☆przekorny los☆

8 2 0
                                    

Parę dni później


Jakaś knajpa w Sosnowcu


Grzesiu umówił się z Jolą na romantyczną kolację przy świecach, chłopak iż bogaty jest to postanowił zabrać dziewczynę do najdroższej restauracji w Sosnowcu, powiem wam tak, że trudno było taką znaleźć, żeby nigdzie szczury nie latały. Umówił się z dziewczyną na 18 czasu środkowoeuropejskiego, ale przyszedł prawie godzinę wcześniej. Zawsze miał tak zwanego pierdla przed spotkaniem z starszą, nawet jak już zostali parą. Gracja uważa, że to tak zwane "small dick energy", niestety Grześ nie wiedział, co to znaczy, ale miał nadzieję, że coś dobrego. Musiał definitywnie podszkolić swój angielski, albo kiepsko widział swoją przyszłość, prawdopodobnie nawet z znajomością obcego języka jego życie nie zapowiada się za ciekawie. Grześ doszedł do takiego momentu w życiu, gdzie stoi między młotem, a kowadłem. Z jednej strony jego przyjaciel Żak i jego dziwne ostatnio zachowanie oraz Franek Hachuj, który za często pojawia się tam gdzie Bagiet, z drugiej strony jego dziewczyna, która nie potrafiła zrozumieć, czemu Grześ i Żak się przyjaźnią i definitywnie złe życzyła temu starszemu. A na dodatek ostatnio dostał podejrzane pismo od UOKIK, na kopercie było napisane "podejrzane pismo od UOKIK", Giena kazała mu tego nie otwierać, bo może to być pułapka, niestety Grześ to uwielbia takie rzeczy otwierać, to jego siostra musiała skonfiskować jego list. Grześ to uwierzyć nie mógł, że ktokolwiek mógłby mu coś kiedykolwiek zrobić, przecież każdy go lubi, chociaż z stolicy dochodziły go słuchy o jakieś strefie i żeby lepiej się nie zjawiał w swojej starej szkole, stwierdził, że to pewnie kłamstwa, przecież każdy go uwielbiał w dawnej szkolne, dyrektor krzyczał, aż z rozpaczy w ostatni dzień szkoły Dawirgina w Warszawie. Zrobił nawet smutną imprezę dla nauczycieli...


Ahhh... Grzesiu....


Grześ to przecież cudowny chłopak, zawsze dzień dobry mówi sąsiadom na klatce schodowej... No, na tym chyba się jego plusy kończą, jak autorka znajdzie coś więcej to dopisze.Czekając na dziewczynę w restauracji, w której jeszcze żadnego szczura nie zauważył to miał dużo czasu na swoje przeróżne myśli nieczyste. Myślał, jak się pozbyć swojego nowego wroga Franklina Franka Hachuja, którego pojawienie się bardzo go niepokoiło. Żak mógł mieć tylko jednego chło...przyjaciela, oczywiście, że mógł mieć tylko jednego przyjaciela i nim był Grześ i to się nigdy nie zmieni. Żaden Hachuj nie pozbędzie się niego. Nigdy nie przegra z jakimś krecikiem o miłość Bagieta. Grześ myślał i myślał...


- Myśl, myśl, myśl - chłopak mruknął do siebie i popukał się w głowę. Powtarzał słowo "myśl", aż nie wymyślił.


- Wymyśliłem! - powiedział trochę za głośno, każdy przebywający w restauracji spojrzał na niego.Jego cudownym pomysłem było po prostu napierdolenie Hachujowi i modlenie się, że nikt się o tym nie dowie, a na pewno nie Żak. Grześ zauważył, jak jego dziewczyna wchodzi do środka, ale on teraz czasu na romanse nie miał, wstał i spierdolił tylnym wyjściem. Wsiadł do autobusu nr 9, który jechał prosto pod mieszkanie Franklina, adres jego zdobył przez swoje podejrzane znajomości, więcej nie musicie wiedzieć. Jak już był pod mieszkaniem starszego, to jego entuzjazm opadł, przecież nie mógł wejść tam na waleta i najebać mu, to byłoby głupie i niebezpieczne, łatwo ktoś by go rozpoznał, sąsiedzi by pewnie zadzwonili na policję, zaaresztowali Grzesia i by dostał bilet w jedną stronę do Zbąszynka, a on by tam mieszkać nie mógł. Wysiadł z autobusu i usiadł na ławeczce, która stała poblisko. Znowu musiał kombinować, jak tutaj pokonać Franka.

Ulica Domowników: Dawirgin "Zakała"Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang