rozdział osiemnasty

4K 432 322
                                    

Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję, 
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości. 
Bo kiedy nie jestem z tobą, jestem słabszy. 
Czy to takie złe? 
Czy to tak źle? 
Że sprawiasz, że jestem silny... 

Harry's pov 

Opuściliśmy we trójkę dom Malików i chłodne powietrze uderzyło w moją twarz. Zrobiło mi się słabo pewnie przez środek, którym Zayn zamoczył chustkę, którą podał mi w samochodzie. Zatrzymałem się i upadłbym, gdyby nie Louis, który szybko złapal mnie w pasie.

- Sophia, widzisz tamten samochód? - wskazał w kierunku auta, z którego wysiadali już przyjaciele szatyna - Idź tam, oni się tobą zajmą. - powiedział łagodnie, a dziewczyna skinęła i niepewnym krokiem ruszyła w tamtą stronę.

Louis pewnie nawet nie miał pojęcia, jak bardzo byłem mu wdzięczny. Ratował mi tyłek za każdym razem, kiedy znajdowałem się w niebezpieczeństwie. Martwił się o mnie kiedy zniknąłem i był wobec mnie troskliwy. I nie obchodziło mnie to, że potrafił być też bezuczuciowym chamem. Potrzebowałem go i nie mogłem temu zaprzeczyć. Starałem się odpychać uczucie, jakim zaczynałem go darzyć, ale na marne.

- Wszystko okej? - zapytał, a troska i trochę paniki były słyszalne w jego głosie.

- Tak.

- Jesteś pewien? Nie wyglądasz dobrze. - zaczął badać wzrokiem każdy cal mojej twarzy tak, jakby chciał być w stu procentach pewien, że naprawdę wszystko dobrze.

Taki właśnie był Louis. Nie mógł odpuścić, kiedy wiedział, że działa się komuś krzywda. Ja też nie mogłem odpuścić.

Pieprzyć to.

Pieprzyć to, że wszyscy patrzą.

Pieprzyć to, że miałem się od niego izolować.

Przycisnąłem gwałtownie swoje usta do jego, a ciepło rozlało się po całym moim ciele. Nie zareagował od razu, ale kiedy zorientował się co się dzieje, oddał pocałunek z taką samą zachłannością, jak ja.

I całowaliśmy się. Całowaliśmy się pod domem naszego wroga, na oczach jego przyjaciół i nowo poznanej dziewczyny. I nie wiedziałem, jak mogłem mu wcześniej odmówić. Jego usta idealnie pasowały do moich, nasze ruchy były idealnie zsynchronizowane, a ja miałem wrażenie, że czas się zatrzymał.

Oderwaliśmy się od siebie, a ja miałem ochotę jęknąć z niezadowolenia, ale powstrzymałem się widząc szeroki uśmiech na twarzy Louis'a. Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi na ten widok, uśmiechnąłem się tak samo szeroko i podeszliśmy do reszty.

Ich miny wyrażały jedynie szok. Patrzyli na nas wielkimi oczami, a ja miałem ochotę wybuchnąć śmiechem.

- Jedźmy już stąd. - mruknął Louis po długiej chwili ciszy.

Skierowałem się w stronę jego auta, kiedy usłyszałem głos osoby, która niekoniecznie powinna tu być.

- Pożałujesz tego wszystkiego, Tomlinson! - wrzasnął Zayn celując swoją bronią prosto we mnie.

Zastygłem w bezruchu i w zwolnionym tempie widziałem jak naciska spust, a kula wylatuje z małego otworu. Chwilę później ktoś przede mną padł na ziemię, a ja krzyknąłem głośno zasłaniając sobie usta dłonią.

Cofnąłem się, łzy natychmiast pojawiły się w moich oczach i widziałem wszystko jak przez mgłę. Znowu zrobiło mi się słabo, ale trzymałem się na nogach.

Niall zaczął szarpać ciałem swojej dziewczyny i krzyczeć, żeby się trzymała. Poczułem okropne wyrzuty sumienia, bo Demi dostała moją kulkę. To ja miałem tam leżeć, nie ona.

Drive or Die / Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now