rozdział pierwszy

7.3K 556 518
                                    

Harry's pov

Piątkowe wieczory są najlepsze na spędzanie czasu na imprezach lub zwykłych spotkaniach z przyjaciółmi. W Los Angeles każdego weekendowego wieczora ulice były pełne pijanych nastolatków, którzy wracali do domów przed lub po dwunastej w nocy. Byłem jedną z tych osób, ale wyróżniała mnie trzeźwość. Mój kumpel Ed lubił sobie dużo wypić, więc tego dnia odpuściłem sobie alkohol i starałem się doprowadzać go do porządku. Minąłem grupkę pijanych dziewcząt i skręciłem w przedostatnią uliczkę.

Nie byłem jedną z tych osób, które mają wizje z horrorów wzięte i boją się przejść obok nieoświetlonego zaułka, ale kiedy usłyszałem tam szepty, natychmiast przyspieszyłem kroku.

Żałowałem, że nie pojechałem moim samochodem. Byłem pewien, że będę dziś kompletnie nawalony i wezmę taksówkę, ale widocznie pech chciał, żebym nie pił i zostawił moje cudeńko przed mieszkaniem.

Tak, cudeńko, bo zdecydowanie kochałem samochody. Oglądałem je w telewizji, internecie, na parkingach. Kochałem grzebać w swoim aucie, przekraczać dozwalane prędkości i manewrować na starych placach.

Znów usłyszałem odgłos, który ciągle się nasilał. Obejrzałem się przez ramię i zobaczyłem dwie męskie sylwetki podążające za mną. Nie wiedziałem co robić, panika wzięła górę i ruszyłem do biegu.

Odgłos kroków był teraz bardziej słyszalny, więc pomyślałem, że musieli mnie gonić. Usłyszałem za sobą samochód i ogarnęła mnie ulga, bo nie będą mogli napaść mnie na oczach ludzi. Zatrzymałem się i zacząłem oddychać szybko, moja kondycja nie miała się dobrze.

Czarne auto zatrzymało się obok mnie, a ja chciałem całować tego człowieka po rękach. Szczęście zawładnęło mną tak bardzo, że nie zauważyłem cwanego uśmieszku na twarzy kierowcy i nie usłyszałem kroków tuż za mną.

Już po mnie...

Dwójka mężczyzn wpakowała mnie na siedzenia z tyłu, a później wsiedli do auta i ruszyliśmy z piskiem opon. Bałem się cokolwiek powiedzieć, więc siedziałem cicho.

- To na pewno on? - zapytał kierowca i odwrócił się w moją stronę.

Mogłem się mu przyjrzeć dzięki oświetleniu w samochodzie. Miał czarne włosy postawione do góry, ciemną karnację i oczy w kolorze ciemnego brązu. Był przystojny.

- Tak, na sto procent. - odpowiedział mu facet na miejscu pasażera.

Wyglądał prawie tak samo, jak koleś, który kierował, tylko że jego grzywka opadała mu na czoło. Z pewnością byli bliźniakami.

- Czego ode mnie chcecie? - odważyłem się w końcu odezwać. Mój głos był cichy, naprawdę się bałem.

- Lubisz samochody, prawda?

- No, t-tak... - odpowiedziałem.

Czy to jakaś ukryta kamera i za chwilę dowiem się, że wygrałem sportową furę?

- Więc pojedziesz dziś w wyścigu.

- A - ale...

- Żadnego ale, nie mamy nikogo dobrego, a ty jesteś w tym dobry, więc jeśli tego nie zrobisz, możesz pożegnać się ze studiami, z kumplem... A – udawał, że o czymś zapomniał – i oczywiście ze swoim życiem. - uśmiechnął się.

Musieli obserwować mnie dużo wcześniej, skoro wiedzieli, że mam pojęcie o motoryzacji i poczułem się źle, bo nawet nie wiedziałem, że czai się na mnie jakaś grupa przestępcza, o ile mogłem to tak nazwać.

- Dobrze... - mruknąłem i nie odezwałem się już więcej.

Po prostu przejadę się samochodem, a oni puszczą mnie do domu. Gdyby mieli zrobić mi coś złego, już by to zrobili, prawda? Wystarczyło, że ich posłucham, a nikomu nic się nie stanie.

***

Około dwudziestu minut później wysiedliśmy z auta, a z moich ust wydobyło się ciche "łał". Miejsce miało klimat wyścigów. Głośna muzyka, wielki tłum, dziewczyny, które chodziły prawie rozebrane, a co najważniejsze – dziesiątki wozów przeznaczonych tylko do prędkości. Przyglądałem się każdemu po kolei, dopóki ktoś nie szarpnął moim ramieniem. Zack, jak się dowiedziałem w czasie podróży, patrzył na mnie z irytacją wymalowaną na twarzy. Grzywka prawie wpadała mu do oka, więc dmuchnął w górę i odezwał się.

- Czemu tak stoisz? Idziemy, nie pamiętasz, po co tu jesteś?

Westchnąłem cicho i ruszyłem za nim. Kierował się w stronę starych magazynów. Pewnie trzymali tam auto.

Ogarnęło mnie podekscytowanie, bo chciałem już wiedzieć, jakim cackiem będę jeździł. Byłem pewien, że nie był to byle jaki samochód. Bliźniacy wyglądali, jakby mieli naprawdę dużo pieniędzy.

Zatrzymaliśmy się obok metalowych drzwi, a Zack otworzył je za pomocą pinu i puścił mnie pierwszego.

Cóż, dobrze wychowany...

Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a szeroki uśmiech pojawił się na twarzy na widok jednego z najnowszych modeli BMW. Rzuciłem się biegiem, żeby móc już wsiąść i przetestować tą perełkę, a Zack zaśmiał się i wtedy pomyślałem, że może nie jest taki zły, na jakiego wyglądał.

Wsiadłem do auta i rozejrzałem się. Wszystko było w nim idealne i pachniało nowością. Zack pochylił się, a ja opuściłem szybę.

- Widzę, że ci się podoba – zauważył, a ja automatycznie skinąłem – Teraz pojedziesz na linię startu i... chyba znasz zasady, nie? Zwykły wyścig.

- Tak – odpowiedziałem, a mulat uśmiechnął się.

- Wygraj to – powiedział i odsunął się, a ja odpaliłem auto i wyjechałem z magazynu, kierując się tam,
gdzie mi powiedziano.

Pierwszy raz byłem na nielegalnych wyścigach, nie byłem pewien, czy inni zawodnicy nie będą próbowali zrzucić mnie z toru, musiałem być ostrożny.

Zahamowałem i rozejrzałem się. Po mojej lewej stały dwa sportowe auta, a po prawej jedno. Czyli tylko czterech zawodników. Nie powinno być źle.

Skąpo ubrana dziewczyna trzymająca flagę z symbolem wyścigów wyszła na środek i uśmiechnęła się do każdego po kolei. Skupiłem się na rozgrzaniu silnika i przedmiocie w jej dłoni.

Daj z siebie wszystko Harry, a wrócisz dziś do domu i zapomnisz o całym zdarzeniu.

Odliczanie się zaczęło.

Dodałem gazu.

5, 4, 3...

Byłem zdenerwowany, czułem szybkie bicie mojego serca.

2...

Wszystko będzie dobrze.

1...

Opuszczona flaga.

Ruszyliśmy.

Drive or Die / Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now