokrwistymi. Jedyny warunek to, aby dotrzymała mu towarzystwa, dopóki nie pojedzie. Tak też zrobiła. Oddalona co prawda, ale na jej oko trzymała się blisko.

Magnus ruchem dłoni poprosił ją o podejście w jego kierunku, więc znużona wyrzuciła za siebie niedopalone cygaro i podeszła do narzeczonego. Widziała, jak czeka na nią dwójka ministrów z tego, co kojarzyła, byli oni z departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, a więc wiało trochę grozą, patrząc na jej sposób życia.

- Panna Dinah Gaunt. - przywitał się starszy mężczyzna, zdejmując kapelusz z głowy.

- Pan...?

- Diggory. - grzecznie się przedstawił, a zaraz po nim drugi obok stojący, ale jego nazwiska kompletnie nie zapamiętała. Mało istotne.

Magnus, próbując ukryć zażenowanie jej gafą braku znajomości członków Ministerstwa, objął Dinah za ramię i przysunął bliżej swego ciała, zaczynając z szerokim uśmiechem schodzić na inny temat. Nie podobało jej się to kompletnie, mieli inny układ i w jego grę na pewno nie wchodziła opcja dotykania jej ciała. Na razie to przetrzyma.

Malfoy próbował całym sobą opowiadać w superlatywach o narzeczonej, podkreślając wszystkie możliwe profity, które mogłaby przynieść dla Ministerstwa. Kiedy osobnik, którego imienia nie zapamiętała, słuchał z uwagą Magnusa, ten starszy Diggory uważnie się jej przypatrywał, jakby miał zamiar wyryć jej dziurę w głowie. Chyba ktoś tu słyszał co nieco.

- Moja Dinah świetnie odnalazłaby się w roli Aurora, mówię panu. To kobieta z ogromnym potencjałem magii. - powiedział z entuzjazmem Magnus, ściskając mocniej ramię kobiety, a ona zaczęła odczuwać mocne zniecierpliwienie jego zachowaniem.

- Widzę. - odparł cierpko Diggory, lustrując jej zniszczone oczy i pojedyncze blizny na szyi. - Przemyślimy sprawę.

Po odejściu ministrów Dinah wyrwała się spod uścisku Magnusa i mierząc mężczyznę złowrogim spojrzeniem, stanęła naprzeciwko niego.

- Co to miało być Malfoy? - syknęła wściekle. - Nie na to się umawialiśmy.

- To tylko gra pozorów Dinah. - stwierdził uśmiechnięty, chcąc podejść do niej, ale zatrzymała Magnusa jednym ruchem ręki. - Próbuje przekonać ministrów, aby włączyli cię w sprawy Ministerstwa, bo twój ojciec o to prosił. Wiesz, pracę dostaniesz, ale możesz ją wykonywać na swój własny sposób.

- Jedź już, jak mówiłeś. - powiedziała chłodno, odwracając się plecami do niego. - Chcę w końcu się od ciebie uwolnić.

Cicho westchnął najwyraźniej niepocieszony jej reakcją i odszedł. Naprawdę już nie miała ochoty wykładać mu tutaj, że nigdy do żadnego Ministerstwa nie wstąpi i czy to on, czy jej ojciec jej do tego nie zmuszą. Chciała się go pozbyć czym prędzej, bo dużo znajomych twarzy pojawiło się w obrębie Hogwartu. Zapewne i ta najważniejsza tam się znajdzie.

Podeszła bliżej dziedzińca uważnie rozglądając się na boki. Do końca nie wiedziała, na czym ma polegać ta cała delegacja, widziała jedynie, że wszyscy nauczyciele Hogwartu kręcili się po całej szerokości terenu, jakiś podest był wystawiany na zewnątrz, a czarodzieje z przeróżnych rodzin błądzili naokoło zamku.

Przyuważyła jednak dawno niewidzianą przyjazną twarz z czasów szkolnych. Pewnym krokiem podeszła ku osobie o surowej mimice.

- Yui Tanaka, jak zawsze niezłomna. - przywitała się z dawną przyjaciółką, która słysząc głos Dinah, spojrzała w jej kierunku z zadziornym uśmieszkiem.

I że cię pomszczę | Gaunt's FamilyWhere stories live. Discover now