☆środa, czwartek☆

6 2 0
                                    

Liceum ogólnokształcące nr 69 w Sosnowcu
Ahh poniedzialeczek, nieznawidziony dzień przez większość ludzkości w tym Grzesia. Pierwsze dwie godziny poszły gładko. Na przerwie sobie porozmawiał z psychologiem (który przez niego musiał też udać się do terapeuty) i nawet zdążył zapalić PallMalla niebieskiego, cienkiego z Żakiem. Jakąś typiare popchnął i spadła z schodów, dziękował Bogu, że matka zawsze kazała mu ćwiczyć, bo dzisiaj wykorzystał swoją sprawność, spierdalajac przed wcześniej wspomniana typiarą. Będzie musiał się trochę ukrywać na przerwach, by typiara i jej gang wpierdolu go nie dojechali. Jakimś pierwszkolasista pomógł wybrać najlepsze petardy, które dadzą radę rozwalić kibel, był dumny, że młodsze pokolenie zamiast patrzeć się w telefony, wykorzystuje swój czas na ważne zajęcia. Jedyna niefajna rzecz dzisiaj, to to, że Żak dziwnie się zachowywał, ale Grześ stwierdził, że nie będzie pytać, może drugi ma kaca dlatego jest taki marudny. Następna jego lekcja, to był Niemiecki, jego największy wróg zaraz po ortografii. Chciał już spierdalac, ale Żak mu zabronił, był bardzo oburzony tym faktem, bo Francuz nawet nie chodzi na ten język, ale Grześ zawsze (prawie) słucha starszego, bo on częściej ma rację i jest Francuzem, a on z nimi się nie kłóci. Wchodząc do sali, modlił się, że nóż widelec jakiś sufit na niego spadnie i nie będzie musiał tam być, ale nie wyszło mu jak zwykle. Pierwsza połowa lekcji była okej, narysował parę penisow na ławce, coś tam napisał w zeszycie, który zajebał jakieś dziewczynie z swojej klasy. Można rzec, że idealna lekcja języka niemieckiego, do czasu, aż nauczycielka powiedziała, że teraz czas na odpowiedź ustną. Grzesiu pomyślał, że może uda mu się i Pani go nie weźmie do odpowiedzi, wiadomo, że świat go nienawidzi i nauczycielka poprosiła go do tablicy. Już na pierwszym pytaniu poległ, cały się zestresował, ręce mu się spociły, zaczął się jąkać, uciekać wzrokiem od nauczycielki.

- Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz! - krzyknął spanikowany, wziął swoje rzeczy i uciekł z klasy. Nie wiedział gdzie biegnie, leciał prosto przed siebie, przeskoczył przez jakiego ucznia, który chyba zgonowal na korytarzu. Wybiegł z szkoły, pobiegł na tył szkoły. Po uspokojeniu się, zadzwonił do swojego najlepszego przyjaciela. Po chwili przyszedł do niego wystraszony Żak, że młodszy wysadził jakiś kibel lub coś innego.

- Co zrobiłeś? - spytał się Bagiet, czuł już, że zaraz dostanie migreny przez Grzesia.

- Baba od niemieckiego wzięła mnie do odpowiedzi - mruknął pod nosem. Żakowi to wystarczyło, by wiedzieć, że młodszy odjebał coś takiego, że przez tydzień się nie będzie pojawiać w szkole.

- Źle pewnie nie było - odpowiedział i klepnął Dawirgina w głowę.

- Krzyknąłem "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz" i uciekłem.

- Japierdole - westchnął Żak i wyjął z kieszeni kurtki paczkę Malborasków czerwonych. Zapalił sobie fajeczke i usiadł na ziemi, Grzesiu usiadł koło niego i zapalił swojego PallMalla niebieskiego, cienkiego.

- Jak ma się Lilek? - spytał się Grzesiu, widział, że Żak jest zdenerwowany, a rozmowa o szczeniaku pewnie go ucieszy.

- Pogryzł sąsiadowi opony od auta - odpowiedział. - Na szczęście kamer tam nie było.

- Moja krew - zaśmiał się Grzesiu, miał kiedyś podobna sytuację. Bardzo podobna..

- Czy Jola mnie podrywa? - spytał się Dawirgin po paru minutach ciszy.

- Czemu tak uważasz? - Żak spojrzał na młodszego.

- A no bo pisze do mnie codziennie i pyta się czy chce gdzieś wyjść.

- Aha... Może chce się zaprzyjaźnić czy coś - mruknął, odwracając wzrok od przyjaciela. Ile dałby by zapomnieć... - Muszę iść na lekcje - powiedział i uciekł szybko do szkoły, nie zegnajac się nawet z drugim.
Grzesia zmartwiło zachowanie Żaka, kac go aż tak męczy, że nawet z nim nie chce gadać? Grzesiu stwierdził, że nie będzie męczyć przyjaciela, przeczeka to tak jak zawsze. Jedynego co się nauczył Grześ mieszkając z 5 kobietami jest to, że jak się nie wie o co chodzi to najlepiej przeczekać. A jak Żakowi nie przejdzie to wyślę, którąś sióstr na szpiegowanie chłopaka, to bezpiecznejsza opcja niż bezpośrednio spytać się swojego przyjaciela od prawie 20 lat czemu dziwnie się zachowuje. (Ajj Grzesiu gdybyś wiedział to i tak byś nie wiedział) Po wypaleniu jeszcze z dwóch PallMalli niebieskich, cienkich stwierdził, że ma już dość szkoly i wraca na chatę męczyć Giene i jej przyjaciółkę.

***
Pare godzin później
Salon kosmetyczny Genofewy

Dziewczyny dzisiaj mały ruch, więc większość dnia spędziły robiąc swoje paznokcie i sprzątając salon. Ale ich spokój minął, bo do salonu wszedł Grześ z picką, bo siostra dała mu zakaz wchodzenia bez jedzenia.

- Siemanieczko! - krzyknął, odłożył jedzenie na jakiś stół, zdjął swoją skórzana kurtkę i usiadł na kanapę.

- Po co przyszedłeś? - spytała się Giena i usiadła koło młodszego, biorąc kawałek pizzy. Po chwili dosiadła się do nich Jola.

- Uciekłem z szkoły, bo na niemieckim Pani mnie pytała - wyjaśnił.

- Idiota - mruknęła pod nosem. - A Żaka ze sobą nie wziąłeś? Nowe lakiery przyszły, chciałam na nim wypróbować.

- Żak ma kaca, nie chce z mną gadać

- To dobrze - mruknęła Jola.

- Czemu tak mówisz? - spytał się zmieszany Grzesiu, coś w tonie Joli mu się nie podobało, ale nie wiedział co.

- No bo ludzie z kacem to lepiej nie rozmawiać - wyjaśniła.

- Acha... Ma sens.

- Co robisz w weekend? - uśmiechnęła się do Grzesia, a Giena załamana wyszła z salonu na fajeczke.

- Idę z Żakiem na zakupy - odpowiedział Grzesiu, również się uśmiechnął do dziewczyny.

- A może chcesz z mną gdzieś pójść?

- Ale Żakuś i zakupy... - mruknął. - Nie mogę zostawić przyjaciela nigdy więcej.

- Czemu?

- Kiedyś nie poszedłem z Żakiem na zakupy i mu się ręka złamała, bo nie miał kto nosić jego rzeczy - rzekł, trochę zasmucony wspomnieniem przyjaciela z złamana ręką, przez to aż na miesiąc stracił też kierowcę, bo Grzesiu prawa jazdy nie ma i zawsze Bagiet woził go do szkoły.

- Oboże - przewróciła oczami. - Nie możecie pójść w piątek lub w następnym tygodniu?

- Musiałbym się Żaka spytać.

- To się pytaj - powiedziała. - Chcę cię wziąć na randkę.

- Ooo.. - mruknął. - Ja iść... pora teraz na.. mnie - powiedział spanikowany i szybko wybiegł z salonu. Po jakieś chwili do środka wróciła zmieszana Giena.

- Co mu zrobiłaś? - spytała się, siadając koło przyjaciółki.

- Zaprosiłam na randkę

- Okurwa... to przejebane będzie - rzekła.

- Czemu?

- Nie chcesz wiedzieć - odpowiedziała.
Wstała z kanapy i poszła na zaplecze, postanowiła, że napiszę do Żaka i mu powie o randce niebieskookiego chłopaka z Lojalną, bo pewnie jego brat tego nie zrobi. Giena bardzo lubi Bagieta i wie, że chłopak darzy jej brata większym uczuciem (oczywiście Farncuz nie wie, że dziewczyna wie). Giena stwierdziła, że musi uchronić swoją przyjaciółkę przed Grzesiem, a Żaka przed Jolą, a Grzesia przed wszystkimi, bo on to łba do ludzi nie ma.

Ulica Domowników: Dawirgin "Zakała"Where stories live. Discover now