10

16.8K 677 438
                                    

Jak to mam w zwyczaju,obudziłam się w środku nocy. Przetarłam zmęczone oczy i rozejrzałam się dookoła. Zlustrowałam wszystkie obiekty w moim dormitorium, lecz mój wzrok zatrzymał się na hebanowym biurku, z wieloma zdobieniami. Spojrzałam na białą karteczkę i wstałam z łóżka, kierując się do biurka. Chwyciłam złożoną na dwie części kartkę, siadając na parapecie i rozłożyłam ją.

-Lumos... -Wyszeptałam i poświęciłam na papier. Literki

Dlaczego od wciąż mnie ignorujesz? Zaczynam się o Ciebie martwić... Wszystko okey? Proszę spotkajmy się jutro na błoniach, przy starym dębie*. Będę na Ciebie czekać po porze obiadowej, proszę nie zawiedź mnie... 

L.H. 

Czytałam list w kółko i kółko, wciąż dokładnie przypatrując się szybko i niewyraźnie zapisanym literkom. Westchnęłam i odłożyłam list na etażerkę koło mojego łóżka. Wstałam przeciągając się i mrużąc oczy. Ubrałam się zaklęciem w białą koszulkę z krótkim rękawem, Weszłam do łazienki i odskoczyłam, gdy tylko zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Sińce pod oczami były wielkie, a same oczy opuchnięte od płaczu. Co było dziwne, ponieważ nie płakałam, no być może przez sen... Zapadnięte poliki, pozbawione jakichkolwiek barw. Lekko sine, suche usta... Poczochrane, matowe włosy, wyglądające jak gniazdo. Oczy były jakby puste, pozbawione życia. Dotknęłam wystraszonego odbicia w lustrze i zachciało mi się płakać. Jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu?! Pomyślałam i czym prędzej zrobiłam makijaż, który pomimo tego, że był maksymalnie lekki, był moją dzisiejszą maską. 

Spojrzałam w lustro zadowolona z efektu. Wory pod oczami zniknęły, włosy nie przypominały siana, a poliki były zaróżowione. Także oczy odzyskały swój dawny blask. 

-Lepiej... -Uśmiechnęłam się do odbicia w lustrze i odwróciłam się na pięcie. 

Uderzyłam się o coś, a raczej o kogoś i odskoczyłam wpadając do wanny. Spojrzałam na rozbawionego blondyna, który wyciągał rękę w moją stronę. Spojrzałam na niego nienawistnie i podniosłam się sama. 

-Co ty tu robisz wyliniała fretko?! -Warknęłam popychając go na drzwi. Chłopak uśmiechnął się zadziornie ukazując białe zęby. 

-Nie tak ostro kochana, nie mamy czasu na takie zabawy... -Uśmiechnął się prowokująco, a ja z całej siły uderzyłam go w twarz. Blondyn rozmasował policzek i westchnął. 

-Wyjdź stąd, w trybie NOW! -Krzyknęłam jeszcze raz popychając go na drzwi. Chłopak zaśmiał się, jednak nie opuścił mojej łazienki. Stał i patrzał się na mnie. 

-Jak tam z Lukey'em? Układa wam się? -Zapytał patrząc na mnie prowokującym wzrokiem i uśmiechając się wrednie. 

-To nie twoja sprawa... -Mruknęłam patrząc się na niego podejrzanie. Nie czekając na odpowiedź wyminęłam go i wyszłam z łazienki, jak gdyby nigdy nic. 

-Miałem ci przekazać, że jako prefekci naczelni jesteśmy zmuszeni przygotować razem wszystko na bal i no cóż... Idziemy razem. -Zatrzymał mnie, gdy wychodziłam z łazienki. Spojrzałam się na niego jak na chorego umysłowo, który właśnie uciekł z wariatkowa. 

-Co proszę?! Jaki bal?! -Warknęłam zła i zdezorientowana. -I już na pewno z tobą nie pójdę! -Krzyknęłam patrząc mu w oczy. 

-Niedługo turniej trójmagiczny, a wraz z nim nadchodzi bal bożonarodzeniowy. My i inni prefekci nadzorujemy bal, niestety my musimy ułożyć też jakąś przemowę czy coś... I idziemy razem, nie ma ale! -Zaśmiał się podle, a ja spojrzałam na niego spod byka. 

-Ehh, kiedy mamy zacząć? -Zapytałam z ciężkim westchnieniem, unosząc głowę tak, by nie musieć na niego patrzeć. 

-Po porze obiadowej... -Wypowiedział te słowa z niemałą satysfakcją. Spojrzałam na niego z morderczym wyrazem twarzy. 

-Nie mogę... -Syknęłam oschle patrząc się w bok. 

-Twój Lukuś poczeka, masz ważniejsze sprawy na głowie, niż spotykanie się z nim... -Skrzywił się, a wypowiadał słowo nim z takim obrzydzeniem, jakim jeszcze u niego nie widziałam. 

-Zazdrosny? -Parsknęłam śmiechem, patrząc na niego jak na idiotkę, którym zresztą był. 

-Nawet nie wiesz jak bardzo... -Szepnął sam do siebie, tak bym nie usłyszała, jednak mój słuch jest po prostu idealny. Spojrzałam na niego zszokowana, a ona otrząsnął się, jakby dopiero zrozumiał, że wypowiedział te słowa na głos. -Jaa... Yyy... Nara Drownblood. -Powiedział, wyminął mnie i poszedł w nieznanym mi kierunku. 

Stałam na środku korytarza jeszcze chwilę zastanawiając się, co właśnie miało miejsce. Malfoy jest bipolarny czy jak? Zapytałam sama siebie w myślach i potrząsnęłam głową. Weszłam do wielkiej sali i usiadłam na swoim miejscu. Zabini także już był, jednak nie widziałam ani Pansy, ani Nicky, ani tego kretyna. 

-Gdzie są wszyscy? -Zapytałam patrząc na Balise'a dociekliwym wzrokiem. Chłopak jedynie wzruszył ramionami i dalej ignorował moją obecność. Prychnęłam pod nosem i odwróciłam się do niego plecami. 

Gdy tylko skończyłam jeść do stołu przysiadła się Nicky. Miałam już wstawać, jednak zatrzymała mnie gestem dłoni. Usiadłam lekko zaniepokojona, dokładnie lustrując jej twarz. Dziewczyna jednak miała obojętny wyraz twarzy, jakby nie miała uczuć. Skrępowana wbiłam wzrok w talerz przede mną i wzięłam dwa głębsze oddechy. 

-Wszystko w porządku? -Zapytałam, gdy czarnoskóry odszedł od stołu. 

-Pansy powiedziała, że ten pocałunek był tylko, by wzbudzić zazdrość Malfoya... Powiedziała, że nic do mnie nie czuje i ma gdzieś, co ja czuję do niej. -Powiedziała na jednym tchu nie odwracając wzroku od kieliszka z sokiem z dyni. 

-A ty co do niej czujesz? -Wciąż szeptałam, nie wiedząc, czy pocieszać ją, czy też nie. 

-Sama nie wiem, lecz na pewno nie miłość... -Uśmiechnęła się słabo, a ja bez słowa ją przytuliłam i odeszłam. 

We Francji wszystko było łatwiejsze... Owszem, były tam także toksyczne przyjaźnie, a na miłość ciężko liczyć, ale tu? Przyjaciółka być może czuje coś, do jędzy, która przystawia się do chłopaka, który mnie w pewien sposób gnębi. I do tego Luke... Czy to normalne? Zapytałam sama siebie i opadłam ciężko na łóżko. 

Patrzyłam w sufit myśląc nad wszystkim i niczym. Nagle poczułam, jak ktoś kładzie się tuż obok mnie. Przechyliłam głowę i ujrzałam platynowego blondyna. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć, jakby nic nie czuł. Jednak w jego oczach widziałam coś dziwnego... Nigdy nie myślałam, że zobaczę w nich coś takiego, a tu proszę... On się czegoś boi...

-Musimy iść, przygotować przemówienia... -Mówił beznamiętnym głosem. Skinęłam głową i powoli wstałam, po czym ruszyłam za blondynem w jakieś zaciszne miejsce. 


Nie mam żadnej weny, nic, null, zero... Ugh... Jeszcze mój piznięty ojciec sobie przyjechał i postanowił, że nie mam pisać, tylko gdzieś wyjść... 

Proszę dajcie mi choć trochę motywacji w komentarzach, to pomaga, a ja pomocy pinie potrzebuję. 

Piszcie co myślicie, 

Luv u all ~Myszka :)

Haters | Draco Malfoy |Où les histoires vivent. Découvrez maintenant