☆a gdy jest już ciemno☆

14 4 7
                                    

     Jak co roku pod koniec sierpnia odbywa się zwyczajna rada pedagogiczna, ale do szkoły do której uczęszcza Grzesiu wszystko jest niezwyczajne przez niego.
Dyrektor placówki Krzysztof Kowalczyk został tak jak zawsze eskortowany przez policjantów  do pokoju nauczycielskiego, na wypadek gdyby Dawirgin się zjawił. Przed drzwiami, odmówił  różaniec, po tym wszedł do środka i usiadł na swoim miejscu.

- Za parę dni zaczyna się szkoła i w tym roku nie pozwolimy temu skurwysynowi wygrać - rzekł jak jakiś przywódca.

- Ale jak mamy z nim wygrać? Nigdy się nam nie udało - spytała jedna z polonistek i nalała sobie następny kieliszek wódki.

- Pani kochana tym razem się uda - powiedział z dumą w głosie. - Policja i wojsko otoczą cały budynek. Nawet mucha nie wlezie. Przy każdej sali i każdym kiblu będą żołnierze, a gdyby coś się stało to USA wysłało do nas agentów Delta Force. - oznajmił i wstał z swojego krzesła. - Tym razem my wygramy! - krzyknął dumnie, reszta pedagogów zaczęła z łzami w oczach klaskać swojemu przywódcy, jeden z wuefistow zaczął rzucać w Krzysztofa różami.

- A jeżeli się nie uda, to stworzymy strefę wolną od Grzesia Skurwysyna i tyle. Znak z przekreśloną jego twarzą go powstrzyma. Nikt nie lubi mieć przekreślonej twarzy! - powiedział nauczyciel historii, którego przezywali Kleks. Osral kiedyś spodnie i został kleks. Logiczne.

- Kleksiu...- westchnął dyrektor.

- Ty baranie. On nie umie czytać! Ten znak go nie powstrzyma - dopowiedział

- Wydaje mi się to lekko absurdalnym pomysłem, nie sądzisz? - powiedziała matematyczka Dolores Trójkącik

- A to nie przesada trochę? Grzesiu się obrazi jak zobaczy skreśloną twarz. Wiecie jak bardzo kocha swoją twarz - odpowiedziała psycholog szkolna Karolina Małymóżdzek

- Rzeczywiście - powiedział Kleks
Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że pomysł Kleksa był do dupy i zostali przy planie dyrektora.

Mimo wszystko, na wypadek gdyby Grzesiu nie został powstrzymany przez polską policję, nauczyciel historii stworzył znak. Nigdy nie wiadomo na co mu się przyda...


Pierwszy dzień szkoły
Jakieś liceum ogólnokształcące w Warszawie

- Źle coś to widzę, mon ami (tłum. mój przyjacielu) - rzekł Żak Bagiet, najlepszy i jedyny przyjaciel Grzesia.

Bagiet to prawdziwe przeciwieństwo Dawirgina, jest dosyć niski, chudy, ma brązowe włosy i piękne, czarne oczy, starszy od Grzesia o parę miesięcy. Jest wielkim miłośnikiem Francji, sztuki i wina. Ma nawet wytatuowana wieżę Effila na żebrach. Marzy by po skończeniu edukacji, powrócić do ojczyzny i zostać sławnym malarzem. Jest również wielkim fanem Lady Gagi, codziennie dumnie śpiewa "Born This Way" zaraz po obudzeniu. Zawsze jest odjebany jak szczur na otwarcie kanału i ma makijaż na sobie, kiedyś próbował przekonać Grzesia do makeupu, ale według Dawirgina to "gejowe".
Chłopaki znają się od urodzenia, zawsze razem, nierozłączni, są jak Kapitan Ameryka i Bucky, jak Kubuś i Prosiaczek, jak sernik bez rodzynek. Nawet razem kiblowali, znaczy tylko Grzesiu nie zdał, ale Żak nie miał serca zostawić swojego przyjaciela samego, więc postanowił uderzyć nauczycielkę zegarem. Po tym incydencie obydwoje zostali wyrzuceni i druga klasę podstawówki zaczęli w innej placówce.

- Żakuś, ty już tak nie marudź tylko zakładaj perukę i rajtuzy - odpowiedział Grześ i rzucił w "Francuza" torba z przebraniem. Po paru minutach Żak przemienił się w Żakline Sprzątaczkę.
Wysiedli ze swojego Niepodejrzanego Wana, Grzesiu wszedł do wózka na płyny i inne narzędzia do sprzątania i ruszyli w stronę drzwi od szkoły. Jako Żaklina bardzo łatwo udało im się dostać do środka, żaden policjant ani żołnierz nie zatrzyma pięknej młodej woźnej z francuskim akcentem. Przedostali się niezauważalnie do kibla męskiego na parterze, a w środku  Grzesiu wyszedł z ukrycia.

- Może jak będziemy wychodzić to wezmę numer od jednego z tych żołnierzy co stali przy wejściu - powiedział Żak, a Grzesiu tylko na to przewrócił oczami i wszedł do jednej z kabin wraz z swoim zestawem małego terrorysty.
Po wrzuceniu do kibla 6 petard, paru fajewerek, zalaniu tego benzyną, dał znać Bagietowi, że ma już wychodzić. Po wyjściu przyjaciela, Grzesiu wrzucił zapałkę do środka ubikacji i z prędkością światła wyskoczył przez okno, na parking, na którym już czekał jego towarzysz broni. Chłopcy szybko wsiedli do swojego wana i z piskiem opon odjechali z miejsca zdarzenia, zostawiając za sobą szkołę w płomieniach, dymie i krzykach dyrektora. Grzesiu spojrzał w lusterko i jeszcze zdążył ujrzeć jak Pan Kowalczyk upada na ziemie z rękami do góry i przeklina dzień, w którym Dawirgin się urodził.

 Grzesiu spojrzał w lusterko i jeszcze zdążył ujrzeć jak Pan Kowalczyk upada na ziemie z rękami do góry i przeklina dzień, w którym Dawirgin się urodził

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ulica Domowników: Dawirgin "Zakała"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz