19

11.4K 457 202
                                    

Nie mogłam uwierzyć, że to ona jest moją matką. Nie chciałam w to wierzyć. Kłamała, by osłabić mnie psychicznie i odwrócić moją uwagę od siebie. Ktoś taki zwyczajnie nie mogłyby być moją matką. Nie i koniec.

-Łżesz. -Warknęłam patrząc jej w oczy. -ty wstrętna wiedźmo! Kłamiesz w żywe oczy! -Krzyczałam pod napływem emocji.

Draco momentalnie chwycił mnie w pasie i zasłonił swym ciałem, gdyby jego ciotka zechciała nas zaatakować. Wtuliłam się w jego tors i powtarzając sobie na mantrę, że ona nie jest moją matką, wdychałam uspakajający zapach perfum blondyna.

-Jak śmiesz mówić takie rzeczy matce! Jak śmiesz ty mała niewdzięcznico?! -Krzyczała w przypływie furii.

Pojedyncze łzy spłynęły do moich oczy, jednak nie dałam im sznasy spłynąć po polikach. Zamrugałam kilkakrotnie by pozbyć się słonej wody, co przyniosło natychmiastowy efekt. Jeszcze mocniej przylgnęłam do stalowookiego i wzięłam głęboki oddech, by się uspokoić.

-Po co to robisz ciotko? Wszyscy dobrze wiemy, że nigdy nie miałaś dzieci. -Rzucił oskarzycielskim tonem chłopak. -Po co to robisz?! -Teraz już krzyczał, a ja czułam jak spina wszytkie mięśnie.

Czułam jak był zdenerwowany, lecz wiedziałam też, że jeden jego niewłaściwy i nieprzemyślany ruch, mogłyby spowodować czyjąś śmierć. Zaczęłam delikatnie gładzić go po ramieniu, z trudem powstrzymując szloch.

-Jak śmiesz oskarżać mnie o takie rzeczy! Draconie! Przecież to ja opiekowałam się tobą, gdy matka nie mogła. To ja bawiłam się z tobą. To dzieki mnie jesteś tu, gdzie jesteś! -Mówiła próbując wziąć go na litość, jednak ten nawet nie drgnął.

-I właśnie dlatego cię nienawidzę. -Odparł pewnie z obrzydzeniem w głosie, a ani jego mimika, ani gesty nie pokazywały ukrytego strachu.

Belkatrix patrzała na niego przez chwilę, po czym pokręciła przecząco głową. Zaczęła kolejny raz tego wieczoru śmiać się jak psychopatka. Pisnęłam w plecy blondyna, na co ten ujął moją dłoń.

-Skoro tak bardzo kochasz ją, a mnie nienawidzisz... Pójdziecie na dno razem! -Wykrzyczała, a ja już nie powstrzymałam płaczu. -Avada Kedavra! -Usłyszałam donośny głos Belli i poczułam jak coś trafia w ciało mojego chłopaka.

-Kocham cię. -Mruknął niezrozumiale, jednak doskonale wiedziałam co powiedział.

Z cichym westchnieniem opadł na kolana, a potem padł ku moich stóp. Jednym ruchem doskoczyłam do jego ciała i ujęłam jego twarz w dłonie.

-Draco nie! Nie umieraj! Zostań tu! Słyszysz?! Kocham cię! -Krzyczałam na całe gardło patrząc w wyprane z życia i emocji tęczówki.

Jednak chłopak już nie reagował na moje nawoływania i krzyki. Otuliłam bezwładne ciało chłopaka i szlochałam w jego pierś. Poczułam jak ktoś kopie mnie w plecy i uderza w tył głowy jednocześnie. Niesmaowity ból spotęgował moje spazmy. Jednak uderzenie w potylicę już po chwili zatrzymało wszystko.

Potem była tylko ciemność ciemność i zduszone śmiechy śmierciożerców.

A więc oseski wy moje... To już koniec. Oczywiście zostanie dodany także epilog. Bardzo przepraszam was, że rozdział taki krótki, jednak szczerze mówiąc...
Chciałam to już po prostu skończyć, bo nie miałam weny i ochoty na kontynuowanie tego.

Luv u all ~Mysz.

Haters | Draco Malfoy |Where stories live. Discover now