4. I hear your SOS

285 73 85
                                    

Jimin otworzył zaspane powieki i usiadł na brzegu łóżka, spoglądając na leżące obok skarpety. Była za kwadrans siódma. Z dołu dobiegły go dźwięki porannej szamotaniny i zgrzyt otwieranego okna. Chłopak na próżno próbował wskrzesić w sobie entuzjazm. Twarz miał spuchniętą, a oczy ospałe i zaczerwienione. Wszystko wokół wydawało mu się drażniące: krzyki Seokjina dobiegające z kuchni, odgłosy stóp na schodach, a nawet to monotonne „tik-tak", które stanowiło dla niego źródło nieustającej frustracji. Myśl o szkole sprawiała, że dostawał gęsiej skórki. W przeszłości często mierzył się z okropnymi komentarzami, ale teraz nie miał siły stawić czoła przyszłości. Czuł się słaby, niewystarczający i po prosty zbędny. Zmęczony ziewnął, zerkając mimochodem w stronę stojącej na parapecie róży. Nie wiedział, jak interpretować ten gest. Yoongi wydawał mu się podejrzanie miły i zbyt nachalny. 

— Ekhem — mruknął Jin, stojąc w drzwiach, z rękami założonymi na piersi. — Dlaczego mam wrażenie, że za tą smutną minką kryje się jakaś niema prośba?

Chłopiec momentalnie oprzytomniał, przenosząc na mężczyznę swój rozbiegany wzrok. Zaraz potem wyskoczył z łóżka i w nagłym akcie desperacji padł mu pod nogi, wykrzykując spazmatycznie:

— Nie mogę dzisiaj iść na lekcje! Moja niedyspozycja się nasiliła...

— Jak znowu niedyspozycja?

— Od wczoraj doświadczam... dyskomfortu żołądkowego — wyznał rudowłosy, nie wychodząc ze swojej roli.

Seokjin oparł się wygodnie o framugę drzwi i nie opuszczając dłoni, zaczął mu się badawczo przyglądać.

— Przepraszam, czego? — zapytał po chwili, lekko przekręcając głowę.

— No wie pan...

— Nie wiem.

Jimin przywdział na twarz nieszczęśliwą minę i z policzkami jak balonik zawołał desperacko:

— Okropnie wierci mi w brzuchu! — oświadczył, ale kiedy po minucie nadal nie uzyskał odpowiedzi, dodał pytająco. — Dlaczego pan nie reaguje?

— Czekam, aż skończysz to amatorskie przedstawienie — odparł Kim, ostentacyjnie zerkając na stojący w rogu zegar.

Nastolatek prychnął, a potem podniósł się z klęczek i naburmuszony ponownie usiadł na łóżku.

— Jest pan nieczuły na ludzką krzywdę! — wykrzyknął bliski płaczu, manifestując swoje rozgoryczenie. Wyglądał rozkosznie. Włosy miał potargane, a policzki błyszczące od łez. Ubrany był w białą koszulę, która wydawała się nieproporcjonalnie wielka w stosunku do jego sylwetki. Prawy pantofel smętnie zwisał ze stopy, a drugi leżał zagubiony gdzieś w okolicach krzesła. Chłopak siedział na posłaniu z takim wyrazem twarzy, jakby zaraz musiał spisywać testament. Nawet teraz, gdy przemawiał za niego gniew, do złudzenia przypominał nadąsane dziecko.

Jin z rozbawieniem wysłuchiwał tych skarg. Zdawał sobie sprawę, że w szkole doszło do jakiegoś nieprzyjemnego incydentu, ale spoglądając na obrażoną minę rudzielca, nie mógł powstrzymać się od pobłażliwego uśmiechu.

— Uważasz, że ucieczka to rozwiązanie? — zaczął mentorskim tonem, chcąc przemówić mu do rozsądku. — Co się stało z twoją pewnością siebie?

— Umarła i spoczywa w pokoju.

Mężczyzna westchnął przeciągle, a potem podszedł do niego i czule pogłaskał go po głowie.

— Nie zachowuj się, jakbyś właśnie został 14-letnim wdowcem — odparł w żartobliwym tonie.

— Bo zostałem, ale nie otrzymałem w testamencie nic poza cierpieniem — wyrzucił tamten podwyższonym z emocji głosem. Miał niezaprzeczalny talent aktorski. Był patetyczny i przesadnie teatralny, lecz wchodził w role z takim poświęceniem, że Seokjin wróżył mu ogromną karierę.

Orange Crush | YoonminOù les histoires vivent. Découvrez maintenant