Rozdział 7: Mimo wszystko

107 24 48
                                    

– Muszę cię o czymś uprzedzić – powiedział Adam. Chłopak ze swoją zwyczajowo poważną miną wpatrywał się we wzburzoną taflę wody. – Myślę, że lepiej, żebyś dowiedział się ode mnie.

   W poniedziałkowe popołudnie spotkali się na bulwarach nad Odrą. Póki co byli tylko we dwójkę. Po słowach przyjaciela Filip poczuł nieprzyjemny ścisk w splocie słonecznym. Adam z pewnością nie rzucał słów na wiatr, a on sam na pewno nie miał ochoty na złe wieści. Nastawił się już wcześniej, że to spotkanie upłynie w przyjemnej atmosferze planowania ich wakacyjnej eskapady. Na przestrzeni ostatnich dni tak to właśnie wyglądało. Jednak już od chwili przywitania z Adamem chłopak wyczuł dziwną atmosferę. Dopiero teraz połączył ją w głowie z dość powściągliwymi wiadomościami na Messengerze pisanymi w weekend przez pozostałą trójkę.

   Adam co prawda nie wyglądał na zestresowanego lub przygnębionego, jednak Filip zauważył kilka powierzchownych zadrapań na twarzy chłopaka, więc jego wyobraźnia sama zaczęła szybko pracować. Pomyślał o potencjalnych problemach w domu przyjaciela.

– Co się stało? – zapytał niemal automatycznie. Nawet nie silił się na pozorny spokój w swoim tonie.

  Adam przez chwilę zastanawiał się, od czego właściwie zacząć. Nie chciał ranić Filipa, z którym po śmierci Dominika czuł się najbardziej związany, ale wydawało mu się, że to nieuniknione. Nadmiar informacji do przekazania ciążył na sumieniu chłopaka na tyle, że postanowił jak najszybciej zrzucić go z siebie.

   Zaczął od najgorszej informacji, by poczuć jak najszybszą ulgę:

– Laura złamała rękę...

– Co?! – wrzasnął Filip i wytrzeszczył na niego oczy. – Ale jak to? Co się stało? Byłeś przy tym?

– ... ale nic jej nie jest. – kontynuował Adam, podnosząc głos, by zagłuszyć kolejne pytania. – W sensie, ma gips. Tak do sześciu tygodni będzie musiała ponosić – dopiero wypowiadając te słowa, Adam nawiązał kontakt wzrokowy.

   Filip pobladł i zacisnął pięści. Wyglądał na złego, ale na zewnątrz i tak nie było widać, jak dotkliwie poczuł się zdradzony.

– Robiliście coś beze mnie i coś się odwaliło... – stwierdził przez zaciśnięte zęby. Spojrzał na Adama z wyrzutem. Do żalu szybko dołączyło uczucie wstydu. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że jego przyjaciele spotykają się potajemnie, bo on sam jest uziemiony.

Jestem takim przegrywem. Pomyślał. Miał ochotę wstać i sobie pójść.

– Właściwie to Igor i Laura robili, i to oni im się odwaliło – zaczął tłumaczyć się Adam, który chyba w pewnym stopniu rozszyfrował myśli Filipa. – No dobra, ja trochę też odjebałem. Pobiłem się z Bartkiem...

– Co!? – ponownie krzyknął Filip. Zastanawiał się, jak długa jest lista rzeczy, które go ominęły. – Nie no, zajebiście.

– ... wydaje mi się jednak, że dziś nie jest odpowiedni dzień na sceny zazdrości. – Adam starał się dokończyć poprzednią myśl. – Laura i Igor mogą być dość drażliwi – mówiąc to, bacznie przyglądał się Filipowi. Bardzo chciał uniknąć kolejnej afery.

   Zanim Filip zdążył mu odpowiedzieć lub o cokolwiek spytać, chłopak wskazał głową nadchodzącą sylwetkę Igora. Rzeczywiście nastolatek wydawał się nie być w humorze. Szedł ze spuszczoną głową i nieodgadnionym wyrazem twarzy. Miał na sobie obszerną, czarną bluzę z logo Trasher, której kaptur naciągnął na głowę, pomimo że był ciepły, słoneczny dzień. Gdy zbliżył się do nich, obdarzył ich wątłym uśmiechem. Wydawał się jakiś bledszy i na pewno miał podkrążone oczy.

Czy cokolwiek ma jeszcze sens?Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt