☆świąteczny czas, jemioła i wino☆

9 2 6
                                    

Święta u Dawirginów ahhh.... piękny czas radości, szczęścia, miłości i spokoju...
Śnieg pruszył, dzieci śpiewały chrześcijańskie rytmy, miłość kwitła pod jemiołami, każdy się dzielił opłatkiem i obdarowywali prezentami. W salonie stał pięknie nakryty stół z tradycyjnymi polskimi potrawami, a obok niego wielka choinka, ślicznie ozdobiona w barwy narodowe... Święta idealne

HA ŻART
ZROBIŁAM WAS W BANBUKO XDD

Teraz pora na prawdziwą jazdę bez trzymanki, czyli Boże Narodzenie u naszej ulubionej warszawsko -sosnowskiej rodzinie.

autorkaksiazki przedstawia:

Ulica Domowników: Dawirgin "Zakała"
Święta u Dawirginów.

Grażynka biegała w tą i z powrotem próbując ogarnąć zamieszanie jedzeniowe, ktoś w restauracji, w której zamawiają katernig (bo Grażynka gotować nie będzie, jest damą) namieszał zamówienia i do Dawirginów trafił łosoś zamiast homara, którym zawsze się dzielą przed zasiedzeniem przy stole wigilijnym.

- Nosz kurwa! - krzyknęła wściekła kobieta, zjedzenie w Święta innego owocu morza oprócz homara psuje jej cerę. - Gdzie jest nasz homar, którym zawsze dzielimy się przed zasiedzeniem przy wigilijnym stole?

Gabryś akurat przybył do domu, widząc wściekła żonę, krzycząca na rybę stwierdził, że on tego znowu nie wytrzyma, wyszedł z domu niezauważalny i pomyślał, że przeczeka napady złości żony w garażu, a wróci dopiero jak zacznie się wigilia. W garażu spotkał narzeczonego swoje córki Gieny; Lucjana Fiołek, usiadł koło niego bez odzywania się. Obydwoje rozumieli się bez słowa, najbardziej w takim momencie, dobrze wiedzieli, żeby nie przeszkadzać kobietom Dawirgin w przygotowaniach świątecznych albo można stracić życie. Lucjan włączył jakiś film świąteczny i podzielił się z przyszłym teściem piwkiem.

Tymczasem w salonie Dawirginów dział się istny chaos, psy biegały, węże syczały, dzieci płakały i Grzesiu, bo dostał misję by udekorować choinkę, jak dobrze wiadomo, jest on daltonistą, więc ma wielki problem, bo nie wie co wiesza na choinkę, a jak dwie czerwone bombki będą koło siebie to jego matka i chłopak zrobią mu z dupy jesień średniowiecza. Błagał i modlił się do Boga jeszcze nienarodzonego, by coś go pierdolneło pod tym drzewkiem, żeby nie musiał tego gówna ubierać. Jak można Grzesiowi dać takie zadanie, skarpetek bez dziur sam nie potrafi znaleźć.... Na jego szczęście po chwili przyszła do niego Gisela i mu pomogła uniknąć świątecznej katastrofy. Po ubraniu choinki, Grzesiu uciekł się schować do garażu, gdzie może w spokoju sobie wypić piwko z ojcem i szwagrem. Piwko świąteczne jest najlepsze. Każdy kocha piwko..

Gracja i Gaja szykowały stół w jadalni, śpiewając kolędy, one dwie były najspokojniejsze i jedyne cieszyły się świętami, nie krzycząc na nikogo bez potrzebnie. Może i dziewczyny nie mają najlepszych relacji, to zawsze miło spędzają święta w swoim towarzystwie, śpiewając razem, opowiadając sobie różne historie z życia, żartując z reszty rodziny i po prostu rozmawiając o tym co się dzieje w ich życiu, bo od kiedy razem już nie mieszkają, święta to jedyny czas, w który się widują. Gaja po skończeniu studiów przeprowadziła się z swoją dziewczyną do Czech, a Gracja podróżuje po świecie z swoim chłopakiem biznesmenem, którego podobno ma. Genofewa z Lucjanem zamieszkała nad morzem, w małej miejscowości koło Gdyni, mają tam domek blisko plaży, Giena dalej prowadzi salon kosmetyczny, jest najlepszy w całym województwie pomorskim, a Lucjan pracuje jako policjant. Mają jeszcze 5 letniego synka Józia, chłopiec nie jest dzieckiem Lucjana, ale kocha Józia jak własne dziecko. Giena zaszła w ciążę z jakimś losowym typem z Sosnowca, który trzy dni później po tym jak Giena dowiedziała się, że jest w ciąży, zginął w strzelaninie pod dinozaurem w Sosnowcu. Niezła wojna wtedy była, wrogowie dinozaurów, próbowali ukrócić go o głowę, Marek (ojciec Józia) walczył o życie zwierzęcia, wygrali, ale Marek niestety zapłacić za to zwycięstwo życiem. Giena długo nie płakała za byłym chłopakiem, który był narkomanem i alkoholikiem, szkoda jej było tylko, że nie będzie dostać alimentów na dzieciaka. Parę miesięcy po urodzeniu Józia spotkała Lucjana w Olsztynie, zakochali sie w sobie od pierwszego spojrzenia. Lucjanowi nie przeszkadzało, że dziewczyna ma dzieciaka, po paru tygodniach ich związku, zaproponował Dawirginowej zamieszkanie razem nad morzem, w rodzinnej miejscowości Fiołka. Rodzice Gieny kupili im piękny duży dom, z ogrodem i widokiem na morze, pomogli też Gienie przenieść swój salon kosmetyczny. Jola już nie pracowała z Giena, więc nie było problemu by znaleźć nowe miejsce na jej biznes. Jola po wrobieniu Grzesia, uciekła za granicę i zmieniła nazwisko na Jolanta Nielojana, niestety nie udało jej się uciec przed wymiarem sprawiedliwości, szybko ją złapali akurat jak była w Estonii, wsadzili ją do kicia na 10 lat w zawieszeniu na 8. Gisela stała się sławna influencerką i mieszka w centrum Warszawy, dodatkowo ma własną markę kosmetyków, czasami bierze też udział w pokazach mody, które załatwia jej Żak.
Grzesiu po skończeniu studiów, został profesorem na uczelni w Poznaniu, a ostatnio dostał pracę w NASA, gdzie prowadzi ściśle tajne badania, mieszka narazie w USA, a na co dzień ma z Żakiem dom na obrzeżach Poznania. Żak skończył studia artystyczne i stworzył własną markę ubraniową: Vierges. Często podróżuje przez swoją pracę i nie ma go w domu, tak samo jak i Grzesia, ale to nie przeszkadza w ich związku, dalej się kochają tak samo mocno jak kiedyś, 3 lata wcześniej adoptowali małego chłopca o imieniu Marcelek. Mały podróżuje z Żakiem zawsze, też ma duże zamiłowanie do Francji i lepiej zna francuski od polskiego. Choć Marcelek nie jest biologicznym dzieckiem chłopaków, to zachowuje się identycznie jak Grześ, gdy był dzieckiem. Biedne dziecko jest zjebane po prostu. Żak starał się z całych sił, by Marcelek nie stał się taki jak Grzechu, chodził do kościoła, modlił się, błagał o cud, by dziecko nie skończyło jak jego ojciec, ale nie wyszło. Mały Marcelunio ma przejebane całe życie. Jedyne co się nie zmieniło, to miłość Grzesia do pallmalii cienkich, niebieskich i podpalania różnych rzeczy. Z Grzesia to prawdziwy bed boj jest.

- Maluchy będą oglądać kicię kocie - rzekł niespodziewanie Marcelunio, siedząc przed telewizorem.

- Zjebany jest.... - mruknął Żak, usiadł koło chłopca i włączył mu bajkę, po paru minutach dosiadł do nich Józio i razem oglądali Kicie Kocie. Po chwili przyszła do nich Frania, dziewczyna Gaji. Żak i Hachuj mieli kiedyś złe relacje przez dawny związek Bagieta-Dawrgina z bratem bliźniakiem Frani, którzy są bardzo podobni do siebie. Po jakimś czasie zaprzyjaźnili się, mają zasadę, że o Franku Hachuju nie rozmawiają. Żak prawie zasnął oglądając tą gównianą bajkę, jak już zamykał oczy to Marcelek zaczął krzyczeć coś o kici koci.

- Marcelek ciszej bądź - powiedziała Frania i posadziła chłopca sobie na kolanach, by go uciszyć, żeby nie denerwował ludzi.

Godzinę później już wszystko było gotowe na wigilię. Pijana Giena poszła szukać swojego przyszłego męża, ojca i Grzesia Skurwysyna. Stan dziewczyny był już ciężki, więc trochę jej to zajęło. Po pół godzinie najstarsza z sióstr Dawirgin wróciła poobijana z mężczyznami rodziny. Po pięknym zaśpiewaniu kolęd przez Grzesia, Marcelka i Józia, nastała pora na niezręczne dzielenie się opłatkiem (bo homara niestety nie mieli) Po tym nieprzyjemnym zdarzeniu, zasiedli przy stole, głowa rodziny odprawiła modlitwę i zaczęli zajadać się nietradycyjnymi niepolskimi potrawami. Po zjedzeniu obrzydliwej zupy z małży, która tylko Grażynka lubi, przyszła pora na prezenty, czyli na to co każdy czeka najbardziej.

Najpierw dzieci rozpakowały swoje upominki, Marcelek dostał nowy zestaw lego Star Wars, rowerek, mnóstwo słodyczy, trochę pieniędzy.

- Ale ja chciałem dostać krzciny.... - powiedział zasmucony chłopiec.

- ? - odpowiedział Grzesiu.

Żak akurat wyszedł z jadalni zapalić malboraska czerwonego, bo dawno tego nie robił. Józio za to dostał nową konsole i gry na nią (oczywiście family friendly, czyli najnowsze Mortal Kombat), dostał również pieniądze i słodycze. Przyszła pora na dorosłych, Gabryś i Grażynka dostali od dzieci i wnuków wycieczkę na Malediwy na dwa tygodnie. Giena dostała jakieś drogie perfumy i naszyjnik od narzeczonego, Gaja i Frania otrzymały bilety na koncert Beyoncé, Gracja dostała kosmetyki i pieniądze, a Gisela karnet na siłownię na rok oraz nowy, bardzo drogi sprzęt do nagrywania. Żak wrócił po chwili i dostał od męża jakiś drogi w chuj pierścionek, za który pewnie dałoby się kupić nowe prosto z salonu Lamborghini.
Przyszła pora na prezenty dla Grzesia, Marcelek podał mu kolorowe pudełko.
- Co to za tajemniczy mysi sprzęt? - rzekł Grześ, rozpakowując prezent. Jak każdy by skupiony na Grzesiu i jego tajemniczym mysim sprzęcie, akurat wszedł do jadalni tajemniczy gościu. Tomasz Szpadla, chłopak najmłodszej z córek Dawirginów, wreszcie po prawie 8 latach, go spotkali.

- Co to za tajemniczy mysi sprzęt? - spytał się nowy gość, podchodząc do Grzesia.

- A kim Pan jest? - spytała się Grażynka. - Przeszkadza Pan w otwieraniu tajemniczego mysiego sprzętu Grzesia.

- Ja to Tomasz, Tomasz Szpadla. Jestem podobno chłopakiem biznesmenem Gracji, tak mnie autorka nazywa - przedstawił się, podszedł do podobno swojej dziewczyny i pocałował ją w policzek.

- Ok.....

............

???????????¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿??????????¿¿¿¿¿¿¿??

- AAAAAAA - obudził się Grześ, krzycząc. Wyskoczył szybko z łóżka, wyszedł z pokoju, zobaczyć czy przypadkiem nie ma 4 letniego syna, męża, stałej pracy oraz tytułu profesora. - Uffff.... - westchnął z ulgą, widząc, że dalej jest w sosnowickim mieszkaniu Żaka. Zrozumiał, że to pewnie koszmar, ale czemu mu się śniło, że on i Żak to małżeństwo? - I co to za tajemniczy mysi sprzęt? - stwierdził, że rano spyta się Żaka, co to za tajemniczy mysi sprzęt, albo nie da mu to nigdy spokoju. Totalnie już zapomniał, że śniło mu się, że ma dziecko i jest w związku z Bagietem.

Ulica Domowników: Dawirgin "Zakała"Where stories live. Discover now