Rozdział 18

80 4 0
                                    

~Perspektywa Ron~

Zapowiedzi pogody sprawdziły się, przez co od 2 dni padało z małymi przerwami.
Nauczyciele nie zrezygnowali ze zwiedzania, przez co teraz staliśmy na deszczu, ponieważ żaden z nas nie pomyślał o parasolu, a zaklęć nie mogliśmy używać, by sobie ją wyczarować.

Nie to jednak było najlepsze, ponieważ przewodnik, który nam się trafił albo był przed swoją codzienną kawą, albo włączył mu się tryb profesorski.
Powoli zasypiałem w przemokniętej bluzie, słuchając faceta, który nie zwracał na sobie mojej uwagi, pocieszałem się myślą, że jak zakończy swój wykład, to wrócimy do ciepłego hotelu.

-Harry, która godzina, bo zaraz tu usnę?- Zapytałem przyjaciela stojącego obok mnie.

-Jeszcze musisz wytrzymać 30 minut, dasz radę?- Oznajmił, a moje pocieszanie się w myślach się zakończyło.

-Szkoda, że nie możemy jakoś się wyrwać z tej wycieczki, choć na chwilę- Powiedział Nevill, który na początku był zainteresowany wykładem przewodnika, jednak po czasie stracił chęć na słuchanie go.

-Noe jest powiedziane, że nie możemy zniknąć na chwilę- Oznajmił wesoło Harry i nachylając się do naszej dwójki, tłumacząc, jak wyrwiemy się z tego piekła.

-Dobrze droga wycieczko przechodzimy do następnego zabytku miasta- Powiedział głośno przewodnik, zmierzając do następnego celu.
Gdy tylko ruszyliśmy wraz z Harrym i Nevillem weszliśmy w tłum ludzi przechodzących a bardziej uciekających przed deszczem.

Weszliśmy do najbliższej kawiarni, by choć trochę się ocieplić i osuszyć.
Nim jednak zdążyliśmy zamówić coś ciepłego, w kawiarni zjawili się nie kto inny jak Draco, Theo i Blaise. Nie wiedzieliśmy, co tutaj robili, choć przypuszczałem, że również chcieli się z tam tąd wyrwać.

-Co wy tu robicie?- zapytał Harry jako pierwszy.

-To samo co wy, czyli uciekamy przed zanudzeniem się- Odpowiedział Theo.

-Jak dostaniemy szlaban, to powiem, że wy to wymyśliliście- Oznajmił Draco, stojąc z boku.

-Blondi cicho tam, bo tak samo, jesteś winny jak pozostali-  Powiedziałem wkurzony na Malfoya czego nie czułem od dawna.

-Może nie rozpoczynajcie kłótni, bo to nic nie wniesie, a tylko nas poróżni- wtrącił Nevill stając między mnie a Draco, który już zdążył do mnie podejść.

-Mam szalony pomysł- Oznajmił Blaise, wszyscy popatrzyliśmy się na niego jak na wariata, czekając na wyjaśnienie.
-Co wy na to, by trochę się pobawić w końcu i tak jesteśmy mokrzy, grozi nam szlaban i będziemy chorzy więc dlaczego nie mamy się pobawić?- Pomimo tego, jak głupi pomysł Blaise'a by nie był to i tak nic gorszego nam się nie przytrafi chyba.

I w taki oto sposób Blaise chwycił mnie za rękę i wyciągnął z ciepłej kawiarni, by znów wystawić mnie na deszcz. Na początku nie wiedziałem, co chce zrobić, jednak po chwili zdałem sobie sprawę, że chce tańczyć w deszczu.
Nie stawiałem zbyt dużego oporu w końcu i tak by mi nie odpuścił.
Tańczyliśmy, tak jak umieliśmy a po chwili, dołączyła do nas pozostała dwójka.
Dawaliśmy z siebie wszystko, budując niezapomniane chwile, które chętnie kiedyś opowiem jak swoim dzieciom, a jak nie to zostanę wujkiem od opowieści.

~Perspektywa Blaise'a~

-Może nie rozpoczynajcie kłótni, bo to nic nie wniesie, a tylko nas poróżni- Powiedział Nevill, kiedy Ron i Draco zaczynali kłótnie, a ja myślałem nad tym, co właśnie zrobiliśmy, uciekliśmy z wycieczki co w sumie każdy, by raczej zrobił, gdyby nie konsekwencje.
Nie mieliśmy w sumie nic do stracenia więc czemu by nie zatańczyć w deszczu i tak będziemy chorzy, dostaniemy szlaban i dostaniemy porządna lekcje od profesor McGonagall.

-Mam szalony pomysł- Oznajmiłem, a wszyscy popatrzyliśmy się na mnie jak na wariata.

-Co wy na to, by trochę się pobawić w końcu i tak jesteśmy mokrzy, grozi nam szlaban i będziemy chorzy więc dlaczego nie mamy się pobawić?- Pomimo tego, jak głupio by ten pomysł nie brzmiał był najbardziej przemyślany z innych, które krążyły w mojej głowie.

Nie czekając na zbawienie, chwyciłem rękę Rona i wyciągnąłem go z ciepłej kawiarni, by znów wystawić nas na deszcz. W pierwszej chwili Ron nie wiedział, co robić, po chwili zaczął ze mną tańczyć, jak tylko potrafił i dając w to całego siebie.
Pozostała reszta dołączyła do nas po chwili i tak nie zważając na innych ludzi przechodzących obok, tańczyliśmy w deszczu. Gdy zmęczyliśmy się tańcem, zatrzymaliśmy się, by zaczerpnąć powietrza. Staliśmy przytuleni do siebie, oddychając równomiernie, a po chwili śmiejąc się z naszej głupoty, dałem za ucho włos Rona, który opadał mu na twarz i pocałowałem delikatnie.
Całując go, pomyślałem, że jest to mężczyzna, z którym chce spędzić całe życie, i może robię głupie rzeczy, ale najwyraźniej zgłupiałem z miłości do tego rudzielca
Gdy odsunąłem się od Rona, zauważyłem kolejna rudą głowę, która należała do Ginny. Już wtedy wiedziałem, że mamy przerąbane, zwłaszcza jak zobaczyłem, że za Ginny stoi profesor McGonagall.

-Jak śmialiście oddzielić się od grupy, co jakby coś wam się przydarzyło, nie daj Merlinie, kogoś by porwano!- Pani McGonagall była na nas bardziej niż zła.
-Cała wasza szóstka ma szlaban do odwołania!-

Profesor krzyczała na nas jeszcze jakiś czas, aż zaprowadziła nas do reszty, która była w hotelu.
Ginny opowiedziała nam później, że McGonagall zorientowała się, że nas nie ma przy liczeniu w hotelu i nawet by nie zwróciłaby na to zbytniej uwagi, gdyby nie to, że chwile przed powrotem do hotelu zgubił się uczeń.

W taki oto sposób spędziliśmy cały pozostały dzień, siedząc w pokoju i móc wyjść tylko na obiad i kolacje.
Przez to, że ja i Ron mieliśmy osobne pokoje,  to musieliśmy inaczej ze sobą rozmawiać, jednak nie była dla nas to przeszkoda, ponieważ rozmawialiśmy przez otwarte drzwi, co uskuteczniał też Draco, Theo, Harry i Nevill.

~-------‐-------~
Hej mam nadzieję, że się spodoba.
Dziękuję za każdy głos i wyświetlenie♡♡♡
Jeśli komuś by się spodobało to, zapraszam do innych książek na moim profilu. 
Jeśli ktoś miałby jakieś sugestie niech, do mnie napiszę lub w komentarzu. 
Z góry dziękuje za przeczytanie ♡♡♡.
~-------‐-----~

(Nie)zwykła wycieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz