rozdział szesnasty

3.8K 439 127
                                    

Harry's pov

- To widzimy się pod uczelnią?

- Tak, właśnie wyszedłem. - powiedziałem żegnając się z Ed'em.

Byłem okropnie zły na Louis'a i nie chciałem siedzieć w domu, a w dodatku opuszczałem sporo zajęć, więc postanowiłem wymknąć się, żeby nikt mnie nie odwoził. Umówiłem się już z Ed'em, że będzie na mnie czekał i uśmiechnąłem się pierwszy raz dzisiejszego dnia na widok mojego przyjaciela.

- Cześć, stary! - krzyknął radośnie i przytulił mnie mocno.

Zazdrościłem mu tego lekkiego podejścia do wszystkiego i posmutniałem trochę, a rudowłosy od razu to zauważył.

- Co się stało?

- Pokłóciłem się z Louis'em tak jakby... - mruknąłem.

- Więc idziemy na piwo! - uśmiechnął się dumnie i pociągnął mnie za rękaw w stronę jego samochodu.

- Ale Ed... Dawno nie byłem na zajęciach i...

- Jeden dzień wolnego więcej ci nie zaszkodzi. - machnął ręką i wtedy już wiedziałem, że nie mogę mu odmówić.

- Uh, dobra.

- Tam, gdzie zawsze? - zapytał, kiedy byliśmy już w drodze.

- Jasne.

- Więc o co poszło?

- Czy musimy o tym rozmawiać? - westchnąłem.

- Oczywiście, że nie. - odpowiedział - chciałem być dobrym kumplem i zapytałem, przecież dobrze wiem, że nie lubisz gadać o sobie.

- Dzięki. - mruknąłem.

Bar nie znajdował się daleko od uczelni, więc niedługo później byliśmy już na miejscu wchodząc do środka. Nie było tu jakoś specjalnie i bogato urządzone, po prostu zwykły bar. Ceglane ściany, na których wisiały różne obrazki, ciepłe oświetlenie, brązowe stoliki. Na jednej ze ścian wisiał plazmowy telewizor z włączoną muzyczną stacją. Było to jedno z miejsc, do których można było przyjść rano na kawę, na obiad po południu i na piwo wieczorem, dlatego nigdy nie było tu pusto.

Zajęliśmy miejsca przy stoliku obok okna, a Ed poszedł po alkohol dla nas. Zajrzałem za szybę i zastygłem na chwilę w bezruchu, bo wydawało mi się, że widziałem Zack'a, ale tak szybko jak się pojawił, tak zniknął. Nie mógł być akurat tutaj w tym samym czasie co ja, prawda? Coś musiało być na rzeczy.

- Cholera... - mruknąłem wstając i zajmując miejsce z dala od okien. Nie mogłem się mu pokazywać. Jeśli mnie widział, będzie mnie śledził cały dzień, aż w końcu wykorzysta okazję i zabije.

Najgorsze było to, że nie mogłem zadzwonić do Louis'a, bo nie rozmawialiśmy, a do reszty jego przyjaciół nie miałem nawet numeru. W dodatku nie mogłem powiedzieć Ed'owi, że ktoś nas śledzi, musiałbym mu wtedy opowiedzieć wszystko od początku do końca, a nie chciałem żeby się w to zagłębiał.

- Czemu zmieniłeś miejsce? - zapytał mój kumpel stawiając przede mną kufel wypełniony piwem.

Wzruszyłem obojętnie ramionami upijając łyk.

- Zawsze siadaliśmy przy oknie. - patrzył na mnie dziwnie, a ja miałem wrażenie, że wszystko wie, ale czeka aż sam mu powiem. Ale przecież to nie było możliwe.

- Tu mi jakoś lepiej. - powiedziałem starając się brzmieć jak najbardziej obojętnie.

Coraz bardziej się bałem. W mojej głowie pisało się już kilka scenariuszy, które kończyły się śmiercią moją i mojego przyjaciela. Cały czas próbowałem wymyślić coś, co pozwoliłoby nam wymknąć się stąd i wrócić chociażby do szkoły, ale co ja mogłem wiedzieć o uciekaniu? Byłem normalnym człowiekiem.

Drive or Die / Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now