15. The Sickness

217 71 58
                                    

Jimin znieruchomiał, wpatrując się w bruneta wyczekująco. Sprawiał wrażenie przestraszonego i zawstydzonego. Jego usta zamknęły się szczelnie, a policzki od razu nabrały rumieńców. Nie był gotowy na to spotkanie, tym bardziej w tak krytycznym momencie. Znowu przeszył go ten boleśnie rozkoszny dreszcz. Gdyby nie zaskoczenie, być może zdołałby wykręcić się jakąś żartobliwą uwagą, ale umysł miał do tego stopnia zamroczony, że mógł jedynie stać w miejscu, czekając na jakiś ruch ze strony Yoona. 

Min postąpił naprzód, coraz mocniej zaciskając pięści. Powinien życzyć chłopakowi dobrej nocy i odejść, unikając zbędnych rozmów, lecz z każdą chwilą czuł się coraz bardziej rozdarty. Miał wrażenie, że powietrze wokół gęstnieje i nabiera konsystencji. Nawet jeżeli dostrzegał absurdalność tej sytuacji, nie potrafił znaleźć słów, które mogłyby złagodzić tę napiętą atmosferę między nimi. Dopiero zgrzyt otwieranych na piętrze drzwi otrzeźwił go na tyle, że postanowił wreszcie przerwać milczenie.

— Nie spodziewałem się ciebie tutaj — zaczął, podchodząc bliżej. — Czy to wystarczające wytłumaczenie? — zapytał, by jakoś usprawiedliwić swoje zmieszanie.

— Myślałem, że w twoim zawodzie zdążyłeś się już uodpornić na wszystko. Nawet na niefortunne spotkania po latach.

— Niefortunne? Prędzej nieoczekiwane — zaoponował Yoongi.

Jimin przybrał na twarz wymuszony uśmiech i już miał się wycofać, gdy niespodziewanie poczuł na swoim nadgarstku zimne palce. Przez sekundę trwał w bezruchu, ale zaraz uniósł głowę i spojrzał na mężczyznę z dyskretnym zaciekawieniem.

— Pierwsze, co rzuciło mi się dzisiaj w oczy, to twój strach. Dlaczego? — wyszeptał pytająco Min, zwalniając uchwyt i opuszczając ręce.

Park uciekł wzrokiem, w roztargnieniu sięgając dłonią do swojego dekoltu. Początkowo chciał zaprzeczyć, ale później przypomniał sobie, co usłyszał od Seokjina blisko osiem lat temu: „Naucz się, że są pewne tematy, o które nie należy, a nawet nie można pytać" — wtedy tego nie rozumiał, lecz dzisiaj po raz pierwszy odczuł ciężar i znaczenie tych słów. Milczał, nie wiedząc, jak zareagować. Rozsądek podpowiadał mu, by przerwać tę niezręczną dyskusję, zanim wymknie się spod kontroli, jednak duma sprawiała, że nie mógł tak po prostu odejść.

— To jedynie twoje domysły — odparł z mocą.

— Nie żal ci energii na okłamywanie samego siebie?

— Nie, kiedy wydaje mi się to najmądrzejszą strategią.

— Najmądrzejszą? — zapytał Yoon z powątpiewaniem. — A może desperacką? — dodał, nie zdejmując z niego przeszywającego spojrzenia. Był zły na siebie, że w ogóle ciągnął tę rozmowę. Powinien czym prędzej wrócić do Ann, by jeszcze raz na spokojnie z nią pomówić. Powoli miał już dość Jimina, jego pokrętnych prób ratowania sytuacji i tych zmysłowych impulsów, które wysyłał, nawet nie będąc tego do końca świadomym.

— Nazywaj to, jak chcesz — odpowiedział tamten.

Min pokiwał głową z dezaprobatą, a potem zlustrował sylwetkę chłopaka, skupiając wzrok na bawełnianej koszuli, która zmysłowo przylegała do jego krągłych bioder. Rozkojarzony zacisnął usta w wąską kreskę i prędko odwrócił twarz. Nie umiał tego wytłumaczyć. Od zawsze pociągały go tylko kobiety, ale wystarczył jeden rzut oka w stronę Parka, by zaczynał poważnie kwestionować swoją „męskość".

— A jednak się boisz — mruknął.

— Yoon, już kiedyś mnie o to pytałeś.

— I?

Orange Crush | YoonminWhere stories live. Discover now