06

18.3K 708 213
                                    

Otworzyłam gwałtownie oczy i natychmiast je zamknęłam. Nie wiem, co mnie podkusiło do tego, ale promienie słoneczne mocno raziły mnie w oczy. Ponowiłam próbę otwarcia oczu, tym razem powoli i ostrożnie. Zamrugałam jeszcze kilka razy i podniosłam się na łokciach. Odetchnęłam głęboko i przeciągnęłam się. 

-Już myślałem, że się nie obudzisz... -Mruknął nagle ktoś obok mojego łóżka i odetchnął z wyraźną ulgą. 

Lekko zdezorientowana obróciłam głowę i ujrzałam niebieskookiego blondyna. Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego widok.

-Ile tak leżałam? -Zapytałam nieco zachrypniętym głosem i uniosłam brwi. 

-18 dni... -Uśmiechnął się ukazując zniewalające dołeczki w ustach. 

-Dlaczego tak długo? -Zapytałam z zdezorientowaną miną. Otworzyłam szerzej oczy i usta, chcąc coś powiedzieć, jednak od razu wybiłam sobie to z głowy. Potrząsnęłam nią i zaczęłam wpatrywać się w blondyna. 

-Straciłaś naprawdę dużo krwi, nikt nie sądził, że masz jej w sobie aż tyle... -Powiedział na rozluźnienie, a ja parsknęłam śmiechem.

-C-co się stało Lukey? -Zapytałam patrząc na obandażowane ramię. 

-Nic nie pamiętasz? -Zapytał wyraźnie przejęty, patrząc na mnie z troską w oczach. Jego uśmiech zniknął niemal momentalnie.

-Pamiętam... Ale... Nic nie wiedziałam... Czy to...-Zawahałam się patrząc ze smutkiem w oczach na blondyna- Czy to Malfoy mi to zrobił? -Zapytałam przełykając głośno ślinę. Bałam się odpowiedzi, pomimo mojej dociekliwej natury, nie chciałam tego wiedzieć. 

-Są takie podejrzenia... Jednak ani on, ani Zabini nie chcą się przyznać... -Mówił ostrożnie dobierając słowa, tak by mnie nie zranić. Uśmiechnęłam się słabo w odpowiedzi i usiadłam na łóżku. 

-Wiadomo kiedy mogę wyjść? -Zapytałam z nadzieją, że mogę już teraz, jednak on tylko położył dłoń na mojej i uścisnął ją. 

-Lepiej teraz odpocznij, a ja zawołam panią Pomfrey. -Powiedział z poważną miną i ruszył w dotąd nieznany mi kierunku, po czym zniknął mi z oczu. 

Opadłam zrezygnowana na łóżko i westchnęłam ciężko. Chcę już wrócić do normalności. Chcę dalej się uczyć, wkurzać Malfoy'a i dowiedzieć się o co chodziło z tym głosem... A co najważniejsze, od kiedy do cholery Nick i Pansy są razem!? 

-Cześć Drownblood. -Usłyszałam głos, którego teraz słyszeć wyraźnie nie chciałam. Obróciłam się w stronę drzwi i ujrzałam Dracona. 

-Nie podchodź, nie odzywaj się do mnie, a najlepiej... -Lekko zawahałam się, lecz przełknęłam ślinę i spojrzałam mu prosto w oczy -Wyjdź stąd i zapomnij o mnie. -Wysyczałam wzbierając się na odwagę. Odwróciłam się na drugi bok, by nie widzieć reakcji stalowookiego. 

-Ty też myślisz, że to ja prawda? Jem, przecież wiesz, jak było! Nie wiem, kto i co Ci nagadał, ale mam tego dość... -Powiedział i usłyszałam jak trzaska drzwiami wychodząc. Lekko podskoczyłam, gdy zamknęły się z hukiem i odetchnęłam głęboko. 

A co jeśli to naprawdę nie on? Ale jeśli nie on, a Diabeł na pewno nie, to kto? Czy można zrobić coś takiego czarami? Co tu się do cholery dzieje?! Myślałam gorączkowo nad tym wszystkim. Pomimo tego, że wszystko wskazywało na Malfoy'a, ja jak głupia chciałam wierzyć, że to nie on. To nie mógł być on... Przecież to on mnie tu przyprowadził... Pomyślałam i zerwałam się z łóżka. Trochę zakręciło mi się w głowie, jednak zignorowałam to i pobiegłam w ślad za blondynem. Wybiegłam na korytarz, a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Niektórzy patrzyli na mnie jak na wariatkę uciekającą z psychiatryka, inni z współczuciem, niejedni z odrazą, lecz zdecydowana większość z niedowierzaniem. 

-Czy ktoś wie, gdzie jest Malfoy? -Zapytałam rozpaczliwie, na co jeden pierwszoroczniak wskazał mi drogę do pokoju życzeń. 

Zignorowałam spojrzenia wszystkich i pognałam do pokoju. Ku mojemu szczęściu ukazały mi się drzwi, więc bez zastanowienia weszłam do środka. Po cichu weszłam do pomieszczenia. Naprzeciwko mnie stało wielkie, lekko zakurzone lustro. Podeszłam do niego i niemal się wystraszyłam. 

Wielkie, fioletowe wory pod oczami, a same oczy pozbawione życia, cera bladsza od tej Dracona, włosy matowe i pozbawione blasku, biała szpitalna koszula, lekko ubrudzona krwią gdzieniegdzie i nie do końca biały, zakrwawiony bandaż na prawym ramieniu. Wyglądałam jakbym przed chwilą wyszła z grobu. Z całej siły uderzyłam w lustro, a ono rozprysło się niczym bańka mydlana. 

-Siedem lat nieszczęścia Drownblood... -Zza rozbitego lustra wyłonił się blond kretyn. 

-Nigdy go nie miałam, co za różnica... -Warknęłam patrząc na pokaleczone piąstki. -Słuchaj, ja chciałam... Przeprosić... -Spojrzałam mu w oczy beznamiętnie, jego wzrok wyrażał to samo. 

-Nie musisz, przyzwyczaiłem się do tego... Ale... Ty naprawdę pomyślałaś, że to ja zrobiłem? -Powiedział wyraźnie zawiedziony i wskazał na moje obandażowane ramię. W jego oczach przez chwilę mogłam dostrzec jakieś uczucie... Chyba... Smutek. Nie, to niemożliwe. Wielki, nadęty arystokrata i smutek? Nie znam go długo, jednak wiedziałam, że to mogło być niemożliwe. 

-Tak. -Odparłam bez skrupułów, czego od razu pożałowałam. Spuściłam wzrok na buty i przegryzłam wnętrze policzka. 

-Po co tu tak stoisz? Chyba nikt Cię tu nie trzyma, prawda? -Zapytał beznamiętnie i odwrócił się na pięcie idąc w głąb pokoju. 

Westchnęłam i wyszłam z pokoju. Zaburczało mi w brzuchu i poczułam w nim niemiłe ukłucie w żołądku. Ruszyłam szybkim krokiem do Wielkiej Sali. Jednak gdy tylko poczułam zimne kafelki pod bosymi stopami weszłam w róg i wyczarowałam sobie moje kochane martensy oraz mundurek. Wyszłam z zaułku i ponowiłam drogę do Wielkiej Sali. Na korytarzu było całkowicie pusto, ani jednego ucznia, więc musiała być jedna z pór na jedzenie. Szybkim krokiem weszłam do sali i poczułam na sobie wzrok każdego, kto się w niej znajdował. Wszyscy nagle zamilkli, jak za sprawą zaklęcia. Przełknęłam głośno ślinę, uniosłam dumnie głowę i mierząc wszystkich po kolei beznamiętnym wzrokiem, usiadłam na swoim stałym miejscu. 

-Jem, t-ty... Ty żyjesz! Już myślałam, że Draco Cię zabił! Nie wiem, jak mogą go tu jeszcze...-Ożywiła się nagle Pansy, lecz jej przerwałam nie mogąc tego dalej słuchać. 

-Draco tego nie zrobił! -Wysyczałam na całą salę, patrząc na wszystkich pogardliwie. Czułam na sobie zszokowane wzroki. Rzuciłam wściekle widelec na talerz, po czym wstałam i po prostu wyszłam. 


Soł kolejny rozdział dziś. Mam nadzieję, że się podoba, piszcie jak wrażenia! 

Luv u all ~Myszka 

Haters | Draco Malfoy |Where stories live. Discover now