rozdział dwudziesty piąty

3.5K 412 141
                                    

Jak wrażenia po History, kochani? :'')

Louis'
 pov

Trzy godziny później.

Siedzieliśmy w aucie i jechaliśmy w stronę kościoła, gdzie miała odbyć się msza dla Liama. Wszyscy byli ubrani na czarno, co odzwierciedlało idealnie stan emocjonalny. Jechałem z Harrym i Sophią, a Demi i Niall pojechali swoim samochodem. Demi przyjęła to trochę lepiej, niż się spodziewałem, że przyjmie. Cieszyłem się, że nie musiałem patrzeć na jej kolejne cierpienie.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, każdy wysiadł z auta i udał się w stronę budynku. Złapałem Harry'ego za rękę, ponieważ potrzebowałem teraz jego bliskości. Harry był teraz wszystk, co miałem, nie licząc oczywiście Demi i Niall'a, którzy i tak byli zajęci pocieszaniem siebie nawzajem i odrabianiu dni spędzonych w szpitalu.

Wchodząc do kościoła miałem wrażenie, że to wszystko nie było prawdziwe. Nie spojrzałem na trumnę, gdyż nie czułem się gotowy. Nie miałem na tyle siły, aby tam podejść, wokół niej była zebrana najbliższa rodzina Liam'a. Usiedliśmy w ławkach na końcu. Kościół był ogromny i pięknie przystrojony, Liam zasługiwał na to, ale kto się tym teraz przejmował? Myślałem tylko i wyłącznie o tym, że właśnie żegnam przyjaciela.

Msza ledwo się zaczęła, a ja nie mogłem powstrzymać łez, kiedy przyszedł moment ostatniego pożegnania. Wtedy dopiero zobaczyłem go leżącego tam w czarnym garniturze z zamkniętymi oczami. Robiąc to, uświadomiłem sobie, że już nigdy go nie zobaczę, że już nigdy nie ujrzę jego uśmiechu, nie usłyszę jego głosu, nie zobaczę go pijącego kawę z rana, jak zwykł to robić. Wcześniej nie docierało do mnie, że on już nie wróci, że odszedł na zawsze i nic nie było w stanie przywrócić mu życia. Zaczynałem bać się, że sobie nie poradzę, że teraz wszystko będzie gorsze, że wszystko się rozpadnie. Nie chciałem, żeby Liam odchodził i płakałem.

Płakałem, bo właśnie zabrano mi kawałek świata.

Nadszedł czas na przemowy, nie byłem na to przygotowany, ale czułem, że muszę zabrać głos. Musiałem się pożegnać, jak na prawdziwego przyjaciela przystało. Musiałem pokazać mu, że nadal jestem z nim i nie zapomnę o nim nigdy.

- Ktoś jeszcze chętny? - zapytał ojciec Liam'a po przemowie jego wujka, a ja wstałem.

- Ja. - powiedziałem, tym samym kierując całą uwagę zebranych na swojej osobie.

Przeszedłem cały kościół, czując na sobie wzrok innych. Pierwszy raz czułem się tak niepewnie.

Wszedłem na piedestał, kierując swój wzrok na wszystkich. W tłumie ujrzałem Harry'ego, który dodał mi odwagi lekko uśmiechając się przez łzy, co o ironio, naprawdę zadziałało, ponieważ to był Harry, a Harry potrafił zawsze sprawić, że czułem się lepiej.

- Um... Witajcie. Nazywam się Louis Tomlinson i byłem najlepszym przyjacielem Liam'a. Nie byłem przygotowany na przemowę, ale uważam, że muszę powiedzieć coś od siebie. - zacząłem - Uważam Liam'a za bardzo ważną osobę, nasza znajomość od początku opierała się na wzajemnym szacunku i zaufaniu. Nigdy nie mieliśmy przed sobą sekretów i zawsze wspieraliśmy się nawzajem. Dzięki niemu tak naprawdę odkryłem co jest dla mnie ważne i co kocham robić, to on pokazał mi moja pasję. - uśmiechnąłem się lekko - On pokazał mi, że warto jest ryzykować, że powinniśmy uparcie dążyć do celu i nie możemy się poddawać,  bo on nigdy się nie poddał, wiecie? - przerwałem, wycierając oczy rękawem kurtki i cicho szlochając - Zawsze, kiedy chciałem coś sobie odpuścić, on uderzał mnie w ramię i mówił, że mam próbować dalej, aż w końcu zobaczyłem efekty. Osiągałem swoje cele dzięki Liamowi i to sprowadziło na moją drogę Harry'ego. Jestem wdzięczny Bogu, że sprowadził na moją drogę Liama, ale teraz jestem zdruzgotany, że mi go zabrał. Nie wiem dlaczego zdecydował, że to na niego czas, ale wiem, że jemu będzie teraz tylko lepiej i nie chce, żebym się załamał. Nie chce, żebyśmy my wszyscy sie załamali. Liam odszedł od nas tylko ciałem, a duszą jest wśród nas. Zawsze zostanie z nami w naszych wspomnieniach. Jest jedną z najwspanialszych osób jakie były w moim życiu. Dziękuję. - zapłakałem do mikrofonu ostatni raz i kończąc przemowę, wróciłem na miejsce gdzie zobaczyłem moich płaczących przyjaciół

- Louis, to było piękne. - powiedział Harry, tym samym całując mnie lekko, a ja tylko wtuliłem się w niego, chcąc znaleźć ukojenie i chociaż na chwilę oderwać się od tego, co mnie w tamtym momencie otaczało.

Stojąc przy grobie, dałem upust emocjom, których nie mogłem opisać. Czułem, jakbym stracił cząstkę siebie. Czułem pustkę. Łzy ciągle moczyły moje policzki. Harry też nie trzymał się dobrze, ale ciągle mnie pocieszał. Byłem mu wdzięczny za to. Sam nie dałbym rady.

Czas mijał, ludzie wychodzili, a ja ciągle stałem nad jego grobem. Jedyną rzeczą, którą teraz wiedziałem było to że, muszę dotrzymać obietnicy, którą mu złożyłem. Musiałem zaopiekować się Sophią i nie dać odejść Harry'emu. Musiałem być z osobami, na których mi zależało. Musiałem być silny.

- Louis, chodź. - poprosił mnie Harry, szarpiąc mną lekko.

- Dobrze. - odpowiedziałem, kierując swój wzrok na tabliczkę z datą urodzenia, jak i śmierci i ostatni raz pociągając nosem, odwróciłem się, odchodząc.

Wychodząc z cmentarza, zobaczyłem rodziców Liam'a i chociaż wiedziałem, że nigdy mnie nie lubili, postanowiłem do nich podejść, ponieważ oni pewnie też potrzebowali wsparcia, a ja naprawdę chciałem teraz pocieszyć wszystkich.

- Dzień dobry. - przywitałem się, kiedy byłem już w ich pobliżu.

- Dzień dobry, Louis. - ojciec Liam'a spojrzał na mnie dziwnie, ale odwzajemnił przywitanie, czego nie mogłem powiedzieć matce mojego przyjaciela, która zmierzyła mnie nienawistnym wzrokiem, ale nic nie powiedziała.

- Naprawdę mi przykro z powodu Liam'a. Ja i moi przyjaciele ciągle nie możemy się z tym pogodzić. Będziemy za nim tęsknić.

- Nam też przykro, ponieważ to był nasz kurwa syn, a nie żyje on przez ciebie, więc nie udawaj, że jest ci przykro. Gdyby ciebie nie poznał, nie leżałby tam teraz, to ty powinieneś tam być. - prawie wykrzyczała to w moją twarz, trochę mnie przy tym opluwając, ale to teraz nie było ważne.

Ważne było to, że miała mi to wszystko za złe, a ja podświadomie wiedziałem, że to była moja wina i rozpłakałem się już na dobre i wtuliłem w Harry'ego, który tylko wykrzyczał do kobiety jakieś bluźnierstwa, kiedy jej mąż wyprowadzał ją z terenu cmentarza.

---------------------------------------------

Żegnaj, Liam! :(

Trochę smutno, szczególnie po wczorajszym dniu. Teledysk do History rozszarpał moje emocje i płakałam przez dobre pół godziny powtarzając, że ten boyband zrujnował mi życie :D

Kolejna smutna sprawa to liczba gwiazdek pod ostatnim rozdziałem, nie wiemy, czy te osoby odeszły, czy jak, ale byłoby fajnie, gdybyście nie zostawiali po sobie tylko wyświetleń.

A kolejna mega sprawa polega na tym, że planujemy już kolejne ff z Larrym w roli głównej, więc po zakończeniu Drive or Die (nie powiemy ile jeszcze rozdziałów) śledźcie nasz profil, jeżeli będziecie mieli ochotę czytać kolejne opowiadanie naszego autorstwa ;)

Dziękujemy za 12,6k wyświetleń, prawie 2,2 k gwiazdek i równe 400 komentarzy, kochamy Was! <3

PS. Od soboty rozdziały będą pojawiać się częściej, bo zaczynamy ferie!

PS 2. Dedykacja dla wspomnianej pani, bo tak bardzo się ucieszyłam, kiedy dodała nasze ff do listy "najpiękniejsze". Dziękujemy, kochanie! <3

Drive or Die / Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now