Część V: Akceptacja
Prawie niczego nie zapamiętali z krótkiej podróży samochodem. Jechali w milczeniu, nawet chłopiec był cicho. Ocknęli się z transu dopiero, gdy Filip zjechał w jakąś leśną drogę, zatrzymał auto i wyłączył silnik.
– Co ty robisz? – zapytał Adam, dopiero wracając myślami do tu i teraz.
– Nie wiem, musimy coś ustalić – odparł chłopak, wpatrując się w kierownicę. – Przecież nie możemy tak po prostu wrócić sobie do obozu. Czesi na pewno zainteresują się tym, że mamy ze sobą małe dziecko. Napadliśmy na tego faceta...
– ... poza tym Kasia potrzebuje pomocy – wtrąciła się Laura. – Nie wiadomo, czym ją nafaszerował.
– Kde je máma? (Gdzie jest mama?) – zapytało dziecko, które na nowo ożywiło się, słysząc rozmowę nastolatków. Igor, który trzymał je na kolanach, krzywił się od zapachu, jaki wydzielała pielucha chłopca.
Zamilkli. Niby co mieli mu odpowiedzieć.
– Myślę, że powinniśmy pojechać do szpitala – powiedziała Laura. – Martwię się o nią. Adam też musi otrzymać pomoc. Ten pies pewnie nie był szczepiony. Dziecko trzeba komuś przekazać...
Trudno było z tym dyskutować. Wszystko wskazywało na to, że zostali bez wyjścia. Filip przekręcił kluczyk w stacyjce i już miał ruszać. W tym momencie jednak Kasia, która leżała pomiędzy Laurą a Adamem, drgnęła.
– Nie... tylko nie do szpitala, proszę – powiedziała cichym głosem.
– Kasia! – krzyknęła Laura. – Co ci jest? Co on ci zrobił? Jak się czujesz? Nic się nie stało? – zaczęła zarzucać młodszą siostrę pytaniami.
– Chyba n-nic... – wyjąkała dwunastolatka. – Obudziłam się tam, na strychu. Nawet nie wiem, jak się tam znalazłam. Kazał mi wypić jakiś śmierdzący alkohol. Smakował jak s-spirytus – czknęła.
Tak wiele pytań chcieli jej jeszcze zadać. Rozmowa z Kasią była jednak bardzo trudna. Czasem wcale nie odpowiadała, a niekiedy bredziła niezrozumiale. Nijak nie potrafili wywnioskować, co właściwie się z nią dzieje.
– A jak się teraz czujesz? – zapytał Adam chyba po raz piąty.
– Chce m-mi się piić.... Mam tak s-sucho w buzi.
Nie mieli przy sobie portfeli, ale wiedzieli, że mają wodę w obozowisku.
– To szpital czy namioty? – zapytał nerwowo Filip.
– Nawet nie wiemy, gdzie jest szpital – stwierdził Igor.
To ostatecznie przekonało ich do podjęcia nowej decyzji. Filip odpalił silnik Skody i nakręcił. Ruszyli w stronę Velkégo Dářko, modląc się o to, by nie żałowali później tego, co teraz robią. Wymieniali ze sobą tylko krótkie komunikaty.
– Nic jej nie będzie, zobaczysz – Adam starał się pocieszać Laurę.
– Mam nadzieję, że on przeżyje – Filip powiedział do reszty. – Nie chcę iść do więzienia.
– Przeżyje – odpowiedział mu uspokajająco Igor. – Zresztą, dobrze mu tak.
Postanowili, że zaparkują w oddali, tak by nie ściągać na siebie uwagi Czechów, od których pożyczyli samochód. Chcieli podejść do obozowiska pieszo, a jeśli Kasia nie da rady, przyniosą jej wodę i dopiero wtedy, bez dziecka przeparkują auto.
– Będziemy musieli go odwieźć na policję czy coś takiego – powiedział Igor, przekrzykując się ze znowu płaczącym kilkulatkiem.
– Jasne, ale po kolei – odparła Laura, do której priorytet stanowiło zdrowie siostry.
![](https://img.wattpad.com/cover/349176739-288-k227744.jpg)
CZYTASZ
Czy cokolwiek ma jeszcze sens?
AdventureMoże najwyższa pora uciec? Wakacje kuszą, by wyrwać się od wszystkiego, co ogranicza. Rzucić się w wir przygód, miłosnych trójkątów i... nieoczekiwanych splotów wydarzeń. Tak zrobiła czwórka przyjaciół z Wrocławia.