Rozdział 11

135 5 2
                                    

~Perspektywa Ron~

Połowa drugiego tygodnia w Lloret de Mar minęła i nikt nie wiedział, kiedy.
Leżałem na swoim łóżku pogrążony w lekturze, kiedy do pokoju wbiegł Harry.
Zatrzymał się na środku pokoju dysząc jak by przed chwilą goniła go rozwścieczona Hermiona.

-A ciebie to Hermiona goniła, że tak biegłeś?- zapytałem, dalej próbując czytać książkę.

-Nie tym razem na szczęście, mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia- powiedział poważnym tonem, dalej próbując złapać wdech.

-Już się boję jaką-

-Jest dziś impreza w jednym z barów nie daleko hotelu i chciałbym, żebyś ze mną poszedł- oznajmił, w końcu łapiąc powietrze w płuca.

-Jedno pytanie, kto jeszcze idzie?- zapytałem, odkładając książkę na stolik nocny i podnosząc się na łokciach.

-No idę ja, ty jak się zgodzisz, Hermiona, Pansy, Giny, Luna, Nevill, Theo, Draco, Blaise, Seamus i Dean- wymienił po kolei, licząc na palcach.

-Czekaj Zabini też idzie?-

-No tak, a czemu miałby nie iść?- zapytał zdziwiony okularnik- w końcu przecież się pogodziliście się, a w dodatku ci się podoba-

-Nigdy nie powiedziałem, że Zabini mi się podoba- odpowiedziałem oburzony.

-ale jest w twoim typie, nie powiesz mi, że byś się z nim nie umówił, jak byś miał okazje- powiedział Harry z sugestywnym wzrokiem.

-Może i jest przystojny i jest zabawny, co nie zmienia faktu ile dziewczyn miał i jakie dziewczyny mógłby mieć, z resztą jestem tylko zwykłym niczym niewyróżniającym się chłopakiem z nie bogatego domu, który już dwa razy stracił szanse na normalny związek, bo raz nic nie czuł do dziewczyny, a drugi raz okazało się, że ma ona dziewczynę, która jest sto razy lepsza ode mnie- oznajmiłem przyjacielowi, jak wygląda sytuacja, co prawda Blaise jest moim wymarzonym chłopakiem, jednak to nie zmienia faktu, że nie chciałby takiego chłopaka, jakim jestem ja.

-Ron, zamiast się tak dobijać, to w końcu bądź twardy, a nie jesteś jak kluska w wodzie i choć na tę imprezę pożyj trochę i dobrze się baw, tylko nie nawal się tak, żebyśmy cię musieli szukać po krzakach- powiedział, a ja zrozumiałem, że nie chcę siedzieć sam w pokoju, kiedy moi przyjaciele będą się świetnie bawić.

-Przekonałeś mnie idę na tą imprezę tylko o której idziemy?-

-jest 16.42 a przed hotelem mamy być około 18, więc jak wyjdziemy około 17.50, to powinniśmy się wyrobić, bo i tak pewno będziemy musieli czekać na dziewczyny lub na Draco i resztę.- oznajmił i zaczęliśmy się szykować.

Time skip
17.57
Staliśmy wraz z Harrym i Nevillem przed hotelem czekając na całą resztę.
Harry i Nevill rozmawiali, a ja siedziałem na murku, myśląc o tym, czy mógłbym się podobać Blaise'owi.
Nie zdążyłem jednak dojść do podsumowania moich przemyśleń, ponieważ z hotelu wyszli pozostali nasi przyjaciele, a po krótkim przywitaniu ruszyliśmy w stronę baru, w którym miała odbyć się impreza.
Jak się okazało później, bar był blisko hotelu, więc nie musieliśmy się, że jak stracimy orientacje w terenie to, że nie trafimy do hotelu.

Chwilę po wejściu zamówiliśmy drinki i znaleźliśmy miejsce, by się napić.
Rozmowy toczyły się na różne tematy, jednak nie interesowały mnie zbytnio, głowinie zajmowałem się swoim drinkiem, chyba że ktoś się o coś mnie pytał.
Po 4 drinku przestałem liczyć, a moje ciało i umysł się wyluzowało, Giny wyciągnęła mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć do jej ulubionej piosenki.

Time skip
20.02
tańczyliśmy i piliśmy w najlepsze, w moich uszach trochę szumiało, a przed oczami miałem niewyraźny obraz, jednak nie przejąłem się tym zbytnio.

Po chwili ktoś zaczął ciągnąć mnie w niewiadomym mi kierunku, którego nie potrafiłem określić, nie próbowałem się wyrywać, w końcu mógł być to któryś z moich przyjaciół, który zauważył, że powinienem się położyć i zaczął mnie prowadzić do hotelu.
Po chwili jednak drzwi zatrząsały się z hukiem, a ja uderzyłem o zimne płytki łazienki, chciałem się odsunąć od ściany, jednak zamglona postać przycisnęła mnie do ściany, zaczęła całować i wkładać mi rękę pod koszulkę, pomimo starań nie udało mi się wyrwać, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.

~Perspektywa Blaise~

Impreza trwała w najlepsze. Wraz z Theo i Nevillem siedziałem przy stoliku i patrzyłem, jak Ron tańczy, rudowłosy był w tym idealny po, mimo że nie wyróżniał się od reszty tańczących.

-Blaise czyżbyś znów patrzył na Rona?- zapytał Theo trzymając na swoich kolanach Nevilla, który usypiał, ale uparł się, że nie wróci z Theo do hotelu.

-Może Theo, no dobra patrzę- oznajmiłem, odwracając wzrok, by spojrzeć na dwójkę zakochanych chłopaków.

-Dlaczego nie zaprosisz go na randkę?-
-Wyśmiałby mnie, Theo przecież wiesz- oznajmiłem przyjacielowi.

-a czy kiedykolwiek próbowałeś?- zapytał, a ja pokręciłem głową na nie- więc zaproś go jak, nie będzie nawalony, co ci szkodzi-

-Masz rację Theo, jak nie spróbuję to się, nie dowiem- Powiedziałem, po czym powróciłem znów do miejsca, w którym tańczył Ron, jednak jego tam nie było, zaniepokoiło mnie to, więc stwierdziłem, że go poszukam.
Poszedłem do baru, przy którym jednak go nie było, zapytałem więc o niego barmankę, która oznajmiła, mi, że widziała, jak szedł w kierunku łazienki,
podziękowałem jej i ruszyłem we wskazanym przez nią kierunku.

Kiedy wszedłem do łazienki, nie było tam rudzielca, więc zacząłem sprawdzać kabiny, w których mógł być. Okazało się, że jedna z nich jest zajęta, więc zacząłem się do niej dobijać, kiedy i to nie przyniosło, skutku użyłem zaklęcia, by otworzyć drzwi, wtedy zobaczyłem jakiegoś kolesia całującego Rona, który płakał.
Odepchnąłem go od Rona i przyłożyłem mu parę razy tak, że stracił przytomność jednak wciąż żył. Zaraz po tym odwróciłem się do roztrzęsionego Rona, który opierał się na ścianie, ciężko dysząc i płacząc.

-Wracamy do hotelu- powiedziałem, a  Ron przytulił się do mnie, co odwzajemniłem, jednak wciąż się trząsł, więc podniosłem go i wyszedłem z łazienki, dając sygnał Theo, że się zbieramy, co zrobił i on z Nevillem.
Podczas drogi powrotnej Ron trzymał mnie najmocniej jak mógł, wciąż płacząc w moje ramie.

Time skip
22.38

Byliśmy już w moim i Theo pokoju, Przebrałem rudowłosego zaklęciem w piżamę i położyłem na swoim łóżku i mając zamiar spać na podłodze.

-Blaise... proszę, śpij ze mną- usłyszałem słaby głos Rona, wiedziałem wciąż, że się boi, więc ułożyłem się obok niego i pilnując, by na pewno zasnął, kiedy już to zrobił ja również, pogrążyłem się we śnie.

~-------‐-------~
Hej mam nadzieję, że się spodoba.
Dziękuję za każdy głos i wyświetlenie♡♡♡

Wciąż się dziwię, że ktoś to czyta bardzo, wam dziękuję, że jesteście.

Jeśli komuś by się spodobało to, zapraszam do innych książek na moim profilu. 
Jeśli ktoś miałby jakieś sugestie niech, do mnie napiszę lub w komentarzu. 
Z góry dziękuje za przeczytanie ♡♡♡.
~-------‐-----~

(Nie)zwykła wycieczkaWhere stories live. Discover now