12. Hate me, touch me

263 75 86
                                    

Jimin stał na tarasie, otulony grubym, kraciastym pledem. Przyglądał się, jak drobne płatki śniegu wirują w powietrzu, pokrywając bielą poręcza balustrady. Drzewa, które jesienią zachwycały bogactwem kolorów, teraz przysłaniał świeży puch. Było mroźno. Nad przełęczami sunęła gęsta mgła, a pobliskie domy i budynki zdawały się skryte za niewidzialną kurtyną. Chłopak westchnął, z zafascynowaniem obserwując, jak lodowato zimy wiatr kołysze gałęziami. Ogarnął go spokój. Poza podmuchami słyszał tylko cichy głos Seokjina, który nucił w kuchni swoją ulubioną melodię. Rudzielec wsunął dłonie do kieszeni swetra, uśmiechając się łagodnie. W oddali dostrzegł Namjoona, który zbliżał się do domu, ciągnąc na saniach ściętą choinkę.

— Widzę, że został pan siłą zapędzony do pomocy — skomentował żartobliwie, kiedy mężczyzna przystanął pod schodami.

— Seokjin skutecznie mnie zastraszył — odparł tamten, walcząc z zadyszką. Twarz miał zaczerwienioną, z czoła spływały mu krople potu, lecz mimo to wyglądał na zadowolonego. Jego buty oblepione były resztkami śniegu, a płaszcz pokrywały odłamki igieł.

— Słyszałem, że to na pana spadł przykry obowiązek zabicia karpia.

— Mowy nie ma.

Jimin ze śmiechem pokręcił głową. Doskonale wiedział, że Nam, mimo całej swojej powagi, nie lubił brudzić sobie rąk. Seokjin sprawiał wrażenie bardziej wycofanego, ale to głównie on zajmował się domem. Pełnił funkcje gospodarza i gosposi jednocześnie, a do tego trzymał w ryzach domowy budżet.

— Obawiam się, że decyzja jest już nieodwołalna i ostateczna — stwierdził z przekąsem.

— Odmawiam na własne ryzyko — upierał się mężczyzna, naciągając na uszy puchatą czapkę z rodzaju tych, które nosili robotnicy.

— Seokjin mówi, że nawet przy przeciętnych zdolnościach...

— Zrozumiałem aluzję — wtrącił się Kim i machnął ręką, by ten pomógł mu z wniesieniem drzewka. Rudzielec podszedł do niego, załapał za koniec choinki, a następnie delikatnie ułożył ją na swoim ramieniu. Poprawił chwyt i z determinacją zaczął pokonywać każdy schodek, pilnując jednocześnie, by Nam nie połamał wszystkich gałązek. Walczyli tak kilkanaście minut, aż wreszcie wspólnymi siłami udało im się wnieść choinkę do domu.

— Zmykaj — rzucił Namjoon, poklepując chłopaka po plecach. — Jak ustawię ją w salonie, to cię zawołam. Jin porozkładał ci ozdoby na gzymsie kominka.

— Nie odmówię sobie tej przyjemności.

— Tylko niczego nie przewróć, nie zniszcz i nie puść z dymem.

Rudzielec uśmiechnął się łobuzersko i w podskokach pognał na taras. Nadchodził wieczór, a wraz z zapadającym zmierzchem otaczający krajobraz wydawał się jeszcze bardziej magiczny. Wokół zaległa głucha cisza. Nastolatek stanął przy barierce, wytężając słuch i próbując złowić jakieś strzępy dźwięków. Jego ręce spoczywały na oblodzonej poręczy, a oddech formował się w delikatny obłok pary. Wyglądał na zmarzniętego. Włosy miał mokre, a nos i policzki rumiane od zimna.

Minęły dwa długie tygodnie, odkąd rozmawiał z Yoonem po raz ostatni. Wiedział, że chłopak jest przytłoczony nowymi obowiązkami, ale i tak odczuwał smutek. To napięcie, które rosło między nimi od dawna, stawało się nie do zniesienia. Park zauważył, że brunet celowo go unika i choć próbował zaakceptować tę decyzję, wciąż rozmyślał nad powodami. W pierwszym odruchu sądził, że chodzi o ten fatalny wieczór urodzinowy, ale później przypomniał sobie o słowach Jeongguka, który wielokrotnie wspominał o niestałości Mina w relacjach z innymi. Znudził się mną  stwierdził ze smutkiem, wbijając wzrok w gęstniejącą ciemność.

Orange Crush | YoonminWhere stories live. Discover now