IV Rozumiem.

462 46 15
                                    


 - Pobudka, Śpiąca Królewno!

Czkawka poczuł, jak ktoś wnętrzem dłoni uderza go w potylicę. Zdecydowanie nie był to sposób, w jaki chciałby być budzony, zwłaszcza gdy uderzeniu towarzyszyło nerwowe pokrzykiwanie Sączysmarka.

- Wstawaj znad tego stosu papierów. No już, nie mamy czasu!

Młody wódz wyprostował się i przetarł oczy. Bardzo nie podobało mu się, że zasnął nad dokumentami – bogowie wiedzą, ile czasu mógł w ten sposób zmarnować – ale jeszcze mniej cieszyła go myśl, że Sączysmark widział go w podobnym stanie. Ukrył twarz w dłoniach, opierając łokcie o biurko.

- Co tym razem? – wymamrotał, nie zmieniając pozycji.

- Czkawka, musimy pogadać.

- I koniecznie musimy robić to w środku nocy? - wiking opuścił ręce, zerkając na towarzysza i uniósł brwi w drwiącym grymasie – Zebrało ci się na zwierzenia? Jeżeli znowu zamierzasz prosić mnie o wstawiennictwo u Szpadki, to wiedz, że moja odpowiedź nie uległa zmianie. A nękanie mnie o tej porze zdecydowanie nie zwiększy szans na to.

Sączysmark wpatrywał się w niego wzrokiem pozbawionym jakiegokolwiek zrozumienia. Czkawka zajął się porządkowaniem biurka.

- Jeżeli natomiast pragniesz opowiedzieć mi o beznadziejności swojej sytuacji, to tym bardziej odmawiam. Bardzo żałuję, ale nie jestem w stanie zaproponować ci rękawa, w który mógłbyś się wypłakać. Jak już może zauważyłeś, w kwestii ratowania złamanych serc jestem raczej kiepskim autorytetem.

Nadal siedział przy biurku, segregując zalegające na nim papiery. Nawet nie patrzył w stronę nieproszonego gościa – wiedział, że rozzłości to Sączysmarka, podobnie jak czynił to ironiczny ton całej jego odpowiedzi. I nic go to w tej chwili nie obchodziło.

Przyjaciel pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Nienawidzę cię. Wiesz o tym.

- Przypominasz mi o tym przy każdej okazji.

Czkawka machnął w końcu ręką na papiery i odwrócił się, przerzucając ramię przez poręcz krzesła.

- Więc? O co chodzi?

Sączysmark przestąpił z nogi na nogę, nie wiedząc jak zacząć. Jego rozmówca westchnął z niecierpliwością.

- No, dalej, wykrztuś to z siebie. Przed chwilą wprost do ucha krzyczałeś mi, że nie mamy czasu. Co takiego się stało?

- Mamy gościa. Tu, na Berk. Znaleźliśmy... Szczerbatek znalazł kogoś na plaży - wiking nadal nie sprawiał wrażenia osoby odnajdującej się w całej sytuacji. Czkawka ponownie uniósł brwi – Siedzi teraz u bliźniaków. Wygląda na zmęczoną, zmarzniętą i ledwie przytomną.

- Zakładam też, że jest raczej drobna, ma ciemne włosy i zniewalające wprost zielone oczy – ironiczny uśmiech nie pozostawiał wątpliwości co do podejścia wodza do całej sprawy. Sączysmark rozwarł oczy ze zdumienia.

- Tak, ale skąd ty...

- Może po prostu powiedzcie Heatherze, że powitamy ją równie chętnie, jeżeli odwiedzi nas w bardziej konwencjonalny sposób.

Wiedział, że nie powinien prowadzić rozmowy w ten sposób, ale miał swoje powody. Po pierwsze, był poirytowany samym faktem obudzenia, a później odciągania go od pracy. Po drugie, miał doskonałą okazję do lekkiego podrażnienia Sączysmarka, a będąc w obecnym nastroju, nie mógł takiej okazji przepuścić. Po trzecie, sam był zaskoczony, gdy przyjaciel potwierdził jego żartobliwe przypuszczenia na temat wyglądu nieznajomej. Podobieństwo z sytuacją sprzed kilku lat było tak uderzające, że zwyczajnie nie mógł powstrzymać się od swego pełnego sarkazmu komentarza.

Stracone znajdźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz