rozdział dziesiąty

4.5K 501 35
                                    

Pierwsza, ważna notka pod rozdziałem!


Harry's pov



Moja pierwsza lekcja miała zacząć się za chwilę i naprawdę się stresowałem, bo nie do końca wiedziałem na ile mnie stać. Louis na pewno jest w tym dobry widząc po tym, z jaką lekkością posługuje się bronią, a ja nie chciałem narobić sobie wstydu. Nawet nie wiedziałem dokładnie na czym ma to wszystko polegać, ale za chwilę będę miał okazję się przekonać.


Ubrałem na siebie luźne spodnie dresowe oraz czarną, zwykłą koszulkę i wyszedłem na korytarz. Wszyscy byli dziś w domu, więc moje zdenerwowanie rosło, kiedy pomyślałem sobie co by było, gdybym sobie nie radził a wszyscy weszliby do pomieszczenia i zaczęli wyśmiewać się ze mnie.


Odrzuciłem te myśli gdzieś wgłąb mojego umysłu i skierowałem się na dół. W salonie na kanapie siedzieli Niall i Demi, która była wtulona w ramię blondyna, a ten oglądał jakiś mecz w telewizji zajadając się czipsami. Na fotelu siedział niebieskooki szatyn, który kiedy mnie zobaczył, wstał i wskazał ruchem ręki, żebym poszedł za nim.


Louis był dziwny po ostatnim wyścigu, a ja chyba jako jedyny nie miałem pojęcia, o co chodzi, gdyż nikt nie reagował na jego późniejsze zachowanie. Powiedzieć wtedy, że był zdenerwowany to naprawdę mało, on wyglądał jakby wpadł w furię. Po konfrontacji z Malikami od razu wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z Niall'em za kierownicą i Liam'em uspokajającym Tomlinsona na tylnych siedzeniach. Chciałem podsłuchiwać, ale Payne mówił mu wszystkona ucho, a Niall włączył radio. Przez kolejne dni praktycznie nie widywałem Louis'a, nie wiedziałem gdzie był i nikogo nie pytałem, a kiedy spotykałem go gdzieś na korytarzu lub kiedy przyjeżdżał po mnie na zajęcia nawet nie rozmawialiśmy.


Nie miałem pojęcia, co robiliśmy w garażu dopóki niebieskooki nie przesunął jednej z wysokich półek za pomocą pilota. Odwrócił się w moją stronę, skinął głową i wszedł do pomieszczenia, a ja zaraz zanim.

Stanąłem na środku i zacząłem przyglądać się wszystkiemu z ciekawością. Dość obszerna siłownia z brązową posadzką, kremowymi ścianami oraz wieloma przyrządami do ćwiczeń wywołała u mnie falę zazdrości. Od czasu do czasu korzystałem z jednej siłowni w mieście, a teraz patrząc na to wszystko mogłem z ręką na sercu powiedzieć, że ta była wyposażona dużo lepiej. Po prawej stronie było wejście do kolejnego pomieszczenia i kiedy Louis zauważył, że spoglądam w tamtą stronę, postanowił wyjawić mi co się tam znajduje.


- To basen - powiedział -Dawno tam nie chodziliśmy, myślę, że wyrosły tam jakieś rośliny i zamieszkały ptaki czy coś - dodał, a ja uśmiechnąłem się.


- Co będziemy robić? - zapytałem po chwili wpatrywania się w niego.


- Powinniśmy zacząć od podstaw czy... - zaczął, ale przerwałem mu zanim powiedziałby coś, co niekoniecznie by mi się spodobało.


- Chodzę czasem nasiłownię, więc mieliśmy tam podstawy boksu. - oznajmiłem, a on spojrzał na mnie zaciekawiony, a później zmierzył moje ciało wzrokiem. Poczułem się trochę niekomfortowo.


- Widać w sumie... - mruknął, a ja się zarumieniłem, bo był to swego rodzaju komplement. - Zaczynamy? - zapytał, a ja skinąłem.

-Myślę, że powinniśmy zacząć od obrony, wiesz, gdyby ktoś chciał cię pobić, musisz wiedzieć jak go odepchnąć czy coś. -zaczął - Załóżmy, że ja chcę dać ci sierpowego, a ty musisz go dobrze uniknąć, żeby zacząć atak, spróbujemy?


Popatrzyłem na niego z uśmiechem i przytaknąłem. To, co mówił nie wydawało się wcale takie trudne.


- Musisz uważać, bo nie wiesz, z której strony ktoś cię uderzy, zrobimy to teraz powoli, ja udam, że chcę dać ci sierpowego, a ty - podszedł do mnie, stanął obok i kontynuował - musisz odchylić się w lewo lub w prawo nie odcinając nóg od podłoża, kumasz? - zapytał, a ja pokiwałem wolno głową.


Szatyn odsunął się ode mnie, stanął naprzeciw i powoli się zamachnął, a ja starając się kierować jego poradami odchyliłem się, kiedy jego dłoń prawie spotkała się z moją twarzą.


- Dobrze - pochwalił - jeśli będziesz to ćwiczył, opanujesz to do perfekcji i będziesz robił to odruchowo, teraz ty musisz oddać cios, chodź - powiedział, następnie ruszył w stronę worka treningowego i kiedy byłem naprzeciw, stanął za mną - odchyl się do tyłu, tak jak wcześniej - poprosił, a ja zacząłem powoli cofać swoje tułowie, które zaczęło opierać się o jego klatkę piersiową. Louis także odsunął się trochę i sięgnął po moją dłoń przysuwając ją do mojej głowy. Scisnął ją trochę dając mi znać, żebym zwinął ją w pięść, co od razu zrobiłem.


Przyjemne dreszcze cały czas przepływały przez moje ciało, kiedy znajdowaliśmy się tak blisko siebie, a ja zaczynałem gdzieś wewnątrz panikować, bo nie miałem nad tym kontroli. Wiedziałem, że nie mógł podobać mi się ktoś taki, jak Louis Tomlinson - gangster z kupą kasy, wielkim domem i sportowymi autami. To nie był mój świat, ja pragnąłem spokojnego życia, zwyczajnego chłopaka i głupiego kumpla, a nie życia w niebezpieczeństwie, chłopaka - gangstera i głupiego kumpla. Poza tym Louis wyglądał na stuprocentowo heteroseksualnego człowieka, więc naprawdę musiałem przestać o nim myśleć, co ostatnimi czasy zdarzało mi się dosyć często, zbyt często.

- Zawsze jedna noga musi być trochę wysunięta, ale nie ma różnicy która, możesz atakować obojętnie którą ręką i obojętnie którą nogę mieć z przodu. - powiedział, czym wyrwał mnie z głupich przemyśleń na temat jego orientacji, gdyby tylko wiedział... - Musisz mieć zgiętą rękę w łokciu - poinstruował - i najlepiej, jeśli zadasz cios w boczną lub górną część twarzy. - powiedział, a ja zamachnąłem się i z całej siły uderzyłem w worek, który odbił się od mojej pięści i poleciał do przodu, za chwilę wracając. Obróciłem się w tył, żeby uniknąć dostania nim w twarz i napotkałem niebieskie oczy wpatrujące się w moje.

Louis uśmiechnął się lekko, co automatycznie odwzajemniłem. Poczułem się źle, bo jeszcze przed chwilą myślałem o kontroli nad sobą, ale jak miałem się zachować, kiedy on mnie obejmował i uśmiechał się do mnie patrząc mi prosto w oczy? Jeśli on nie chciał przerywać tego kontaktu, ja też nie mogłem tego zrobić. Jestem pewien, że wyglądaliśmy dość dziwnie, bo cóż, Tommo był niższy ode mnie, a to on teraz mnie trzymał, a ja czułem się jakbym był mniejszy od niego.

-Spróbujmy jeszcze raz. - uśmiechnął się, a ja odwróciłem się w stronę worka słuchając jego głosu i starając się robić wszystko tak, jak powinienem.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witamy, to nasza pierwsza notka i jakoś nie bardzo wiemy co napisać, ale w sumie jest kilka spraw do wyjaśnienia.

1. To ff piszą DWIE osoby, rozdziały piszemy na zmianę i wszystko planujemy razem.

2. Rozdziały dodajemy w każdą sobotę jakoś po południu.

3. Jeśli chcecie, możecie pisać do nas na twitterze jak macie jakieś pytania i w ogóle, nasze usery: tochaprincess i siemkafaydee

4. I jeśli już przeczytacie ten rozdział to zostawcie po sobie cokolwiek jeśli wam się to podoba, bo to dla nas bardzo ważne, nawet negatywne opinie albo jakieś poprawki z waszej strony.

To chyba będzie na tyle, do soboty! <3






Drive or Die / Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now