☆parostatek☆

7 2 4
                                    

Grzesiu otworzył drzwi

 - Usługi? - mruknął zdziwiony nastolatek, widząc znowu Hycla.

- Ee dobry! Słyszałem, że tutaj pytongi grasują - rzekł Hycel i bez pytania wszedł do mieszkania, wyjął z kieszeni pistolet. Chciał wejść do kuchni, ale Gienia mu nie pozwoliła.

 - Panie, ale bez nakazu to mi Pan może na skakać - powiedziała i zastawiła swoim ciałem wejście do kuchni. - Spierdalaj z posesji.

- Łymyn take it easy - odpowiedział Usługi i odsunął się od kobiety, która mocniej w ręce zacisnęła kij bejsbolowy i wyglądała jakby była gotowa go użyć. - Ja po pytonga tylko.

- Węży tu nie mamy - odpowiedziała Giena. - A jak Pan chce innego to tam Grzesiu stoi

- Możecie przestać gadać o chujach?! - krzyknął Grzesiu, poirytowany cała sytuacją i komentarzami o jego częściach ciała.

 - Easy easy lemon squeeze maj frends - odrzekł Hycel. - Jak nie ma to oki, idę już. Pa! - pożegnał się z rodzeństwem i Jolą, wychodząc z mieszkania jeszcze zrobił obrót 360 stopni i się ukłonił.

 - Nikt tak nie mówi - mruknęła pod nosem Gaja, bardzo zdezorientowana tym co się odjebało przed chwilą.

 - Dobra ruszamy dupy, cyce i idziemy ratować Posejdona! - krzyknął Grzesiu i ruszyli na poszukiwanie węża śpiewając "Parostatkiem cudy rejs" od Świętej Pamięci Krzysztofa Krawczyka. Niech mu ziemia lekką będzie. Przeszli trzy razy blok, poszli do dwóch obok, do salonu Gieny, auta Giseli, przeszli całą ulice Domowników cztery razy. Po dwóch godzinach szukania, zrezygnowani usiedli na ławeczce miejscowych meneli. Grzesiu wyjął z kurtki swoje PallMalle niebieskie, cienkie i przypadkiem pierdolnął łokciem Gaję, dziewczyna pisnęła i uderzyła chłopaka w udo. Skurwysyn wyjął swój telefon i zobaczył 10 nieodebranych połączeń od swojego przyjaciela.

- Pobite gary - mruknął pod nosem i oddzwonił do Żaka. Po paru minutowej rozmowie, w której "francuz" krzyczał na młodszego już wszystko było wiadome.- Już wszystko jest wiadome - powiedział Grześ i wstał z ławeczki.

- Fuuuuuj, usiadłeś na rzygi - rzekła Gienia i zwymiotowała do pobliskiego kosza.- Kurwa idź się przebierz! - krzyknęła Gienia.

- Nie mamy czasu! Musimy iść 

- Idź się przebierz, z orzyganymi gaciami nigdzie nie pójdziesz - po krótkiej kłótni rodzeństwa, Grześ jednak poszedł się przebrać i ruszyli w tango (do mieszkania Żaka). Po fascynującej podróży autobusem, który wjebał się w przystanek dwa razy, Gisela zemdlała, Grzesiowi skończyły się PallMalle cienkie, niebieskie i przez to musieli zmienić trasę swojej podróży i zajść jeszcze do monopolowego. Po paru chwilach znaleźli się w mieszkanku Żakusia, Grzesiu wlazł bez pukania, tak jebnął drzwiami że wypadły z zawiasów.

- Kurwa jebło cię? - spytał się na przywitanie Bagiet, trzymając w ramionach węża z kapelusikiem.

 - O boże Posejdon! - Grzesiu podbiegł do chłopaka i chciał zabrać od niego pytonga, ale Bagiet się odsunął.

- Najpierw wsadź drzwi tam gdzie były i dostaniesz go z powrotem - rzekł starszy i poszedł do salonu z zwierzęciem, a za nim dziewczyny oprócz Giseli, która została by pomóc bratu naprawić drzwi. Rodzeństwo niestety nie ma umiejętności takich, to przykleili drzwi na kropelkę do ramy.

- Zrobione! - poinformował najmłodszy i usiadł na kanapie koło Żaka, który głaskał Posejdona. Żak oddał mu węża.

- Możesz go pilnować? Lilek prawie go wpierdolił

- Przecież pilnuje go! Hycel go gonił i musiał uciekać..

- Hycel? Boże, pijany jesteś?

 - Akurat Grzesiu ma rację, Hycel goni Posejdona. List gończy nawet został wydany za nim - potwierdziła Giena.

- Czemu?

 - Tego nie wiemy - odpowiedziała. - Jutro użyje moich wtyków w policji i spróbuję się czegoś dowiedzieć.

- Czy Posejdon może tu zamieszkać do czasu, aż Hycla się załatwi? - spytał się Grześ i spojrzał na Żaka. 

- Wąż? U mnie? No ja nie wiem... A co jak się obrazi za moje buty z skóry? - Posejdon na tę słowa zasyczał na chłopaka.

- Mogę zamieszkać z wami - wzruszył ramionami Grześ, jakby to nic nie było. Żak aż zaniemówił, przecież miał w planach unikać chłopaka, a teraz miał u niego mieszkać przez problematycznego węża i urzędnika. Ale w głębi serca Bagietowi się podobał pomysł mieszkania z chłopakiem, który mu się podobał. Mógł by na niego patrzeć całymi dniami, jeść razem romantyczne śniadanie, palić papieroski na balkonie (wcale nie tak, że robią to normalnie), ale Bagiet nie może wyjść na łatwego, więc odpowiedział, że musi pomyśleć trochę nad tym. Dziewczyny wyszły po godzinie i zostawiły przyjaciół samych. Chłopacy porozmawiali trochę o sytuacji Pytonga i włączyli "Mumie", ich ulubiony film. W połowie filmu, Żakuś zasnął, Grzesiu widząc to uśmiechnął się i przykrył starszego kocykiem w podobiznę Piotra Żyłę (ulubionego skoczka "Francuza"), wyłączył telewizor i sam poszedł się położyć do pokoju gościnnego.Rano, czyli około godziny 15 Grzesiu wstał, zobaczył, że starszy dalej śpi to poszedł zrobić śniadanie dla nich. Zrobił przepyszne jajka i parówki, pięknie je ułożył na talerzu tak, że dwa jajka były u góry, a parówka pomiędzy nimi.Żaku chwilę później się obudził, widząc Grzesia w kuchni przeżegnał się i wziął od razu tabletki przeciwbólowe, poszedł zrobić swoje skincare i po godzinie, siedział już koło młodszego, jedząc razem śniadanie.

 - Kurwa jakim chujem źle nawet parówki zrobiłeś? - spytał Żak i wypluł "jedzenie" do zlewu, wziął szybko wino z lodówki i napił się niego.

- Marudzisz, nie mogą być takie złe - rzekł i wziął gryź parówki, po chwili ją wypluł. - Dobra, masz rację...

- Zawsze mam rację - odparł, jeszcze raz przemył usta winem. Wziął paczkę malborasków czerwonych, wyjął z ich jedną fajeczkę i zapalił, po chwili dołączył do niego Dawirgin z swoimi PallMallami cienkimi, niebieskimi. Stali sobie w ramię ramię, paląc papieroski i oglądając za okna, piękny krajobraz Sosnowca i aktualnie trwającą walkę meneli. Założyli się, który menel wygra, Grześ oczywiście przegrał, bo mu nigdy w życiu nie wychodzi. Za karę za złe obstawienie menela, musiał wziąć zwierzęta na spacer.

Ulica Domowników: Dawirgin "Zakała"जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें