Milczał.
W miarę jak muzyka wypełniała salę, napięcie między nimi wzrastało. Yoongi wyprostował plecy i nie zrywając kontaktu wzrokowego z chłopakiem, mocno objął go w talii. Przesunął dłonią po wypukłości jego bioder, czując pulsujące napięcie pod palcami. Zaraz potem złączył ich ręce i zaczął się wolno poruszać. Jimin zagryzł wargę, prowokacyjnie kręcąc pośladkami. Wyginał się i kołysał, zachwycając swoją urodą. Tańczyli żwawo, ciało przy ciele, nie zwracając uwagi na wirujące dookoła pary. Gdy melodia nabrała tempa, Min obrócił szatyna wokół własnej osi i lekko pociągnął ku sobie, z zamkniętymi powiekami wdychając jego zapach. Park odchylił głowę, hamując jęk podniecenia. Miał wrażenie, jakby cały świat wokół niego nagle zniknął. Obraz zamazywał mu się w oczach, a suknia zataczała coraz szersze kręgi. Z chwilą, gdy orkiestra zaczęła milknąć, ich ruchy stawały się wolniejsze, bardziej intymne. W kocu przystanęli i wstrzymując oddech, popatrzyli sobie nawzajem w twarz.
— Pocałuj mnie — ponowił prośbę Jimin, ale tym razem w jego głosie kryło się dużo więcej stanowczości.
— Możesz prosić o wszystko, tylko nie o to.
— Dlaczego?
Yoongi odwrócił głowę, chcąc ukryć zmieszanie i inne emocje, których nie potrafił nazwać. Odczuwał tak silne wzburzenie, że ledwie panował nad drżeniem dłoni. Pragnął wziąć go w ramiona, dotknąć wargami jego szyi, policzków, ust...
— To niewłaściwe — odparł dobitnie. — Jeżeli kiedyś zachowałem się wobec ciebie niestosownie, masz prawo podważać moją...
— Jeszcze kilka lat temu nie miałeś oporów, żeby narzucać się ze swoją znajomością — przerwał mu Park, czując, jak narasta w nim gniew.
— Byłem lekkomyślny. I ciekawy.
Jimin zacisnął pięść, patrząc na niego zranionym wzrokiem. Powoli ogarniała go złość. Myśli wirowały mu w głowie jak szalone, a oddech niebezpiecznie przyspieszył. Był zawiedziony, że osoba, która rozbudziła w nim tyle sprzecznych uczuć, mówiła o tym z taką lekkością, jakby wcale nie chodziło o nic wielkiego. Urażony prychnął, wziął dwa głębokie wdechy i odparł z naciskiem:
— Może następnym razem bardziej panuj nad swoją ciekawością.
Min zagryzł zęby i zerknął na chłopaka z dyskretnym zaciekawieniem. Był piękny: blady, z dumnie uniesionym czołem i wielkimi, szeroko otwartymi oczami. Nie stracił nic ze swojej urody. Yoon prędko odwrócił twarz, próbując zapanować nad wzbierającym podnieceniem. Chciał dotknąć wierzchem dłoni jego policzka, przyłożyć do tych ust swoje wargi...
— Oszaleję z twojego powodu — wyznał, po czym ponownie splótł ich ręce i porwał do tańca. Głowa pulsowała mu od nadmiaru emocji, a w uszach słyszał lekki szum. Spojrzał pod nogi, szukając jakiegoś stabilnego punktu oparcia, lecz gdy poczuł to drobne ciało obok swojego, wstrząsnął nim gwałtowny dreszcz. Westchnął ciężko, przeklinając w duchu własną słabość. Zaraz potem przyciągnął Jimina do siebie i muskając ustami jego włosy, wyszeptał. — Niczego bardziej nie pragnę, niż móc cię dotykać. Jeżeli kiedyś zgubię właściwą drogę, to przez ciebie.
— Dlaczego?
Min nie odpowiedział, zamiast tego objął chłopaka w talii i dał się ponieść muzyce. Zdawał sobie sprawę z własnej niekonsekwencji, lecz był do tego stopnia rozdarty, że nie potrafił określić, co właściwie czuje.
Jimin zerknął na niego kątem oka i okręcił się z gracją w rytm melodii. Szal spłynął mu z ramion, obnażając bladą, gładką skórę. Miał świadomość, że postępuje lekkomyślnie, by nie powiedzieć z wyrachowaniem, ale coś w nim definitywnie pękło. Nie chciał niczyjej krzywdy i choć odczuwał obrzydzenie na myśl o swoich poczynaniach, postanowił stanąć twarzą w twarz z własnymi „demonami".
![](https://img.wattpad.com/cover/352836240-288-k26776.jpg)
YOU ARE READING
Orange Crush | Yoonmin
Fanfiction'Ania z Zielonego Wzgórza' rainbow version. Jimin od zawsze bujał w obłokach. Lubił komplikować rzeczy z pozoru proste, traktował życie jak teatr i nie uznawał z nikim rywalizacji. Mówił dużo, a przy tym wielokrotnie szokował swoją bezpośredniością...