rozdział trzynasty

4.2K 456 120
                                    

Louis' pov

Harry'ego nie było już ponad godzinę, ale wiem że pojechał za nim Liam, więc mogłem być spokojny co do niego.

Musiałem wyjść z domu, nie mogłem w nim wysiedzieć. Postanowiłem, że pójdę się przejść w stronę Grand Park. Droga nie zajęła mi długo. Nawet w tak późnych godzinach było widać chodzących pojedynczo w oddali ludzi. Usiadłem na ławce, okrążonej przez dość niskie drzewa. Miałem stąd widok na ładne, niewielkie jezioro. Lubiłem to miejsce, często przychodziłem tu pomyśleć. Panował tu niesamowity spokój, który czasem naprawdę mi się przydawał.

Cała sytuacja była dla mnie bardzo niewygodna, wiem, że postąpiłem źle w stosunku do Harry'ego, ale go przeprosiłem, a on mnie odrzucił i  zmieszał z błotem. Chociaż teraz tak myślę, że mi się należało, za dużo wyrządziłem mu krzywdy, więc było do przewidzenia, że kiedyś coś w nim pęknie i mi się przeciwstawi. Podziwiałem go za to, nikt inny nie umiał mi odpyskować, on był inny.

Zastanawiam się z kim Harry rozmawiał przez telefon, był wściekły, ale również widziałem smutek, wyglądał na zranionego.

Wiele osób mówi mi, że to ja jestem tym, którego nigdy się nie zrozumie, uważam że idealnym przykładem tego był też Harry.

Z przymyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu.

Dzwonił Liam.

- Tommo? - powiedział.

- No, co jest, Liam? Znalazłeś go? - zapytałem.

- Jasne, błąkał się po okolicy, był trochę zdziwiony kiedy zatrzymałem się obok niego, ale nie stawiał zbytniego oporu. - wyjaśnił.

- Rozumiem, a jesteście już w domu?

- Tak, już downo. A ty gdzie jesteś ? - zapytał

- W parku, ale już się zbieram. Będę za dwadzieścia minut. - kończąc zdanie, od razu rozłączyłem się.

Opuściłem swoje miejsce i skierowałem się w stronę naszego domu. Zrobiło się już zimno, straciłem poczucie czasu w parku, nawet nie wiem ile tam siedziałem.

Po drodzę wstąpiłem tylko do sklepu nocnego po popierosy.

Zamknąłem za sobą drzwi, słysząc nieskazitelną ciszę. Rozebrałem się i skierowałem w stronę salonu, w którym dostrzegłem Harry'ego.

Harry's pov

Usłyszałem kroki, odwróciłem się i zobaczyłem Louis'a wchodzącego do salonu. Było ciemno więc nie mogłem zobaczyć jego wyrazu twarzy. Na pewo jest na mnie wściekły, ja już zdążyłem ochłonąć i się uspokoić.

- Harry... - odezwał się, słyszałem całkowity spokój w jego głosie, chyba jemu też przeszło...

- Louis... - powiedziałem.

- Musimy porozmawiać. - oznajmił siadając obok mnie na kanapie. - Harry, ja naprawdę tego żałuję...

- Słucham?

- Nie wiem co we mnie wstąpiło, ja po prostu nie lubię wyciągać swoich faktów z przeszłości na światło dzienne, staram się zapomnieć o tym co działo się kiedyś, a ty po prostu nie wiedziałeś i chciałeś uwolnić to wszystko ze mnie, dlatego się tak uniosłem. Przepraszam. Obiecuję ci, że kiedy będę gotowy, odpowiem ci na wszystko co cię ciekawi, nurtuje w mojej osobie. Powiem ci wtedy wszystko. Tylko teraz przyjmij moje przerosiny. - desperacja w jego głosie sprawiła, że zakręciło mi się w głowie.

Louis cały czas patrzył w moje oczy i widziałem w nich szczerość oraz skruchę, dlatego nie mogłem się na niego gniewać, a nawet nie powinienem, ja sam nie byłem lepszy.

- Przyjmuję przeprosiny i ja też przepraszam, nie powinienem krzyczeć od razu na was wszystkich. - powiedziałem.

- Na prawdę? Nawet nie wiesz jak mi teraz ulżyło... - odetchnął, radość w jego głosie była słyszalna chyba z drugiego końca miasta.

Lubiłem takiego Louis'a. Szczęśliwy Louis to najlepsza wersja Louis'a, jaką miałem okazję już widzieć. 

- Tak naprawdę, to myślałem, że będę miał u ciebie przejebane. - zaśmiałem się.

- Jest okej Harry, jest okej. Harry, mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.

- Słucham?

- Dlaczego byłeś taki zdenerwowany, po tej rozmowie telefonicznej? Rozumiem, że może to być dla ciebie nie wygodne, jeśli nie chcesz, nie mów, uszanuję to.

Przeczuwałem, że zada mi kiedyś to pytanie, ale nie sądziłem, że już dziś.

- Dzwoniła do mnie mama, powiedziała mi, że wychodzi ponownie za mąż.

- No dobra, a co w tym dziwnego?

- Ty nic nie rozumiesz, Louis...

- To mi wyjaśnij.

- Dobrze, więc moja mama rozstała się z moim ojcem jakiś rok temu i choć mam już swoje lata, to nie zmienia faktu, że było to dla mnie bardzo ciężkie, ale to nie o to tylko chodzi... Ona wychodzi za faceta, z którym zna się może z pół roku i oświadczył się jej dwa miesiące temu, na dodatek zaprasza mnie na ślub. To jest chore dla mnie. Nie wiem co on sobie w ogóle wyobraża, wiem że nie zmieni zdania i muszę sie do tego dostosować, ale tak bardzo nie chcę. Ciągle jest we mnie ta nadzieja, że moja mama wróci do mojego taty.

- Posłuchaj mnie, Harry. - zaczął, gdy skończyłem tym samym patrząc mi w oczy. - Uważam, że ty nic już tu nie zrobisz, musisz po prostu dać szansę nowemu partnerowi twojej mamy.

- Co ty możesz o tym wiedzieć?

- Po prostu wiem, jak to jest pozwolić być komuś szczęśliwym.

Nie odpowiedziałem, tylko kiwnąłem głową na znak zrozumienia. Louis ciągle mnie zaskakuje, ciągle poznaje jego nowe strony.

Siedzieliśmy ciągle w tej samej pozycji. Salon oświetlał tylko telewizor. Spojrzałem znów na Louisa, który ciągle mi się przyglądał. Miał spokojny wyraz twarzy. Spojrzał na swoje kolana, a następnie ponownie w moje oczy. Tym razem widziałem w nich coś innego. Coś, czego nie umiałem określić, ale wiedziałem, że od tej chwili to spojrzenie było moim ulubionym.

Nie wiedziałem, kiedy to się stało, ale siedzieliśmy teraz bardzo blisko siebie, nasze kolana się stykały, a przez moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze. Cholera, dlaczego on tak na mnie działa?

Nasze twarze dzieliło już tylko kilka marnych centymetrów i teraz spokojnie mogłem policzyć piegi na nosie szatyna, ale zerknąłem trochę niżej na jego usta. Miałem ochotę pocałować go tak bardzo, ale wiedziałem, że nie mogłem. Nie mogłem pozwolić temu uczuciu się rozwinąć. Louis i ja nie byliśmy dla siebie, ja byłem inny.

I wiedziałem, że Louis chce tego tak samo jak ja, bo także zerkał na moje usta, zanim doszłoby do czegokolwiek, podniosłem się gwałtownie, spoglądając na Louis'a, którego mina wskazywała na zaskocznie, ale również zażenowanie.

- Przepraszam, Louis. - powiedziałem zostawiając go w salonie.

I żałowałem tego tak bardzo, że kiedy położyłem się na łóżku, pozwoliłem łzom spłynąć po policzkach.











Drive or Die / Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now