Rozdział 20: Ciała

100 19 139
                                    

   Znaczną część popołudnia spędzili na wzajemnym poznawaniu się i na rozmowach o charakterze światopoglądowym. Siedzieli wspólnie wokół porozrzucanych w nieładzie napoi i przekąsek, którymi dzielili się między sobą. Wygrzewali się na słońcu, które od czasu do czasu chowało się za sunącymi po niebie chmurami. Za każdym razem, gdy przebijały się przez nie promienie słoneczne, ogarniało ich błogie uczucie ciepła. Doceniała to w szczególności Laura, która co prawda wyszła z namiotu, jednak nadal chowała się w śpiworze. Przywodziła na myśl szaro-zieloną gąsienicę, co nie umknęło uwadze Kasi. Dziewczynka ku uciesze Igora podzieliła się tą refleksją ze wszystkimi zebranymi.

   Studenci mieli charakterystyczną manierę wymądrzania się i mimo wyraźnej sympatii dawali nastolatkom odczuć, że traktują ich z góry. Wiktor i Maksym pouczali młodszych kolegów odnośnie ubioru, rozstawiania namiotów, a nawet odżywiania. Takie uwagi bardzo szybko stały się irytujące dla siedemnastolatków.

– Nic dziwnego, że twoja dziewczyna... to znaczy koleżanka się rozchorowała – Maksym dawał wykład Filipowi, a Wiktor potakiwał mu skwapliwie – jak jecie takie świństwa, to macie fatalną odporność.

– Zdajecie sobie sprawę z tego, że trochę trujecie dupę? – zapytał Igor bez ogródek, co nieco otrzeźwiło mężczyzn.

– Kurwa, tak właśnie jest z waszym pokoleniem – od razu odparował Wiktor. – W ogóle nie chcecie korzystać z wiedzy i doświadczenia osób, które jednak są od was trochę starsze i mogłyby przekazać wam coś cennego. Wydaje wam się, że jesteście samowystarczalni, przez internet.

– Tak, zajebiście samowstarczalni przez internet, od którego celowo się odcięliśmy. To z waszym pokoleniem jest coś niehalo – teraz to Adam wtrącił się w rozmowę, wyraźnie czując się sprowokowany.

– Ile wy właściwie macie lat? – zapytał Filip podobnym tonem co jego przyjaciel.

– Ja i Wiktor dwadzieścia sześć, Paulina dwadzieścia pięć a Wiktoria dwadzieścia cztery – odpowiedział Maksym.

– No właśnie. Wcale nie wiecie dużo więcej od nas, po prostu nam zazdrościcie, bo wielkimi krokami nadchodzi trzydziestka. Będziecie brać kredyty i robić kaszojady – stwierdził Igor, szczerząc się do niego.

– Ja z Maksymem raczej nie będziemy robić kaszojadów – prychnął Wiktor rozbawiony, przewracając oczami. – Ale dobra, nie ma co pierdolić. Skończmy na tym, że wszyscy nadal jesteśmy dziećmi – chyba sam uznał, że rozmowa robi się niezręczna.

– Wreszcie ktoś to powiedział! – przyklasnęła Paulina, którą wyraźnie żenowało wcześniejsze zachowanie chłopaków z jej paczki. – Ja sama nie jestem pewna, czy w ogóle jest coś takiego jak bycie dzieckiem. Myślę, że wszyscy wokół udają. No bo dobra, niby zdobywasz jakąś wiedzę i doświadczenia. Rodzisz się bez nich, ale w gruncie rzeczy cały patrzysz na świat z tego samego środka – wyrzuciła z siebie ten monolog, jakby próbowała załagodzić nieco napiętą atmosferę.

– Najbardziej bolesny jest chyba fakt, że myślisz sobie, że wiesz, o co chodzi w życiu i podporządkowujesz temu swoje działania. Później przekonujesz się, że wcale nie o to chodziło i okazuje się, że wykonywałeś całą tę pracę na marne – niespodziewanie dodała od siebie Wiktoria, która dotychczas pozostawała małomówna. – Więc możecie nam cisnąć, że ściga nas czas i cały ten konstrukt o nazwie dorosłość. Ale my wcale nie czujemy się dorośli ani nie jesteśmy gotowi na cokolwiek z tego, co powiedział Adam. Was też to czeka.

– Zawaliła rok – szepnęła Paulina do Igora, który zdusił chichot.

– Ja pierdolę, jak mamy takie filozoficzne rozkminy, to chyba warto zajarać, co? – zapytał Wiktor. – Mamy fajny towar, taki pobudzający, na myślenie.

Czy cokolwiek ma jeszcze sens?Donde viven las historias. Descúbrelo ahora