☆dzieci wybiegły☆

12 3 6
                                    

Następny dzień
Liceum ogólnokształcące nr 69 w Sosnowcu

     Pierwszy dzień Grzesia w nowym liceum nawet był spokojny, zero wysadzonych kibli i innych rzeczy, ale jak wiadomo z młodym Dawirginem zawsze musi się coś odjebać. Grzesiu wszedł do środka klasy od matematyki, z której odziwo był dobry, ale każdemu wmawiał, że jest odwrotnie, usiadł na wolnym miejscu i zaczęło się piekło. Po jakiś 15 minutach, nagle całe niebo było zachmurzone i było słychać pioruny oraz grzmoty, każdy by pomyślał, że burza idzie,  ale nie osoby, które spotkały Grzesia. Wraz z jedynym z piorunów do klasy przez okno wpadł Żak w przebraniu sprzątaczki na swoim BMX.

- Żakuś! - krzyknął radosny Grzesiu i poderwał się z swojego miejsca. Szybko przeskoczył przez nauczycielkę, która zemdlała, gdy w pomieszczeniu zjawił się Bagiet. - Żakuś, tęskniłem! - przytulił mocno swojego przyjaciela.

- Mon cher! (tłum. mój ukochany) - pisnął Żak. Po mocnym, bardzo męskim przytulasku, przyjaciele złapali się za ręce i zaczęli skakać. Niestety ich radość nie trwała długo, po paru minutach, do sali weszła policja i aresztowali Żaka. Ironia, bagiety zwinęły Bagiete.

***
Pare godzin później
Mieszkanie Sióstr Dawirgin w Sosnowcu na ulicy Domowników 42

- Gdzie kibel?! - krzyknął spanikowany Grzesiu, bardzo musiał udać się do łazienki, ale żadnej nie mógł znaleźć w mieszkaniu. Od pół godziny latał w tą i z powrotem szukając ubikacji, aż zrezygnowany postanowił schować męska dumę w kieszeń i spytać się sióstr.

- Przecież mówiliśmy, że jest na korytarzu! - odpowiedziała Gaja, bardzo zirytowany zachowaniem brata, przez niego jest jeszcze mniej miejsca w kuchni, a ona uwielbia przebywać w tym pomieszczeniu.

- Niech mnie ktoś zabije - mruknął pod nosem niebieskooki i wyszedł z mieszkania na poszukiwanie kibla. Po 5 minutach wreszcie go znalazł, zadowolony wlazł do środka, otworzył klapę od kibla i wyskoczył z niego wąż.

- Japierdole Wąż w kiblu! - pisnął, a Wąż jakby umiał to przewrócił by oczami na zachowanie licealisty, zasyczał na Grzesia i wyszedł z ubikacji. Postanowił, że on z takimi skurwysynami nie ma ochoty dzisiaj syczeć. - Chyba go uraziłem - szepnął sobie pod nosem.
- Wężu! Zostań! Sorki, że krzyczałem.. - przeprosił, a Wąż sie cofnął i zdecydował, że da najmłodszemu Dawirginowi szanse. - Omg! Mój własny Wąż - Grzesiu uklęknął przed zwierzakiem i pogłaskał go po głowie, a Wąż zadowolony zasyczał. Wąż już wiedział, że ich znajomość będzie długa i przyjemna, a jak tak nie będzie to Grzesia najwyżej ugryzie.

Ulica Domowników: Dawirgin "Zakała"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz