Rozdział 3: My nie zasługujemy na miłość

226 33 247
                                    

Część II: Gniew 

   Gdy tylko Filip nacisnął klamkę drzwi wejściowych do swojego domu, jego uszu dobiegł surowy głos ojca:

- Dobry wieczór, Filipku! Co ty sobie wyobrażasz? Dawno nie spotkałem się z takim brakiem szacunku.

   Pan Wojciech stał pośrodku salonu z rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Za nim przystanęła mama Filipa, pani Joanna, która jednak spoglądała na syna z delikatnym wyrazem ulgi na twarzy.

   Nastolatek nie odpowiedział. Powoli zdjął buty, przeczesał palcami włosy i udał się do pokoju, w którym znajdowali się jego rodzice. Czuł we krwi, że dzisiejszego wieczoru nadszedł moment nieuniknionej konfrontacji.

- Gdzie ty się podziewałeś? Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiliśmy. Pół dnia nie było z tobą żadnego kontaktu - powiedziała z wyrzutem mama Filipa.

   Chłopak otworzył jedynie usta, ale nie zdążył odpowiedzieć, gdy ponownie podniesionym głosem przemówił jego ojciec:

- Dlaczego wyłączyłeś telefon? I jakim prawem zostawiłeś zegarek w domu? Nie wmówisz mi, że to wyszło przypadkiem. Jesteś niewdzięcznym idiotą. Szlajasz się po nocach z tą patologią...

   Podszedł do Filipa i zbliżył do niego czerwoną ze złości twarz. Chłopak mógł teraz zobaczyć, jak w rytm przyspieszonego oddechu ojcu groźnie falują nozdrza.

- Świetnie, gratuluję. Aśka, on pił alkohol - powiedział mężczyzna dramatycznym tonem, a pani Joanna wzięła równie rozpaczliwy, głośny wdech.

- Po pierwsze, to rozładował mi się telefon - automatycznie skłamał Filip, jednak od razu poczuł się z tym podle. Wcale nie względem swoich rodziców, a wobec samego siebie. Dlatego krótko po tym dodał - nie przesadzasz trochę?

   Jego głos drżał ze zdenerwowania. Czuł, jak wzbiera w nim wściekłość, której nie zdoła dłużej kontrolować.

- Nie wiem, czy zauważyliście, ale mam siedemnaście lat! A traktujecie mnie niemal identycznie jak Maksa, który chodzi jeszcze do wczesnej podstawówki - wyrzucił z siebie znacznie pewniejszym tonem.

   To chyba pierwsze sensowne zdanie, jakie zdołał wygłosić rodzicom w ciągu ostatnich miesięcy. Być może dlatego skumulowane na przestrzeni ostatnich dni złe doświadczenia, w połączeniu z resztą alkoholu buzującą w żyłach, zaczęły znajdować ujście w kolejnych słowach nastolatka.

- Zegarka nie mam zamiaru dłużej nosić - w tej kwestii Filip również pozwolił sobie na szczerość, co przełamało tamę skrywanych głęboko emocji. - Szczerze? To, co robicie, jest nie tylko pojebane. Jest kurwa nielegalne. Pozbawiacie mnie jakiejkolwiek prywatności. Mógłbym zgłosić was na policję albo do mediów... Nie wiem, do rzecznika praw dziecka - wyliczał, zaciskając pięści.

   Pani Joanna zamarła po wysłuchaniu słów syna. Na jej twarzy malował się niejednoznaczny grymas, który mógł odzwierciedlać mieszane uczucia, jakie nią targały. Dłonie, które opierała na zagłówku fotela wypoczynkowego, lekko jej dygotały.

   Zarzut syna spotkał się jednak z szybką defensywną ojca:

- Brawo, Filipku - odezwał się nieco łagodniej pan Wojciech. - Jak sam przyznałeś, masz siedemnaście lat. Nie jesteś jeszcze pełnoletni... - nie spiesząc się, ojciec Filipa starannie dobierał słowa. - Nie chcesz nosić zegarka? Proszę bardzo, twoja sprawa. Skoro to dla ciebie za duże wyzwanie. Ale to nie zmienia faktu, że na dany moment pozostajesz pod naszą opieką - powiedział i uśmiechnął się zjadliwie.

   Kiedy Filip przypatrywał mu się ze skamieniałą twarzą, pan Wojciech kontynuował oficjalnym tonem:

- W tym momencie tracisz w tym domu wszelkie przywileje. Na nic nie możesz liczyć, żadnego wsparcia z naszej strony. Oprócz tego masz szlaban, na najbliższe tygodnie i na całe wakacje. Wolny czas poświęcisz na naukę. Po szkole masz wracać od razu do domu, nie życzymy sobie żadnych gości do ciebie. Nawet nie każ mi mówić, co stanie się, gdy nie spełnisz tych warunków.

Czy cokolwiek ma jeszcze sens?Where stories live. Discover now